Żyjemy w pięknych czasach
Możemy narzekać na nasze czasy. Możemy narzekać na życie w biegu i GMO, możemy przeklinać korki i telefony, które non stop brzęczą od powiadomień. Możemy też jednak zatrzymać się na moment i zobaczyć, że żyjemy w naprawdę pięknych czasach.
Znajomi
Nikt nie dobiera nam już znajomych, nie jesteśmy ograniczeni do kontaktu tylko z ludźmi z pracy, szkoły czy podwórka. Kiedyś, w czasach naszych rodziców, nie było to możliwe. Ludzie poznawali się tam, gdzie bywali, a najbardziej egzotyczne znajomości to te przywiezione z wakacji, które mogły przetrwać kilka sezonów kartek świątecznych, ale rzadko przeżywały do ponownego spotkania.
Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Nawet pomijając fakt, że coraz więcej ludzi pracuje z domu, co sprawia, że ze współpracownikami widują się raczej sporadycznie, to i tak znaczna liczba naszych znajomych jest w internecie. Poznajemy się na Twitterze, Reddicie lub Slacku, rozmawiamy i piszemy, już, teraz. Nie czekamy na listonosza i odpowiedź na list sprzed tygodnia, a telefon nie jest jedyną szybką drogą kontaktu, chociaż i tak zazwyczaj przy zagranicznych znajomościach nie wchodziłby on w grę. A dziś? Wybieram na telefonie ulubioną aplikację i dzwonię, nie martwiąc się o koszty, bo potrzebuję tylko internetu. To takie wygodne!
Skype, Facebook, Twitter i inne media społecznościowe dają nam na tyle dobry obraz osoby, że konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością zazwyczaj nie kończy się szokiem, tylko jest po prostu normalnie, a my mamy wrażenie, że znamy się z tym kimś naprawdę długie lata. Nieważne, że przez 99% czasu znaliśmy się tylko z pisanych liter. To zdecydowanie wystarcza, żeby zbudować normalną, zdrową relację z drugim człowiekiem.
Wyjazdy
Wyjeżdżam za granicę. Kupuję lokalną kartę z internetem i nie czuję się wyobcowana. Mogę zadzwonić do mamy, powiedzieć, że wszystko w porządku, w kilka sekund.
Bilet na samolot kosztuje czasem tyle, co podróż pociągiem przez połowę kraju. Mogę go kupić przez internet, porównując wcześniej ceny, czasy wylotów i sprawdzając całą logistykę od–do, bo jeszcze taksówka, może nocleg i w sumie dobrze by było sprawdzić też, co ciekawego dzieje się w moim celu podróży, jeśli to spontaniczny wyjazd na dzień czy dwa.
Jeśli chce wyjechać gdzieś na dłużej, gdzieś poza klasyczne utarte szlaki, mogę włączyć Google Maps i przejechać się po docelowych miejscach, szukając tych idealnych. Mogę. W większych miastach od razu mam możliwość zobaczyć środki transportu, które zabiorą mnie w dane miejsce, a ponadto dowiem się, w jakich godzinach mogą się tam zdarzyć korki, o ile w ogóle bywają.
Przeprowadzka
Szalony pomysł – wyjeżdżam z kraju. Robię research w internecie, wybieram kilka miejsc, w których mogłabym zamieszkać, na lokalnych Redditach pytam, jak wygląda tam życie, nie z takiej statystycznej strony, tylko naprawdę. Czy jest bezpiecznie? Czy są dzielnice, których należy unikać? Czy są dobre szkoły i knajpy? Jak wygląda komunikacja miejska i gdzie znajdę dobre sklepy mięsne? Kiedyś bym się tego nie dowiedziała bez znajomych tam, ewentualnie znajomych znajomych, ale nadal poznałabym tylko jeden punkt widzenia, a prawda jest taka, że im więcej zdań i opinii, tym lepiej. Bo Heniek mógł się obrazić na panią z warzywniaka i mimo że sam sklep najlepszy, to mi go nie poleci. Prawda?
Skoro już znam teorię na temat życia, czas zobaczyć miasto. Mogę wejść znowu na Google Maps, przejść się uliczkami, zerknąć na liczbę szkół w okolicy. Wchodzę na Instagram, wpisuję #miasto i oglądam prawdziwe zdjęcia. Robione tu i teraz, instant. Spora ilość zdjęć jednego miejsca od razu powie mi, że jest ono najpopularniejsze lub najładniejsze, a widoczki tylko potwierdzą, że to naprawdę ładne miasto. Albo i nie, w sumie. Jeśli zarzucą nas tony selfie i autopromocyjnych zdjęć salonów kosmetycznych, to najwidoczniej nie ma co pokazać. To też przydatna informacja.
Przypuśćmy, że jakieś miasto mi się spodobało, a odpowiedzi ludzi są satysfakcjonujące. Na Twitterze lub znów na Reddicie pytam ludzi o strony, gdzie najlepiej szukać mieszkania do wynajęcia, bo pierwsze wyniki z wyszukiwarek bardzo rzadko pokrywają się z faktyczną użytecznością serwisu. Forum to też dobre miejsce do pierwszych poszukiwań. Konfrontuję więc oferty, orientuję się w rynku wynajmu i standardach. Raczej nie wynajmę nic na długi okres bez wcześniejszego obejrzenia miejsca, ale jeśli ktoś na wstępie nie wymaga za dużo, to czasem może się to udać. Sama jestem po takim wynajmie tylko po zdjęciach i powiem szczerze, mieszkałam tam najdłużej i dalej z czułością myślę o tym mieszkaniu. Ale jak można się oprzeć takiej kamienicy?
Mieszkam w tej chwili dwieście kilometrów od rodzinnego miasta, przyjeżdżam tam raz na rok. Jeśli wyjadę za granicę, nic się nie zmieni. Nic. Będzie nas dzielić trochę więcej kilometrów, ale co za różnica czy dwieście, czy dziesięć razy więcej, skoro nadal mogę przyjeżdżać na Święta i dzwonić raz w tygodniu?
Kocham czasy, w których żyjemy.
Za aplikacje, które robią wiele rzeczy za nas. Wyświetlą alert pogodowy na telefonie, jeśli zbliża się potężna burza czy grad lub gdy słońce świeci za mocno i trzeba pamiętać o filtrze. Mogą przetłumaczyć nam słowa obcokrajowca, a Swarm podpowie, jeśli jakiś znajomy jest niedaleko. Możemy zrobić zakupy bez wychodzenia z domu, wreszcie przemyślane, a nie zbierane z półek na szybko, byle jak najszybciej mieć je z głowy. I choć czasem zachodzą te aplikacje trochę za daleko, to i tak w większości przypadków są naprawdę przydatne.
Za świat, który stał się dla nas wszystkich trochę bardziej otwarty – podróże są łatwiejsze i tańsze, komunikacja prostsza i bardziej dostępna, a większość informacji mamy na wyciągnięcie ręki, obojętne na jaki temat.
Za granice i różnice kulturowe, które w internecie przestają mieć znaczenie, bo najważniejsze są nasze zainteresowania i to, jacy jesteśmy. Kolor skóry czy wyznanie przestają być istotne, bo możemy nawet nie być ich świadomi.