Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Licz kroki! To motywuje

Licz kroki! To motywuje

Norbert Cała
norbertcala
0
Dodane: 9 lat temu

Pisałem ostatnio o tym, jak ważne, jest liczenie kalorii w procesie odchudzania, ale też prowadzenia zdrowego trybu życia. Wspominałem w tym artykule też o liczeniu aktywności fizycznej, bo ta informacja może być potem wykorzystana do zmiany naszego bilansu kalorycznego. Fajnie też zwyczajnie wiedzieć, czy ruszamy się wystarczająco. Czasem, mimo że jesteśmy bardzo „zabiegani” okazuje się, że w ciągu całego dnia praktycznie nie ruszyliśmy się z fotela. Wiedza o tym może nas bardzo dobrze zmotywować do działania, wiadomo też, że trening niezarejestrowany w odpowiedniej aplikacji i niewrzucony na fejsa się nie liczy.

Moda na rejestrację aktywności zaczęła się kilka lat temu, gdy pojawiły się proste trakery przypinane do paska. Teraz sposobów na rejestrację naszej aktywności mamy całą masę. Są lepsze i gorsze. Skupię się na trzech, choć tak naprawdę na dwóch, ale zasada działania innych i wpływ na naszą motywację jest tak naprawdę taka sama. Ja swoje „życie” rejestruję na Apple Watch lub na FitBit Blaze. Jedno i drugie to, jak pewnie wiecie, zegarek. Oprócz możliwości rejestracji aktywności fizycznej dostaniemy więc także powiadomienia z telefonu i informację o czasie – ale to akurat chyba najmniej istotne w zegarku.

Zazwyczaj używam Apple Watch. Oczywiście, mierzy on klasycznie po prostu kroki, które robimy w ciągu dnia i zamienia je na ilość aktywnie spalonych kalorii. To właśnie kaloryczny cel ustawiamy sobie w zegarku i staramy się w ciągu dnia „zamykać” kółka. Interfejs Apple Watch w części poświęconej naszej aktywności jest zbudowany właśnie na bazie kółek, stąd tak popularne wśród jego użytkowników określenie zamykania kółek. Kółka są konkretnie trzy, liczba spalonych aktywnie kalorii, liczba minut ćwiczeń oraz długość czasu „Na nogach”, czyli godzin, w trakcie których wstaliśmy choć na kilka minut. Apple Watch sam próbuje rozpoznawać nasze minuty ćwiczeń i automatycznie dodawać je do naszych statystyk. Wychodzi mu to różnie, ale przeważnie działa. Niestety, Apple Watch nie rozpoznaje sam treningu, czyli jeśli chcemy, aby nasze tętno było monitorowane w ciągły sposób, a trening zapisany w aplikacji, musimy to ręcznie uruchomić.

Aktywności mamy kilka do wyboru – bieganie na bieżni, w terenie, orbitrek, marsz, rower lub inny typ. Bardzo ciekawy jest tryb treningu na rowerze, ponieważ wtedy zegarek działa jak komputer rowerowy i wyświetla nam szybkość i przejechane kilometry. Po treningu dostajemy dość skromną informację o jego przebiegu wraz z liczbą spalonych kalorii oraz średnim tętnem. Apple Watch ma też wbudowany system motywacyjny: jeśli zbyt długo siedzimy, wysyła nam informację, że powinniśmy ruszyć dupę i się poruszać. W nadchodzącej nowej wersji systemu będzie dodatkowo przypominał nam o prawidłowym oddychaniu i da możliwość dzielenia się naszą aktywnością z innymi użytkownikami. Obecnie dzielenie się danymi na zewnątrz jest możliwe przez HealthKit.

Drugim sposobem, w jaki monitoruję aktywność, jest aplikacja i urządzenia FitBit. O ile w przypadku Apple Watch uważam, że aplikacja jest najsłabszą stroną całości, to w przypadku FitBita jest najlepszą. Przede wszystkim FitBit potrafi sam rozpoznać nasz trening i uruchomić odpowiedni program. Rozpoznaje nawet tak dość egzotyczne rodzaje aktywności, jak tenis. Po skończonym treningu dostaniemy bardzo dokładny wykres tego, jak przebiegał, ze szczegółową informacją o tętnie, jakie mieliśmy w poszczególnych fazach treningu. Bardzo fajną cechą aplikacji FitBita jest też jej część motywacyjna. Przede wszystkim możemy bardzo łatwo budować swoją społeczność znajomych, którzy również używają FitBita i ścigać się z nimi na „kroki”. Taka konkurencja trwa cały czas i gdy jesteśmy blisko osoby, z którą chcemy się ścigać, a tracimy do niej „kilka” kroków, to bardzo to motywuje do wyjścia na spacer lub przebiegnięcia kilku kilometrów. Niestety, FitBit całą aktywność przekłada na kroki, co nie zawsze oddaje faktyczny stan, szczególnie podczas treningów siłowych.

Przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli motywacji. Cała moja przygoda z większą aktywnością rozpoczęła się od , czyli tygodniowych zmagań moich z Dominikiem o liczbę zrobionych kroków. Niespecjalnie lubię przegrywać, ten rodzaj motywacji bardzo mi więc odpowiadał. Potrafiłem chodzić od 22:00 w nocy do 4:00 rano, aby tylko pokonać Dominika. Co powinniście robić, aby również odczuć pozytywną motywację? Najlepiej znajdźcie sobie partnera, z którym będziecie się ścigać na spalone kalorie lub na zrobione kroki. Nic tak bardzo nie motywuje, niż chęć wygrania w jakiejś konkurencji z żywą osobą. Aplikacje tego typu pomogą Wam znaleźć prawdziwych przeciwników, z którymi wcale nie musicie spotkać się o 12:00 na bieżni.

Ustawcie sobie też jakiś własny cel, może być to liczba kroków – na przykład 10 000 dziennie – może być to liczba spalonych kalorii, w moim przypadku to 800. Gdy pod koniec dnia brakuje niewiele, aby „zamknąć” kółka, to taka informacja może doskonale zmotywować do dodatkowej wieczornej aktywności. Oczywiście, dzięki wymianie danych z innymi systemami, możemy też użyć tych informacji do ustalania naszego bilansu kalorycznego. To da nam dodatkową motywację, jeśli lubimy jeść – im więcej przejdziemy danego dnia, tym więcej możemy zjeść. Ten sposób stosuje na przykład Dominik.

Zupełnie na koniec chciałbym doradzić Wam jakiś konkretny sprzęt do monitoringu aktywności, ale w zasadzie co byście nie kupili, to pewnie spełni Wasze oczekiwania. Ważne jednak, aby to urządzenie potrafiło mierzyć puls, wtedy dane o aktywności są zdecydowanie dokładniejsze.

Norbert Cała

Jedno słowo - Geek.

norbertcala
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .