The Sex Factor
Żyjemy w świecie, w którym w telewizji prym wiodą seriale paradokumentalne i reality show. Od „Szkoły” czy „Trudnych spraw”, przez „Detektywów” aż po „Mam talent”, „Big Brother” czy „Warsaw Shore”. Branża porno wreszcie podchwyciła temat i po wielu latach od ogłoszenia koncepcji powstał „The Sex Factor”, czyli reality show mające na celu znalezienie nowych twarzy dla tego biznesu. Główną nagrodą jest milion dolarów i automatycznie status supergwiazdy porno.
W jury programu zasiadają: Keiran Lee, Asa Akira, Tori Black, Remy LaCroix oraz Lexi Belle. Myślę, że większość ludzi chociaż jedno z tych nazwisk skojarzy, bo są to naprawdę znani w branży ludzie. I lubiani!
Cztery tygodnie temu pojawił się pierwszy odcinek „The Sex Factor”.
W zawodach bierze udział szesnastu uczestników; osiem kobiet i ośmiu mężczyzn, wyłonionych na trwających od ponad roku castingach.
Mamy tu przekrój: od słodkich dziewczyn z sąsiedztwa, po zadziorną Adrian Lee Ray z wygoloną do połowy głową, kolczykiem w nosie, tunelami w uszach i kolorowymi włosami. Co ciekawe, w jej przypadku wygląd zdecydowanie nie idzie w parze z charakterem.
Po męskiej stronie jest kilku gości, na których patrzeć się nie da, coś na kształt hipstera, który już po samej minie sądząc, ma za wysokie ego, jedno albo dwa typowe „ciacha” i parę „egzemplarzy”, na które nikt nigdy nie zwróciłby uwagi.
Wróćmy jednak do fabuły pierwszego odcinka. Tytuł „Battle of Sexes” nie jest oczywiście przypadkowy i zobaczyć w nim możemy trzy konkurencje, w których rywalizują płcie. Drużyna, która wygrywa, ma prawo wyboru dwóch osób z drugiego zespołu mających opuścić program.
Szczegółów Wam nie zdradzę, ale powiem, że to było ciekawe i trochę szkoda, że tylko pierwszy odcinek zawierał tego typu rywalizację. Z drugiej strony, kolejne odcinki skupiają się już na technicznych aspektach pracy w branży porno, zarówno w kontekście zdjęć, jak i filmów.
Jestem wymagającym widzem przy filmach czy serialach. Ujęcia muszą być dobre, a fabuła – sensowna, świetnie, jeśli potrafi mnie zaskoczyć. Nawet jeśli aktorzy niedomagają, to wiele innych czynników sprawia, że w ogólnym rozrachunku coś jest po prostu dobre.
Jednocześnie bardzo lubię oglądać „Geordie Shore” i nie patrzę z niesmakiem na naszą rodzimą serię „Warsaw Shore”. To czysta rozrywka, chociaż w dość ordynarnej formie. Zupełnie inny styl życia niż ten, który ja preferuję, ale w sumie całkiem interesujące.
I gdzieś pośród tego jest „The Sex Factor”. Porno reality show, w którym przez większość czasu występują nadzy ludzie i robią rzeczy, o których głośno mówić nie można. Niemniej to się po prostu dobrze ogląda, chociaż trzeba lekko ściszyć telewizor, żeby nie zgorszyć sąsiadów, szczególnie jeśli mamy pootwierane okna. To trochę inne spojrzenie na całą branżę, to rzeczy, których nie jesteśmy świadomi jako okazjonalni widzowie.
Czasem pojawiają się w programie sceny, na które nie mogę patrzeć, ale przez większość czasu (poza brakiem ubrań) nie różni się to reality show od innych. Część uczestników się kocha, część nienawidzi, są fochy i krzyki, rozstania i kiełkujące przyjaźnie. Dobrze się patrzy na te chwile, kiedy jurorom podoba się nasz ulubieniec, ze smutkiem żegna się te ciekawe osoby, dla których zawody się już skończyły.
„The Sex Factor” jest produkowany przez xHamster, a ze strony projektu możemy wyczytać, że w przyszłym roku pojawią się jeszcze dwa nowe programy w tej konwencji. Można się również już zgłaszać do drugiego sezonu. Oby przyszło nam krócej czekać, niż teraz czekaliśmy.