Officine Panerai w Wenecji
Na rynku nie ma wielu zegarków, które odpowiadałyby mi designem. Jednym z wyjątków jest Omega Seamaster Planet Ocean 600M w wersji z czarnym gumowym paskiem, czarną tarczą i czarnym, polerowanym pierścieniem wokół tarczy z 2009 roku. Aktualny model, różniący się niektórymi odcieniami, już do mnie nie przemawia. Podobnie wersja Deep Black, o której pisałem dwa tygodnie temu.
Kilka lat temu w oko wpadły mi „mniejsze” Paneraie, a przez mniejsze mam na myśli o rozmiarze koperty nieprzekraczającej 45 milimetrów. Przez ostatnie cztery lata marzył mi się Luminor PAM00112 (z brązowym skórzanym paskiem zamiast czarnego), ale przez ostatnich kilka dni uwodzi mnie również Radiomir, a już szczególnie modele PAM00643 i PAM000425 – niestety ten ostatnio ma kopertę w rozmiarze 47 milimetrów, która jest już zdecydowanie za duża, ale tarczę ma przepiękną.
Odkąd spodobały mi się Paneraie, unikałem ich sklepów jak ognia. Wiedziałem, że jak wejdę do któregoś, to trudno będzie wyjść bez prezentu dla samego siebie. Ten wyczyn udał mi się między innymi w Rzymie, Paryżu i paru innych miastach, ale przypadkowo wpadłem na tę markę pół roku temu na Heathrow. W tym tygodniu powtórzyłem tę głupotę w Wenecji…
Sklepik firmowy Officine Panerai znajduje się na placu św. Marka, pod arkadami, zaraz obok Rolexa, IWC i innych „dużych” marek – jest naprawdę niewielki i łatwo go przegapić. Aby dostać się do środka, należy najpierw wcisnąć przycisk obok drzwi, celem zgłoszenia swojej chęci. Drzwi, wyposażone w bardzo grubą taflę szkła, zostaną odblokowane dopiero po zlustrowaniu chętnego przez pracownika firmy – środki bezpieczeństwa najprawdopodobniej wynikają z faktu, że w środku znajduje się kilkaset tysięcy Euro w zegarkach.
Jak już udało mi się wejść, zostałem przywitany pytaniem o to, co mnie interesuje. Oczywiście bez wahania wskazałem na Luminora w trzech różnych wersjach, w tym absurdalnie drogiego PAM00441 z ceramiczną kopertą. No i stało się najgorsze, to co podejrzewałem – zakochałem się w Paneraiach bardziej, niż wydawało mi się to możliwe. Problem tylko w tym, że tak wiele z nich mi się podoba, że nie wiem, który jest tym właściwym. Wiem jedynie, że żadna ze specjalnych edycji na 2016 rok nie przypadnie do gustu mojemu portfelowi – model widziany obok tego akapitu kosztuje więcej niż porządne Porsche… lub dwa. Oczywiście nowe.