Mój pierwszy Mac – Biały Macbook
Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Pierwszy obejrzany film, pierwszy pocałunek, pierwszy… ekhm… pierwszy komputer, no i pierwszy Mac. Jak to się u mnie zaczęło? Kiedy rozpoczęło się uzależnienie od komputerów firmy Apple? Jak teraz na to patrzę, to kilka lat temu.
Pierwsza moja styczność z Macintoshami to końcówka roku 2003, kiedy u jakiegoś znajomego zobaczyłem system w wersji 10.3 Panther. Całe życie z tradycyjnym PC i jakoś niespecjalnie to do mnie przemówiło. Dziwne to jakieś takie było. Później w roku 2006 ponownie udało mi się pobawić chwilę z systemem od Apple. To była już wersja 10.4 Tiger, która do tej pory jest moją ulubioną. Koleżanka miała białego iBooka, którego przywiozła sobie z USA. Sam komputer niesamowicie mi się spodobał (taki biały, dopracowany i elegancki), ale system wciąż był chyba nie dla mnie. Po prostu przyzwyczajenia z Windowsa brały górę i nie umiałem się po tym poruszać. Mój osobisty przełom nastąpił na początku roku 2008.
Uzbierałem trochę gotówki i postanowiłem kupić sobie nowy komputer. Męczyło mnie już to wielkie blaszane pudło pod biurkiem, które nie dość, że zajmowało od groma miejsca, to jeszcze ciągle się psuło, zawieszało i miałem ochotę sprawdzić, jaką prędkość osiągnie podczas podróży z mojego okna w stronę chodnika. Postanowiłem więc kupić sobie coś nowszego i tym razem laptopa. Niestety, nie mogłem znaleźć nic ładnego – w końcu komputer to coś, przy czym spędzam większość dnia, więc chciałbym, by jakoś to wyglądało, a nie było kolejnym „pospolitym blaszakiem”. Nie wiem właściwie, jak to się stało, ale do głowy przyszła mi myśl: „A może Mac?”. Nie wiedziałem zbyt wiele o tych komputerach. Pooglądałem trochę zdjęć i bardzo mi się podobały. Nie czytałem za wiele specyfikacji technicznych, bo nigdy nie przykładałem do nich zbytniej wagi. Ale gdzie nie zajrzałem, to czytałem, że to „po prostu działa”. Jestem człowiekiem, który często robi rozmaite zakupy pod wpływem impulsu. W tym przypadku było podobnie. Nie chodziłem nigdzie oglądać tych komputerów, by się nimi pobawić. Po prostu poszedłem do sklepu i kupiłem. Bałem się nieco, bo w końcu tani sprzęt to nie był, ale raz się żyje.
Po powrocie do domu otworzyłem pudełko i wszystko było piękne. Dbałość o szczegóły samego opakowania sprzętu powaliła mnie. Otwieram klapę komputera, włączam go. Jeszcze dosłownie kilka minut na podstawową konfigurację i… wszystko po prostu działa. To było niesamowite. Zupełnie jakby mój świat wywrócił się do góry nogami. Przyzwyczajony do tego, że zawsze po pierwszym uruchomieniu musiałem instalować tony oprogramowania, by móc pracować, tu nie miałem takiej konieczności. Wszystko, co było mi niezbędne, zawierał sam system już w wersji fabrycznej. W dodatku wszystko czyste, ładne, inne. To była zmiana, której potrzebowałem.
W ciągu dwóch dni zakochałem się w moim nowym komputerze i wiedziałem, że już nigdy nie wrócę do konkurencyjnego systemu ani sprzętu. To był biały MacBook, ten plastikowy. Służył mi nieprzerwanie przez ponad 3 lata, aż w końcu padła w nim matryca. Zdarza się, to przecież tylko sprzęt. Ale poza tym nigdy nie miałem z nim problemów. Nie musiałem nic formatować, instalować na nowo, nic. Bateria działa super po kilka godzin dziennie, podczas gdy moi znajomi z laptopami musieli praktycznie cały czas mieć ładowarkę pod ręką. Szybko zaczęło przybywać u mnie sporo innych sprzętów firmy Apple. Dziś nie wyobrażam sobie bez nich życia, bo bardzo mi je ułatwiły i sprawiły, że obcowanie z technologią stało się najzwyczajniej w świecie przyjemne. Zero stresów, a przynajmniej nie takich, jakie miałem wcześniej.
To była decyzja podjęta pod wpływem impulsu, ale dziś mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najlepszych impulsów w moim życiu. Czasami opłaca się podążać za przeczuciem. Cieszę się, że mój pierwszy Mac wylądował na moim biurku. Teraz leży w szafie, czekając aż kiedyś dam mu jeszcze trochę drugiego życia. Nie zapomniałem o Tobie, Przyjacielu. Jeszcze coś kiedyś wspólnie razem zrobimy.
Tekst powstał w całości na Macu (moim drugim).
—
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2014