Mastodon

Pliki iWorka to ZIPy

15
Dodane: 14 lat temu

iworkRedaktorzy serwisu Finerthingsinmac.com odkryli, że pliki stworzone w iWork (przez Pages, Numbers czy Keynote) to tak na prawdę są ZIPy, w które zapakowane są pliki XML, plist oraz PDF i JPG.

Dzięki temu, możemy teraz bez problemu wysyłać nasze dokumenty iWorkowe pecetowcom z informacją, żeby zmienili u siebie rozszerzenie na ZIP.

Będą mogli wtedy bez problemu przejrzeć nasze dokumenty jako PDFy.

Dominik Łada

MacUser od 2001 roku, rowery, fotografia i dobra kuchnia. Redaktor naczelny iMagazine - @dominiklada

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 15

Czy redaktorzy MJ – weterani makowi – nie wiedzieli, że w OS X od dawien dawna istnieje kategoria plików, które w rzeczywistości są folderami zawierającymi dane w postaci innych plików? Być może Apple używa jakiejś formy kompresji, stąd można je potraktować jako zipy. Ale de facto są to foldery z rozszerzeniem pliku, rozpoznawane przez konkretne aplikacje jako pliki. Łatwo je przeglądać klikając z Ctrl i wybierając Pokaż Zawartość. W iLife używane co najmniej od 06 (chyba, że 09 coś zmienia, w co wątpię). Z moich doświadczeń wynika, że w Windows taki plik pokazywany i traktowany jest jako folder, który można otworzyć bezpośrednio. A stronka, z której wzięliście informację – skądinąd fajna i pożyteczna, pewnie należy do jakiegoś makowego juniora, który czasem dokonuje “epokowych odkryć”. :)
Resztę dopowiedział Mario.

Ad Mario: Tak, łatwiej, o ile takiego pliku już się nie wysłało.
Ad Makojad: Owszem, wiemy, ale w tym przypadku nie jest to taki rodzaj pliko-katalogu. Kliknięcie z Ctrl w plik iWork nie umożliwi przejrzenia jego wewnętrznej struktury.
Ad maciek: Owszem, ale też nikt nie twierdzi, że to jakaś innowacja.

I teraz ogólnie: Zwróćcie Panowie uwagę na nazwę tego działu: „Tips & Tricks”. Informacje z tej kategorii to krótkie notki na temat mniej znanych aspektów naszego osprzętu i oprogramowania. Dla części osób będą one czymś odkrywczym, dla części znanymi od dawna informacjami. Wbrew pozorom, rzeczy oczywiste dla doświadczonych użytkowników są często odkrywcze dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z platformą Apple. Jak, przykładowo, wpływ klawiszy modyfikujących na menu. Dlatego, zamiast złośliwostek, oczekiwałbym po tak doświadczonych jak Wy użytkownikach, że tego rodzaju notki poszerzycie dodatkowymi informacjami w Waszych komentarzach. Pamiętajcie, proszę, że zaglądają tu również nowicjusze. Spróbujcie spojrzeć na ten dział również ich oczami.

@Piotr Chyliński:
Piotrze, w iWork08, którego używam jest dokładnie tak jak napisałem powyżej. Po napisaniu komentarza sprawdzałem sposób z zipem – nie działa na moich plikach. Sprawa zipa nie jest więc wcale tak oczywista, choć za posądzenie o niewiedzę należy się Wam ode mnie słowo: przepraszam. :)
Jeśli zwracasz uwagę, że informacja zapożyczona przez Was z wymienionego serwisu, ma być częścią Waszej bazy “Tips&Tricks”, to z pewnością sprawdzenie jej przed publikacją i uzupełnienie w postaci dodania istotnego dopisku “działanie sprawdzone w iWork09” byłoby wartością zarówno dla młodszego, jak i starszego użytkownika (dla piszącego te słowa również). Uniknęlibyśmy także nieporozumienia – wówczas mój pierwszy komentarz miałby formę dopełnienia, a nie uwagi kierowanej pod Waszym adresem (czy jak to określiłeś “złośliwostki”). ;)
Myślę, że kierowanie do czytelników prośby o “poszerzanie informacji w komentarzach” musi być najpierw poprzedzane rzetelnym sprawdzeniem i uszczegółowieniem informacji przed publikacją. To do Was w pierwszej kolejności należy zadanie, by Wasze “Tips&Tricks” były jak najbardziej rzetelne i pomocne.
Moja uwaga pozostaje aktualna w części gdzie dotyczyła samego źródła informacji (którego pożyteczności ogólnej nie kwestionuję) i Waszej bezrefleksyjności. Na Finerthingsinmac.com ów trick jest podany bardzo oględnie, bez uszczegółowienia jakiej wersji iWork dotyczy (a to przecież istotne w tym wypadku – na tym polega “finer”). Wy zaś skorzystaliście z informacji w dokładnie tej samej postaci. Skopiowaliście nawet wniosek, który – jak zauważył słusznie Mario – nie jest aż tak oczywisty dla użytkowników iWork09, którzy w przyszłości planują wysyłać dokumenty z np. Pages do użytkowników pecetów. W poprzednich wersjach istnieje export do .pdf, który też rozwiązuje problem odbiorców-pecetowców.
Pozdrowienia. :)

P.S. Albo nie zauważyłem, albo coś się zmieniło, ale na stronce Finerthingsinmac.com jest wyraźnie napisane teraz “iWork’09 files”. No więc do nich pretensji mieć nie mogę i cofam je. Za to Wy przeoczyliście ten szczegół, a warto wersję wyraźnie zaznaczyć. Teraz ratuje Was tylko link. ;)

@Piotr Chyliński: Piotrze, jesteśmy obaj inteligentnymi ludźmi, nie zaniedbuj naszej inteligencji tak płytkim i pokrętnym wnioskiem końcowym. ;)
Jeśli przeoczyliście wzmiankę “09”, za negatywne następstwa tego zaniedbania (np. nieporozumienia) ponosicie wyłącznie Wy odpowiedzialność. Nie jest winą czytelników, że używają np. iWork08, a Wasz trick jest w takich okolicznościach, mówiąc krótko, do bani. Czytelnik Mario dał przykład, iż okoliczności “do bani” nawet dla właściwych adresatów tricku (posiadających iWork09) jest więcej.
A uszczegółowienia której wersji iWork dotyczy Wasz wpis wciąż nie ma na tej stronie. I to jest najbardziej “zabawne”, moim zdaniem. Wciąż nie wyciągneliście wniosków z dyskusji. Próbując sprowadzić rzecz do absurdu, Piotrze, nie zauważasz, iż największym absurdem jest brak dopisku “09” po tylu komentarzach.

Nie, nie uważam. To tekst Dominika i to on zdecyduje, czy ten dopisek był wynikiem przeoczenia, braku w oryginalnym tekście, czy jest zamierzonym efektem jakiegoś innego, planowanego tekstu.
Natomiast Twoje tłumaczenie nie zmienia faktu, że pierwotne zastrzeżenia dotyczyły rzekomej błahości i oczywistości informacji. Kwestia „jak jest w której wersji iWork” wynikła dopiero w trakcie rozmowy, więc skupianie się teraz wyłącznie na niej i udawanie, że było inaczej, rzeczywiście jest płytkie i pokrętne. Tym bardziej, że aktualną wersją pakietu iWork jest wersja 09. Jak już wcześniej napisałem, to mają być krótkie notki, więc siłą rzeczy nie mogą przedstawiać całej historii danego programu. A być może w wersjach jeszcze wcześniejszych to był zupełnie regularny plik danych, o czym również Dominik nie napisał. Może, po prostu, wymagania należy dostosować do formy. Inne do krótkiej notki sygnalizującej zagadnienie, a inne do jego obszernego omówienia. Zresztą, o ile pamiętam, zwracałem Ci już na to uwagę w zupełnie innym miejscu. Jeżeli chcesz się chwalić obszernością swojej wiedzy, podtrzymuję zaproszenie do pisania na łamach MJ. Będzie to bardziej na miejscu niż uszczypliwości, że ktoś napisał coś innego, niż Ty sobie wyobrażałeś.

@makojad: Faktycznie nie napisałem, że to jest iWork’09, ale załączone zdjęcie wiele sugeruje ;-)

Ja też dołączam się do zaproszenia do naszej redakcji – jesteśmy otwartą grupą i powiem więcej, lubimy jak w jednym miejscu znajdują się różne opinie i punkty widzenia.

@Piotr:
Piotrze, nie jestem pewien czy zrozumiałeś to co napisałem, naprawdę. Czy chęć wytknięcia mi poczynienia uszczypliwej uwagi (która moim zdaniem nie była zbyt uszczypliwa, ale powiedziałem przepraszam, warto zauważyć) nie zaślepia zmysłu krytycznego?
Zanim doszło do komentarzy Dominik nie dopisał, że chodzi o iWork09. Jakiekolwiek były czy są jego intencje, jest to błąd, który umniejsza wartość całego wpisu. Naiwnie tłumaczysz Dominika “krótką notką” czy “aktualną wersją”. Notka źródłowa jest również krótka, a jak się okazuje zawiera ten szczegół. Dlaczego? Gdyż jest on istotny. Nie dla historii aplikacji, ale w praktyce. Określa zakres działania opisywanego rozwiązania. Aktualność wersji jest dynamiczna i nie ma żadnego znaczenia w tego typu wpisie. Tu chodzi przede wszystkim o konkret. Nie musicie przeprowadzać badań historycznych, wystarczy dodać (za źródłem) małe uszczegółowienie i spokój. Wasz i czytelników. A jeśli nie ma ograniczenia do wersji, domyślnie dotyczy wszystkich wersji (lub jednej, jeśli jest tylko jedna). Oryginalny twórca tego tricku rozumie tę zależność, a Wy nie rozumiecie? ;) Mówiąc serio – myślę, że też to rozumiecie, skąd więc upór?
Dlatego kwestia wersji nie wyszła ot tak w rozmowie, ale wynikła bezpośrednio z zaniedbania Redakcji. Gdybym zdawał sobie sprawę, że chodzi o iWork09, mój pierwszy komentarz nie zawierałby uwagi skierowanej do Was, powtarzam to (a jeśli by zawierał, to byście słusznie popukali się w czoło w moim kierunku). W kwestiach merytorycznych opisywałem po prostu własne doświadczenie, bo tak się u mnie w iWork08 rzecz przedstawia. Za uszczypliwość domniemaną przepraszam (po raz kolejny), za to że Wasz trick nie sprawdza się w przypadku iWork08 przepraszać nie mogę.
Mnie nie chodzi o zakwestionowanie Waszego wpisu, Piotrze. Możecie dopisać “09”, wykasować naszą rozmowę i dla mnie będzie git. Mnie o to chodzi, by było jak należy. Przecież nie ja jedyny w Polsce korzystam z poprzedniej wersji iWork (tak myślę, może się mylę). Ktoś inny też to przeczyta i będzie zastanawiał/a dlaczego coś jest nie tak. I co sobie pomyśli? Pomyśli, że MJ ściemniało. ;) Okazuje się, że tu chodzi przede wszystkim o Wasz interes. Sprawa drobna, masz rację. Lecz po tym się poznaje rzetelność – po drobnych sprawach. Jeśli ktoś nie przywiązuje wagi do drobnego przekłamania, istnieje prawdopodobieństwo, że nie zwróci uwagi na poważne zaniedbanie, manipulację, przekłamanie czy co innego.
Cóż, jeśli tu chodzi o nieomylność Redaktorów MJ, to przepraszam, nie wtrącam się. ;) Na polu nieomylności nie mam żadnego doświadczenia i poległbym na całej linii. Ja jestem z tych, co umieją i pokazać błąd, i sami do błędu się przyznać. Ani pierwsza, ani druga rzecz łatwa nie jest, ale obie w życiu są arcyprzydatne. No i bez nieomylności to obawiam się, że do MJ się nie nadaję. ;)

@Dominik:
Ależ nie bierz mnie za nastolatka. Wymyślił ze zdjęciem wymówkę, też coś. ;) A jakie zdjęcie miałeś zamieścić, Steve’a Jobs’a? ;) Gdyby dziennikarstwo internetowe polegało na kreowaniu sugestii, to po lekturze polskiej sceny makowej musiałbym stwierdzić, że Apple wyprodukowało już ze czterdzieści tabletów, niebawem weźmie się za telewizory, pralki i lodówki, a cały świat to jeden wielki MacDisneyland, którego granice rozciągają się gdzieś od MyApple do AppleBlog. Zaś jego mieszkańcy – trzygłowi i czteroręcy (by móc okiełznać wielość produktów Apple) pracują i żyją tylko po to, by opróżnić kieszenie na święte słowa cesarza Stevenusa Jobiusa i rozkaz podległych mu władców blogów. A to tylko między innymi. ;)

Makojadzie drogi! Strasznie się rozpisałeś, ale z przykrością muszę to podsumować Twoimi własnymi słowami: nie jestem pewien czy zrozumiałeś to co napisałem. Ale to nic, po komentarzach w kolejnym wpisie z tej kategorii widać wyraźnie, że inne osoby wzięły sobie do serca moje wyjaśnienie. Niech więc będzie, że od początku chodziło Ci o brak informacji na temat wersji, a, broń Boże!, nie o to, że weterani makowi mogli nie wiedzieć o istnieniu tego rodzaju pliko-katalogów i innych „epokowych odkryciach”. Na zdrowie.

Piotrze, niektórym od serca do rozumu tak daleka droga, że nie udaje się jej nigdy pokonać. Jakże nierozumni bywają ludzie!
Jeśli nie wystarcza Wam, że 2 razy przeprosiłem Was za uwagi nt rzekomej niewiedzy o katalogach, jeśli nie doczytaliście, że sam nie zauważyłem “09” na stronie, z której wzieliście wiadomość, to czego jeszcze chcecie? Celebrujcie własny upór, który Wam nie pozwala zamieścić prostego “09” w powyższym wpisie! Celebrujcie Wasze racje i uwagi postronnych zapisane wszędzie, zaś nie w tym miejscu! Skoro przeprosin nie umiecie przyjąć, upajajcie się własną “szkodą”!
Niektórzy “biorący do serca” nie zrozumieją i nie otworzą oczu nawet wówczas gdyby im sto razy czarno na białym wykładać, nawet gdyby błagać i do stóp padać. Ode mnie już słowa nie usłyszą na ten temat.