Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Cała Muzyka – 2012/01

Cała Muzyka – 2012/01

1
Dodane: 12 lat temu

Przyzwyczailiśmy się do tego, że styczeń to miesiąc podsumowań wszystkiego, co wydarzyło się w ubiegłym roku. Wszelkiego rodzaju media na całym świecie robią rankingi dosłownie wszystkiego, w których dowiadujemy się, kto rzekomo był najlepiej ubrany, najseksowniejszy itd…

My postanowiliśmy nie być gorsi i zrobić mini podsumowanie tego, co wydarzyło się w muzyce w 2011 roku. Przede wszystkim wydarzeniem roku było kwietniowe wydanie Waszego ulubionego i ukochanego iMagazine, a to wszystko za sprawą uruchomienia rubryki „Cała muzyka”. Oczywiście żartuję i wszyscy wiemy, że to wrzesień był przełomem dla każdego nadgryzionego użytkownika. 19 września, gdy odpaliliśmy naszego Maca i zalogowaliśmy się do iTunes Store, w górnej belce pojawiła się nowa kategoria „Music”! Znaczyło to, że w końcu każdy bez kombinowania mógł zakupić muzykę na polskim koncie. Razem z Norbertem, od kwietnia opisaliśmy dla Was 21 płyt, które nie zawsze były nowościami, jednak w jakiś sposób nas zainteresowały. Nie jesteśmy krytykami muzycznymi, a w „Całej muzyce” chcemy podzielić się tym, co nam się podoba i nie kierujemy się kompletnie niczym innym. Dlatego musicie nam wybaczyć, jeśli jesteśmy za bardzo monotonni w gatunkach i nie opisujemy np. ciężkiego metalu. Wracając do podsumowań, to ubiegły rok padł łupem młodziutkiej Adele, której album 21 wydany w styczniu górował i nadal góruje na większości list przebojów w tym iTunes Store. Na scenie pojawiło się sporo świetnych debiutów wschodzących gwiazd. Młodziutka i mega utalentowana Selah Sue, grupa Foster The People z hitem „Pumped Up Kics” z albumu „Torches” oraz clubowy David Guetta i jego „Nothing But the Beat”.

Rok 2011 to wysyp albumów spod rąk wielkich gwiazd, a na takie płyty zawsze się czeka i ma się wobec nich duże oczekiwania. Nie zawiódł Jay-Z z Kanye Westem w „Watch The Tron” i Beyonce,, której „4” mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Red Hot Chili Peppers trochę rozczarowało płytą „I’m With You”, ale za to Coldplay albumem „Mylo Xyloto, który jest inny niż dotychczasowe mnie osobiście zniszczył. Na koniec wspomnę o „Best of”, których w tym roku był prawdziwy wysyp. Sting podsumował „25” lat na scenie, oprócz niego są też albumy takich gwiazd jak Pink Floyd, Sade, AC/DC, Fran Sinatra oraz Czesław Niemen.

Coldplay – Mylo Xyloto

Dekada na scenie, a w tym czasie sprzedaż przekraczająca 50 milionów sztuk to trzeba przyznać nie lada wyczyn. Czterech Chłopaków z Anglii zawojowało już cały świat, stając się mega gwiazdami, chodź ich starzy, wierni słuchacze nie do końca są z tego faktu szczęśliwi. Zaczynali od alternatywnego rocka, który miał swój szczególny klimat, za co pokochały ich tysiące fanów na wyspach i duża grupa na całym świecie. Później ich sukces zaczął rozprzestrzeniać się z prędkością światła po całym świecie, dorównując nawet swoim kolegom z U2.

Kolejne albumy grupy stawały się coraz bardziej elektroniczne, a najnowsze dziecko „Mylo Xyloto” osiągnęło tego apogeum. Nazywanie Coldplay brytyjską najpopularniejszą grupą rockową jest już nieaktualne, to nie jest rock, to nie jest nawet indie rock. Zespół stworzył swój świat i było to bardzo sprytne, bo dzięki temu nie mają konkurencji, są monopolistami na rynku. Dlatego teraz Coldplay jest w szufladzie Alternatywnej, czytaj nie wiadomo co to do końca jest.

Oczywiście takim zagraniem narazili się starej gwardii słuchaczy, którzy pamiętając jeszcze ich pierwsze wydawnictwa, po przesłuchaniu „Mylo Xyloto” stracili wiarę w powrót do starych czasów grupy. Ja nie należę do starej gwardii i nowa płyta zdecydowanie przypadła mi do gustu. Zamierzam bronić członków zespołu, a to dlatego, że rozumiem artystów, którzy nie chcą stać w miejscu. Ile można tworzyć ciągle to samo? Niby dlaczego mają się ograniczać? Jestem pewny, że ten album brzmi dokładnie tak jak tego chcieli, zrobili coś innego i wyszło im to świetnie. Można przyczepić się do gościnnego udziału Rihanny i numer z Jej udziałem jest najgorszy na krążku, jednak całość to kawał dobrej muzyki. Podoba mi się przede wszystkim spójność każdego utworu, strasznie łatwo się tego słucha, dzięki czemu płyta super zabija czas. Nie ma jakiegoś miażdżącego turbo hitu, ale brak też na niej numerów do omijania, a to się bardzo ceni. Nie pozostaje nic innego jak czekać do 19 września (tak rok po uruchomieniu iTunes Store w Polsce) na koncert Coldplay, który odbędzie się w miejscu niesamowitym, bo na Stadionie Narodowym. Każdy, kto widział, co zrobili na Open’erze wie, że koncerty to chłopaki potrafią grać jak mało kto na tej planecie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .