Mastodon

Test i recenzja – Philips Fidelio SoundRing DS3880W

Norbert Cała
norbertcala
1
Dodane: 11 lat temu

Apple – podjęciem decyzji o zmianie złącza – zabija w pewnym stopniu rynek stacji dokujących, jednocześnie dając solidnego kopniaka głośnikom wspierającym możliwość przesyłania dźwięku za pomocą technologii AirPlay. Takim urządzeniem jest Philips Fidelio SoundRing DS3880W.

Premiera iPhone’a 5, nowego iPoda Nano oraz Touch pokazują bezsprzecznie, że powoli będziemy musieli zapomnieć o mówieniu „stacja dokująca” w odniesieniu do głośników kompatybilnych z iUrządzeniami. Najzwyczajniej w świecie, nie będzie można niczego w nich zadokować, bo pewnie bardzo mało urządzeń będzie miało wbudowane nowe złącze. Apple, decyzją o zmianie złącza, zabija w pewnym stopniu rynek stacji dokujących, jednocześnie dając solidnego kopniaka głośnikom wspierającym możliwość przesyłania dźwięku za pomocą technologii AirPlay. Tę bezprzewodową technologię znamy od bardzo dawna, a w najbliższym czasie, większość testowanych głośników właśnie w ten sposób będzie się komunikowała z iUrządzeniami. Takim urządzeniem jest Philips Fidelio SoundRing DS3880W.

Wizerunkowo dobry zabieg

Philips, jakiś czas temu, zaczął wprowadzać na rynek markę Fidelio, która ma konkurować pod względem jakości dźwięku i “dizajnu” z markami tradycyjnie pozycjonowanymi wyżej. To wizerunkowo dobry zabieg. Philips kojarzy się przecież głównie ze sprzętem AGD, a mi ostatnio ze smoczkami, a na pewno nie z Hi-Fi z wyższej półki. Testowaliśmy już w redakcji kilka produktów z tej serii i muszę powiedzieć, że udaje się im to znakomicie, niestety to samo dotyczy ceny.

Kosztujący około 1500 zł Fidelio SoundRing DS3880W to jeden z mniejszych głośników linii Fidelio i też jeden z ciekawszych. Jak można wyczytać z nazwy, głośnik ma kształt niewielkiego ringu. Jest on pokryty szarą, materiałową siatką maskującą. Wnętrze ringu, oraz pasek przechodzący po jego szczycie, zostały wykonane ze srebrnego metalu. Na pasku znajdziecie jedynie cztery przyciski sterowania. Razem z głośnikiem dostarczana jest specjalna podstawka, która jest stacją dokująca do tego głośnika. Podstawka jest również koloru srebrnego. Po wyjęciu głośnika z pudełka, przy pierwszym kontakcie organoleptycznym, robi on naprawdę dobre wrażenie. Dbałość o szczegóły wykończenia zdradza nam, że nie jest to tani produkt. Widać to zarówno w wyglądzie samego urządzenia, jak i w doborze użytych materiałów.

Przy łóżku i w salonie…

Nasz głośnik jest w pełni bezprzewodowym produktem. Wspomniana podstawka jest prawdziwą stacją dokującą. Głośnik możemy z niej zdjąć i używać w dowolnym miejscu, bowiem ma on wbudowany akumulator, pozwalający na prace nawet do pięciu godzin. W praktyce wyglądać może to tak, że stację dokującą dla głośnika mamy przy łóżku, a w dzień zabieramy go do tego pomieszczenia, w którym chcemy słuchać aktualnie muzyki. W połączeniu z technologią AirPlay uzupełnia się to rewelacyjnie i daje ogromną przyjemność z używania. AirPlay bowiem, umożliwia nam przesyłanie strumieniowe całej kolekcji muzycznej z programu iTunes na komputerze, lub z aplikacji na iPhone/iPad/iPod Touch bezpośrednio za pomocą Wi-Fi do głośnika. Jedyne, co musimy zrobić, to podłączyć głośnik do naszej sieci. To niestety, z racji braku wyświetlacza na głośniku, jest utrudnione. Najpierw musimy bowiem wprowadzić go w tryb Hosta, połączyć się z jego siecią i dopiero podłączyć go do naszej. Brzmi skomplikowanie, ale dołączona instrukcja przeprowadzi nas za rączkę.

Oczywiście, jeśli nie mamy urządzenia wspierającego AirPlay, to w zanadrzu jest złącze mini Jack i dzięki niemu możemy podłączyć dowolnego grajka, nawet tego z Androidem :). Co więcej, głośnik ma port USB, umożliwiający wygodne ładowanie urządzeń iPod, iPhone, iPad oraz każdych innych ładowanych za pomocą USB.

Nie problem jednak stworzyć dość drogi głośnik, który dobrze wygląda. Problemem jest stworzyć taki, który będzie jeszcze dobrze grał. Philips zastosował technologię nazwaną SoundRing, czyli centralny głośnik basowy i cztery wysokiej klasy przetworniki. Dwa przednie i dwa boczne, z neodymowymi magnesami, które emitują dźwięk we wszystkich kierunkach starając się zapewnić jego doskonałą wyrazistość w całym pomieszczeniu. Całkowita moc wyjściowa głośnika to około 16 W RMS.

I niestety, w tym miejscu napotykamy na pewien problem. Mimo zaawansowanego systemu głośników, jest to ciągle mała konstrukcja, która dodatkowo musi pomieścić w środku baterie. Odbija się to szczególnie na tonach wysokich. Brak dużego pudła rezonansowego powoduje, że tonom niskim brakuje głębi i niestety traci na tym odbiór głośnika jako całości. Nic nie pomagają nawet świetnie oddane tony wysokie i idealnie neutralny środek. Głośnik brzmi po prostu za płasko i zbyt mało dynamicznie jak na półkę cenową, na którą wskakuje.

Na szczęście – oprócz części hardwarowej – zadbano także o software. Dzięki aplikacji SoundStudio z AppStore mamy pełną kontrolę nad muzyką. Aplikacja oprócz dostępu do internetowych rozgłośni radiowych i możliwości kontroli odtwarzania, umożliwia także zmianę każdego aspektu dźwięku. Jest też tam opcja podbicia basów, która ratuje ten głośnik.

* * *

Całościowo, Fidelio SoundRing DS3880W to jednak udany produkt. Muszę nawet powiedzieć, że dawno żaden głośnik nie przyzwyczaił mnie tak bardzo do siebie. Możliwość zdjęcia go ze stacji dokującej i zabrania go w prostu sposób do łazienki lub kuchni jest po prostu genialną kwintesencją mobilności.

Ocena 5/6

Norbert Cała

Jedno słowo - Geek.

norbertcala
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

“Odbija się to szczególnie na tonach wysokich” – błąd, z dalszego kontekstu wynika, że niskich ;) Dziwię się też, że nigdy w testach takich sprzętów nie piszecie, że takie jednostkowe stacje, nieważne jak drogie i jak bardzo wypasione “technologie” stosujące nigdy nie są i nie będą w stanie zapewnić jednego – poprawnej stereofonii. A niektóre kosztują naprawdę sporo. W tym kontekście sprzedawanie przez nie dźwięku z góry poważnie okaleczonego jest jakimś nieporozumieniem. 1.5k – really?