Instagram – ja zostaję
Wiele się w ostatnim czasie mówi o Instagramie, serwisie w którym możemy publikować swoje zdjęcia, w założeniu, robione telefonem. Instagram ma miliony użytkowników i w kwietniu tego roku został kupiony przez Facebooka za ciężkie pieniądze – ponad 1mld USD.
Zamieszanie wynikło z faktu, że Instagram zmienił regulamin korzystania z usługi i zamieścił w nim punkt, sugerujący wg niektórych w swojej figurze stylistycznej, że mógłby sprzedawać do celów reklamowych zdjęcia użytkowników. Oczywiście bez dzielenia się z nimi dochodami z tego tytułu.
You agree that a business may pay Instagram to display your photos in connection with paid or sponsored content or promotions without any compensation to you.
Podniesione zostało larum. Wiele osób, oświadczyło, że odchodzą z Instagramu.
Jak widać protesty użytkowników były na tyle skuteczne, że kilka dni później Instagram wydał oświadczenie, o którym pisał m.in. The Verge, że wraca do pierwotnej wersji regulaminu, w której nie ma tego dyskusyjnego zapisu.
Niewątpliwie protest był potrzebny. Niewątpliwie zapis w regulaminie był kontrowersyjny, ale z drugiej strony wydaje mi się, że nie był do końca zrobiony z premedytacją. Myślę, że wyniknął z dwuznaczności mowy prawniczej. Myślę, że gdyby Instagram faktycznie chciał wprowadzić takie nowe zasady, to trzymałby się ich twardo, mając za sobą Facebooka, a nie szybko wszystko odwoływał i tłumaczył się. Ok część z Was powie, że “tłumaczy się winny”, ale po co mieliby się tłumaczyć, jakby chcieli to by to wprowadzili i już.
Instagram jest fajnym i wygodnym serwisem. Skoro wszystko jest tak jak było poprzednio, to po co mam zmieniać? Gdzie mam się wynieść? Na Flikra tak jak sugerują inni, w tym Wojtek? Hmm, a przeczytaliście, że Flikr w tej formie co możecie się teraz do niego zapisać będzie płatny za 3 miesiące? Co wtedy zrobicie? Zapłacicie? Podejrzewam, że gro z Was nie będzie miało na to ochoty.
Ja jednak zostaję. Po co zmieniać?
Wszystko rozbija się też o to, jakie zdjęcia i gdzie publikujemy. Po pierwsze trzeba do tego podchodzić z głową. Trzeba myśleć przed wrzuceniem zdjęcia “w internet”, i to niezależnie czy to jest Instagram, Flikr czy jakiś inny tego typu serwis. Jak nie myślimy i wrzucamy wszystko jak leci, to potem możemy być niezadowoleni niczym Natalia Siwiec “reklamująca” ostatnio, za przeproszeniem, produkt do dupy…
Wg mnie zrobiono wiele hałasu o nic. Ale z drugiej strony, pojawia mi się też w głowie taka przewrotna myśl – Instagram dzięki takiemu zabiegowi nie mógł mieć lepszej reklamy. Wszyscy o nich w ostatnim czasie mówili, wszędzie pojawiało się logo…i o dziwo tuż przed świętami i okresem największych zakupów, m.in. urządzeń, dzięki którym można właśnie z Instagramu korzystać…
Instagram wczoraj oświadczył The Verge, że mają jednak wzrosty liczby użytkowników, a firma badawcza AppData, która trąbiła o spadkach…już się ze swojej “analizy” wycofuje…
Komentarze: 16
Warto jeszcze byłoby dodać, że najgłośniej protestowali ludzie, których zdjęcia nie mają jakiejkolwiek wartości marketingowej i artystycznej ;-)
Good point ;-D
założyłem sobie konto na Flickrze, głównie po to, żeby sobie posprawdzać tę ich nową aplikację, co to wszyscy tak ją chwalą. faktycznie fajna, ale jak chciałem sprawdzić jakie tam wrzucili filtry, to już tak super nie było. Instagram ciągle jest bezkonkurencyjny, jeżeli chodzi o prostotę działania i posiadane filtry. Robisz zdjęcie, modyfikujesz, wrzucasz, a później możesz to jeszcze udostępnić na twitterze czy facebooku. Easy i to jest jego największa siła.
na Flickra przerzuciłem wszystkie zdjęcia z Instagrama, ale nie po to, żeby skasować konto na tym drugim. po prostu sprawdzam z czym to się je, natomiast z Instagrama dalej będę korzystał, jak do tej pory.
Brawo Dominik za ten głos rozsądku. Teraz już wiem dlaczego to ty jesteś redaktorem naczelnym a nie Wojtek.
Norbert też pewnie nie skasuje konta bo gdzie będzie mógł oglądać i lajkować tyle zdjęć kobiecych nóg w wannie lub w rajstopach ;P
Wojtek zawsze dużo gada o tym jakie to google czy inne serwisy go szpiegują i głośno ogłasza swoje odejście, a tak naprawdę korzysta z nich na całego. Konta nie skasował na Instagramie i kwestia czasu kiedy na swym blogu napiszę w jakiś pokrętny sposób dlaczego znów zamieszcza tam zdjęcia.
Muszę Ci mojego Wujka przedstawić bo piszesz takie bzdury, że żal to czytać.
1. Nie narzekałem na nowe zasady Instagram.
2. Nowe były lepsze od starych.
3. Powody dla przenosin na Flickr nie mają nic wspólnego z Instagram, o czym piszę u siebie.
4. Popraw to proszę, bo jest to zwyczajna nieprawda.
Instagram należy do Facebook’a, Flikr do Yahoo. Jesli chodzi o T&C pewnie obie te firmysa siebie warte pod względem ochrony (lub nie) prywatności-
Zgadzam się, ja też zostaję. Nie widzę sensu odchodzić. Konto na Flickr miałam zanim jeszcze stało się modne;) Na IG jest mi dobrze z moimi, nie zawsze doskonałymi, zdjęciami robionymi iPhonem, a Flickr to wg mnie serwis dla ludzi, którzy robią ładne, profesjonalne zdjęcia. Oczywiście nie zawsze sprzęt jest ważny bo na IG niektóre zdjęcia też są fajne, ale IG to nasze życie w obrazkach, a Flickr to perełki-momenty, które nam się udało uchwycić. Zawsze o tym tak myślałam – gdzie ja tam z moim jedzeniem, kubkami, kwiatkami i innymi pierdółkami do ludzi, którzy pokazują w zdjęciach swoją duszę, talent i lata doświadczenia :). Nie mieszajmy tych dwóch światów.
No chociaż jeden normalny, też zostaje, IG jest idealny na szybkie fotki o niczym i o obiadach. Działa idealnie i sprawdza się w tym, do czego jest. Po co ruszać? Jak ktoś ma wielkie fotograficzne ambicje, spoko, IG + Flickr, bo wrzucanie fotek obiadu na Flickr nie przystoi ;-) (chociaż sam to robię, bo mam połączone konto w IG, ale wiadomo ocb)
Właśnie, że jest, tylko w ciut bardziej zakamuflowanej formie.
Darmowy Flickr ma jednak sporo większą funkcjonalność niż Instagram. Wystarczy porównać w kontami Pro.
Ale z funkcjonalnością i łatwością obsługi to bym sie trochę spieral. Instagram jest po prostu wygodniejszy do codziennego użytku.
Jest do bólu prosty, to prawda.
Chciałem się przyczepić do ostatniego akapitu. ;)
Dane od AppData są często wykorzystywane do szacowania popularności aplikacji – polscy blogerzy też się w tym lubują. Problem w tym, że w większości przypadków te dane się do tego po prostu nie nadają. Jak powszechnie wiadomo, blogerzy nie muszą weryfikować faktów ani znać się na tym, o czym piszą. ;) Tak więc nie zadają sobie trudu zapoznania się z metodologią AppData. Jeden z popularniejszych polskich blogerów, gdy zwróciłem mu na to uwagę, to napisał mi nawet, że go to nie interesuje.
Dobrze, ze odpisał, bo ci popularni blogerzy nie lubią jak im sie zwraca uwagę