Recenzja Philips DS1155
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2013
Prosta forma, porządne materiały, dobre wykonanie. Philips DS1155 zdecydowanie może się podobać.
Złącze Lightning, zaprezentowane wraz z premierą iPhone’a 5, pojawiło się prawie pół roku temu i tyle musieliśmy czekać, aż na rynek zaczną trafiać małe, tanie stacje dokujące z wykorzystaniem tego złącza. W bieżącym numerze iMagazine przeczytacie o dwóch, zaś w kolejnym o następnych dwóch. Aktualnie złącze Lightning mamy w iPadzie mini oraz 4G, iPodzie nano 7G, iPodzie touch 5G oraz wspomnianym iPhone’ie 5.
Stacja Philips DS1155 oficjalnie przyznaje się do współpracy z dwoma ostatnimi, choć działa również z iPodem nano. Ale trzeba przyznać, że faktycznie – z zadokowanym Nano nie wygląda najlepiej. iPadów wcale nie da się zadokować, a to za sprawą konstrukcji docka.
Stacja ma kształt małego dysku, o średnicy półtora iPhone’a 5 i wysokości około połowy. Zbudowana jest głównie z białego, matowego plastiku. Plastik od góry przykryty jest szarą siatką maskującą. Na górze docka mamy zagłębienie, w którym znalazło się miejsce na złącze lightning. Właśnie przez to zagłębienie – zbyt małych rozmiarów – nie da się tam umieścić iPada. A trochę szkoda. Złącze umieszczone jest na ruchomym elemencie i odchyla się, dzięki czemu możemy umieścić zarówno grubszego iPhone’a 5, jak i cieńszego iPoda touch. Aby nasze urządzenie opierało się stabilnie, jest ono wspierane od tyłu przez ściankę wykonaną z przeźroczystego plastiku. Okrągła przestrzeń wokół złącza wyłożona jest jasnym drewnem, z wypalonym napisem Philips i oznaczeniem funkcji czterech przycisków.
Tym, czego nie zobaczymy przy wyłączonym głośniku, jest zegarek. Ukryty jest on jakby pod plastikiem. To niesamowicie wygodne w nocy. Zegarek nie przeszkadza, ale jest jednocześnie doskonale widoczny. Jednym z przycisków możemy sterować jego intensywnością. Początkowo może Was zdziwić brak przycisków do obsługi zegarka, ale nie martwcie się – ustawi się on automatycznie, po umieszczeniu iPhone’a w stacji dokującej. Innym przyciskiem możemy sterować intensywnością świecenia małego ringu w podstawce głośnika.
To chyba na tyle, jeśli chodzi o funkcje tego głośnika. Czy jednak na szafce nocnej potrzebujemy czegoś więcej? Oczywiście, możecie zastanowić się, dlaczego nie ma np. budzika? Ale czy jest on potrzebny? Przecież zarówno iPhone, jak i iPod, mają budzik wbudowany w system i na pewno łatwiej go obsłużyć, dodatkowe urządzenie, sterowane ze stacji dokującej.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku, to jest ona bardzo przyzwoita, biorąc pod uwagę wielkość urządzenia. Oczywiście, możemy zapomnieć o basie, ale tony wysokie są poprawne, a średnie całkiem czytelne. Do odtwarzania chilloutu przed snem i budzenia energetycznym popem zdecydowanie wystarczy.
Prosta forma, dobrze wykonana z porządnych materiałów. Philips DS1155 zdecydowanie może się podobać. Stacja widziana od góry przypomina mi dekielek specjalnej wersji zegarka IWC Jacques Cousteau i mnie „kupuje”. Minimalistyczne formy są zawsze bardzo praktyczne i sprawdzają się w większości wnętrz. Podobnie jest z tą stacją dokującą. Cena oscylująca około 350 zł nie powinna negatywnie wpłynąć na domowy budżet.