Mastodon

Sony RX1R – miniaturowy gigant – recenzja

0
Dodane: 10 lat temu

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 02/2014

W świecie fotografii ostatnim wielkim przebojem był Fuji X100 ze swoim hybrydowym wizjerem. Przełomów u wielkich graczy – Canona i Nikona – niestety nie widać; są zbyt zajęci chronieniem własnych linii DSLR, a stara zasada mówi, że gdzie gigant czuje się swobodnie i ospale, tam mniejsi konkurenci tylko czekają na zajęcie jego miejsca.

Dzięki uprzejmości największego fanboya iMagazine – Tomka kryjącego się na Twitterze pod ksywą @macaztek – dostałem do testów Sony RX1R. Jest to nowsza wersja RX1 z 2012 roku, pozbawiona filtru dolnoprzepustowego… i wiecie co? To jeden z najbardziej niesamowitych aparatów, który kiedykolwiek miałem przyjemność trzymać w rękach.

Photo 29.11.2013, 08 19 01

RX1R jest absolutnie wyjątkową pozycją na rynku dzięki swojemu rozmiarowi. Kiedyś miałem idioten-kamera w postaci Panasonica LX3 – Sony wydaje się być bardzo zbliżony gabarytami do tamtego maleństwa, które miało matrycę wielkości główki od szpilki przeznaczonej dla krasnoludków. Przesadzam lekko, ale biorąc pod uwagę fakt, że RX1R ma pełnoklatkową matrycę w niewiele większym body, to do dziś nie mogę się nadziwić, jak to się inżynierom udało. Przeszkodę w tym porównaniu stanowi na stałe zamontowany obiektyw na Soniaku – 35 milimetrowe szkło z logiem Zeissa oraz światłem f/2. To moja ulubiona ogniskowa! Same pyszności! Niestety jednocześnie powoduje, że realnie nie da się go włożyć do kieszeni kurtki. Nawet do mojej torby na ramię nie mieści się wygodnie ani… bezpiecznie. Aby nosić go ze sobą codziennie, musiałbym ją wymienić na coś niewiele pojemniejszego. Nie zmienia to jednak faktu, że idąc na plener otrzymujemy aparat, który waży niecałe pół kilograma. Do niedawna najmniejszy, pełnoklatkowy aparat ważył dwa razy tyle. Bez obiektywu. Był przy okazji ponad dwukrotnie grubszy (body), o 20% szerszy i o 50% wyższy.

PW1_8896

RX1R nie ma oczywiście lustra – to tak zwany bezlusterkowiec, z niewymiennym szkłem – i nie jest to aparat dla każdego. Pierwszym powodem jest oczywiście wspomniany niewymienny obiektyw, ale podobnie jak w przypadku Fuji X100, nie wszystko złoto co się świeci. Autofocus w RX1R jest szybki jak na tę klasę, ale nie ima się szybkich lustrzanek. Nie mam większych zastrzeżeń co do jego precyzji w sytuacjach ulicznych, ale problem pojawia się przy portretach na pełnej dziurze. Celując w oko, ostrość częściej łapię na czubku nosa, a przy tak małej głębi ostrości powoduje to konieczność powtórzenia ujęcia. Trudno też o ręczne korekty w autofocusie, ponieważ ekran lub opcjonalny wizjer nie do końca pomaga dokładnie ocenić, gdzie leży płaszczyzna ostrości. Można włączyć magiczną funkcję zwaną peaking, znaną zresztą chociażby z najnowszych Fuji z serii X. Niestety, w odróżnieniu od tych ostatnich, działa ona tylko wtedy, kiedy podczas ostrzenia włączona jest funkcja zoomu, która przybliża dziesięciokrotnie środek kadru. Nie jest to ani praktyczne, ani wygodne, tym bardziej, że poruszenie aparatu o kilka centymetrów od przodu lub tyłu automatycznie przenosi głębię ostrości (GO) w inne miejsce. W praktyce można więc albo kadrować, albo ostrzyć z włączonym peaking. Co ciekawe, peaking w innych aparatach Sony działa również bez powiększania kadru – niewprowadzenie tej możliwości do tak wyjątkowego produktu, gdzie znacząco polepszyłoby to jego funkcjonalność, jest kompletnie niezrozumiałe.

Aeroplane geometry

RX1R nie ma wbudowanego wizjera. Otrzymujemy wyłącznie tylny ekran LCD, na którym musimy kadrować zdjęcia niczym zwierzę. Jestem przeciwnikiem takiej formy robienia zdjęć z jednego prostego powodu – stabilności. Mając wizjer, aparat posiada trzy punkty oparcia: lewą rękę, prawą rękę oraz oko/twarz. Bez wizjera stabilność ogromnie spada – różnica w praktyce jest naprawdę duża, chyba że ktoś ćwiczy jogę i potrafi perfekcyjnie panować nad swoimi mięśniami. Na szczęście sanki na górze aparatu pozwalają na montaż jednego z dwóch optycznych wizjerów, znajdujących się w ofercie firmy. Optyczny wizjer to nic innego jak szkiełko, dzięki któremu możemy kadrować, ale nie widzimy żadnych informacji zwrotnych – nie wiadomo, gdzie została złapana ostrość ani nie mamy żadnych informacji o samej ekspozycji. Te dane zapewnia dopiero wizjer elektroniczny, który jest, według mnie, warty każdej złotówki pomimo że trzeba zebrać ich trochę ponad tysiąc. Sam obraz przez niego wyświetlany jest również bez zastrzeżeń – to chyba obecnie jeden z najlepszych dostępnych wizjerów na rynku.

Funny squirrel!

RX1R zdjęcia robi fantastyczne, o niebo lepsze niż jego najbliższy konkurent – Fuji X100. To wszystko pomimo że ten drugi ma matrycę APS-C oraz niższą cenę. Różnica w ostrości, jakości i plastyce jest widoczna gołym okiem. X100 (niezależnie czy z S na końcu czy nie) to bardzo dobry aparat, ale RX1R jest w zupełnie innej lidze. No i ten Zeiss – naprawdę piękne szkło.

Pupi

Sam aparat wygląda też znakomicie, co przekłada się również na jakość jego wykonania. Jest calusieńki, wraz z obiektywem, wykończony w zimnym i bardzo solidnym metalu. Jedynym dyskusyjnym akcentem jest czerwony pierścień na łączeniu obiektywu z body – od razu przechodniom podpowiada, że to coś wyjątkowego, a złodziejom, że warto się zainteresować. Chciałbym w przyszłości u producentów zobaczyć opcję zamówienia aparatów bez widocznych logo i nazw modeli – tak jak można to robić przy zakupie samochodów. Niezależnie od tego, niektórzy tego czerwonego pierścienia nienawidzą, a inni są w nim zakochani. Kwestia gustu. Sam przyzwyczaiłem się do niego, ale preferuję produkty cicho-ciemne.

Testing flare

Sony ma ze mną na pieńku za wydarzenie sprzed dekady – mocno wtedy nabroili, a ja poprzysiągłem sobie nigdy nie kupować od nich żadnych produktów… No, może poza PlayStation, bo nie ma konkurencji. Tym razem jednak przeszli samych siebie. Ten aparat to nie jest zwykły produkt, jakich pełno na rynku. To przedłużenie naszej ręki, oka i zmysłów. To narzędzie z charakterem, które nie tylko wywołało u mnie emocje, ale które również je posiada. Praca czy rozrywka z nim to czysta magia, tak rzadko dzisiaj spotykana wśród zalewu tandety.

Down the middle!

Gdybym mógł uzasadnić jego zakup, to zrobiłbym to bez wahania, niestety cena jest na tyle wysoka, że tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na kupienie RX1R, żeby służył jako „drugi” aparat w domu.

Ice skating

Dane techniczne

Producent: Sony
Model: RX1R
Obiektyw: Carl Zeiss Vario-Sonnar T*, 35 mm f/2.0-f/22
Matryca: 24,3 Mpix, 35,8 × 23,9 mm
ISO: 50-25600
Ekran: LCD 3″
Wizjer: opcjonalny, optyczny lub elektroniczny
Migawka: 1/4000-30 sek.
Zdjęcia seryjne: 5 fps, 2,5 fps
Wideo: MPEG-4 lub AVCHD, 1080p/60/50/25/24, 720p/30
Karty: SD, SDHC, SDXC, Memory Stick Duo/Pro Duo/Pro-HD Duo
Złącza: USB 2.0, mini HDMI, wsparcie dla Eye-Fi
GPS: brak
Wymiary: 113 × 65 × 70 mm
Waga: 482 g (komplet z baterią)

Ocena

Design: 5/6
Jakość wykonania: 6/6
Oprogramowanie: 5/6
Wydajność: 6/6

Ocena końcowa: 6/6

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .