Cała Muzyka – 2014/04
Błyszczysz jak miliony monet, nananana… Niestety to nie był dobry numer i muszę przyznać, że dosyć długo śmiałem się z niego. Jednak w tej papce strasznego tekstu słychać było, że ten chłopak ma głos i, co ważniejsze, ma niezłe ucho. Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, żeby przesłuchać któryś ze wcześniejszych albumów tego artysty. I wiecie co? Bardzo dobrze zrobiłem, stare płyty są megasłabe i po ich przesłuchaniu nie sądzę, żebym skusił się na nową.
Dopiero po przesłuchaniu nowego albumu „Rollercoaster” wróciłem do starszych płyt i jestem w ciężkim szoku. Głos niby podobny, ale to całkowicie inna muzyka i inny człowiek. Progres, jaki zrobił Mrozu w „Rollercoaster”, jest potwornie olbrzymi. To tak jakby w poprzednim roku grzał ławę w polskiej lidze koszykówki, a w tym sezonie prowadził swoją drużynę do mistrzostwa NBA. Gdzie Mrozu znalazł klucz do sukcesu? Co się stało? Porwanie przez kosmitów? Samotna podróż na ośmiotysięcznik? Nie mam zielonego pojęcia, ale dobrze się stało, bo chłopak wrócił z nowym albumem całkowicie odmieniony. Odważniejsze kompozycje, których polska scena pop nie zna i przede wszystkim teksty nie są już o laskach błyszczących jak miliony monet. Ten album ma fajne imprezowe tempo i słucha się go z uśmiechem na twarzy. Trochę szkoda, że ma te gorsze momenty i niektóre pozycje trzeba omijać, przez co nie jest materiałem spójnym. Jednak gdy tylko trochę poprzesuwamy utwory, to nagle tworzy nam się świetna playlista na domówkę. „Rollercoaster” ma w sobie dużo tych dobrych gatunków muzycznych, to nie tylko pop, ale również soul, hip-hop i gospel. Taki album cieszy, tym bardziej, że patrząc na polską scenę muzyki rozrywkowej, to męskie głosy wymarły w niej jak dinozaury. Chyba że ktoś lubi posłuchać Andrzeja Piasecznego. Mrozu wszedł na dobrą ścieżkę i niech dalej rozwija się w tym kierunku, bo jeśli kolejna płyta będzie podobnym progresem, to strach się bać.
Ten album musiał powstać, nikt o zdrowym umyśle nie przegapiłby takiej szansy, przed jaką stanął Pharrell Williams. Bezapelacyjny mistrz gościnnych występów wszystkich największych hitów minionego roku musiał zakasać rękawy i nagrać solowy album. Mimo że na scenie jest od dawna, to płyta „Girl” jest jego zaledwie drugim solowym krążkiem. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Pharrell jest mistrzem produkcji i właśnie komponowanie sprawia mu najwięcej przyjemności. Jeśli sprawdzicie listę wyprodukowanych przez Pharrella utworów, to będziecie w ciężkim szoku. Wiedziałem, że Pharrell odpowiedzialny jest za produkcję wielu hitów, ale ta lista przerosła moje oczekiwania. Nie miałem pojęcia, że było ich aż tyle, polecam sprawdzić na Wikipedii. W ostatnim roku artysta odrodził się niczym nieaktywny wulkan, który swoją lawą zalał wszystkie rozgłośnie radiowe i każdy klub na świecie. Tak jak pisałem na początku, Pharrell Williams musiał nagrać ten album, to idealny moment, żeby rozbić bank i zawładnąć światem. Tytuł „Girl” idealnie pasuje do każdego numeru zawartego na tej płycie, bo to trzeba przyznać materiał głównie dla kobiet. Pharrell działa na kobiety dokładnie tak, jak Justin Timberlake, aż strach pomyśleć, co się dzieje, gdy tych dwóch panów występuje razem na jednej scenie. Krzyk, pisk, zgrzytanie zębami i konkurs rzutów bielizną, tak to sobie wyobrażam.
„Girl” nie jest super zaplanowanym, spójnym projektem, który zmusza nas do jakichkolwiek przemyśleń. Takich numerów nie słucha się w samotności, ze słuchawkami na głowie. „Girl” słucha się latem w samochodzie z opuszczonymi szybami i wyłączoną klimatyzacją. Ten album to muzyczna bomba dobrego humoru i pozytywnych wibracji, które odczuwamy ze znajomymi na weekendowym wypadzie. Pharrell funduje nam po trochu wszystkich swoich ulubionych gatunków muzycznych, w których czuje się tak samo dobrze, jak w krótkich szortach do garnituru. Boję się tylko, czy to nie jest falstart przed dobrą pogodą, czy ta dawka pozytywnej muzyki utrzyma się do lata. Z drugiej strony być może to właśnie zwiastun na najbliższe dni, może Pharrell przewidział, że w tym roku lato na całym świecie przyjdzie zdecydowanie szybciej. Oby tak właśnie było!