Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Cała Muzyka – 2014/06

Cała Muzyka – 2014/06

0
Dodane: 10 lat temu

Ten Typ Mes – Trzeba było zostać dresiarzem

tentypmes_trzebabylozostacdresiarzem_0Ten Typ jest jednym z moich ulubionych polskich raperów. Mimo iż każdy kolejny album jest inny od poprzedniego, cały czas możemy liczyć na bystre obserwacje i funkowy polot. Nigdy nie stoi w miejscu, a to właśnie doceniam w artystach. Kiedy polski hip-hop w okolicach 2000 roku eksploatował uliczny styl, Mes jako członek Flexxip śmiało korzystał z laidbackowych brzmień w stylu Tribe Called Quest, serwując solidną porcję inteligentnych i zabawnych tekstów.

Warstwa muzyczna „Trzeba było zostać dresiarzem” jest zróżnicowana jak nasze społeczeństwo. „Esc” oparte na elektronicznym brzmieniu i house’owym rytmie powoduje konsternację, czy aby płyta nie powinna leżeć na półce EDM, po minucie odsłuchu noga sama chodzi do rytmu. Nie brak też klasycznych bitów: „Nuda” i „Nie skumasz jak to jest” przywołują echa złotej ery hip-hopu. Nie brak też brzmień zahaczających o trap i innych romansów z połamaną elektroniką.

Uwielbiam w Mesie to, że jest prawdziwym artystą, których brakuje na naszym muzycznym rynku. On jest rockandrollowcem polskiego hip-hopu. Ma swoje dziwne jazdy i nikt nie jest w stanie go kontrolować. Mes robi co chce! Nie ma takiej szuflady, gdzie bym mógł go zamknąć.

Michael Jackson – Xscape

michael-jackson-xscape-tracklist-1Nie lubię zarabiania na takich albumach i sceptycznie do tego projektu podchodziłem. Wskrzeszanie nieboszczyka nigdy nie wychodziło na dobre, nomen omen jemu i tak wszystko jedno. Jednak z każdą minutą odsłuchu czułem, że dobrze się stało, ten album musiał wyjść. Nie można było zmarnować takiego materiału samego króla popu. Wielkim zaskoczeniem jest usłyszeć Michaela w nowych aranżacjach, które są tak dalekie od dobrze znanego nam stylu Quincy Jonesa i dzisiejszej popowej sieczki. Ile to już lat słuchamy tych samych numerów w kółko, to numery zawarte na „Xscape” są po prostu świetne. To jest dokładnie taki Michael, którego lubię. Sorry, że to powiem, ale jak słucham tego albumu, to widzę tego nastolatka z teledysku „ABC”, dla którego muzyka jest wszystkim. Czuć ten specyficzny feeling Jacksona, ale z drugiej strony zalatuje świeżością i dosyć nowoczesną formą.

Tak udana całość przestaje dziwić, jak się zagłębimy w osoby odpowiedzialne za ten projekt. Przedsięwzięcie uskutecznił L.A. Reid, człowiek bardzo szanowany w branży, producent i szef Epic Records. To on wybrał producentów i nad wszystkim trzymał pieczę. Sam mówił, że te numery mają brzmieć na miarę XXI wieku, ale każdy z producentów musi podejść z odpowiednim szacunkiem do kompozycji. To zdanie idealnie opisuje ten album, nie da się tego lepiej ująć. Gdyby taki album ujrzał światło dzienne za życia Jacksona, to bez wątpienia byłby to Michael w wielkiej formie. Teraz pozostaje tylko czekać na trasę koncertową wielkiego króla, a jak już wiemy, jest to możliwe.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .