Pierwsze wrażenia: Moshi Luna
Jeśli miałbym wskazać, czego brakuje mi z MacBooków przy stacjonarnych Macach, to na pewno gdzieś wysoko wymieniłbym podświetlaną klawiaturę. Każdy kto z niej korzystał w półmroku wie, jakie to wygodne. Wczoraj jednak dotarła do mnie klawiatura od Moshi…
Jest pełnowymiarowa… Ma klawiaturę numeryczną… Jest cała czarna… I uwaga – jest podświetlana! A nazywa się Moshi Luna.
Ponieważ mają to być pierwsze wrażenia, to napiszę Wam krótko, jakie było moje pierwsze-pierwsze wrażenie. Kiedy wyciągałem pudełko z klawiaturą z kartonu (w którym znajdowały się również inne rzeczy) to od razu poczułem jej ciężar. Od razu wiadomo, jakie ma przeznaczenie – stacjonarne. Po wyjęciu – pierwsze zaskoczenie – wokół klawiatury znajduje się kawałek przezroczystej pleksi. Śmiesznie to wygląda na pierwszy rzut oka.
Co do poświetlenia, to mamy do wyboru cztery poziomy natężenia plus możliwość całkowitego wyłączenia.
A jeśli chodzi o resztę… Tego będziecie mogli się dowiedzieć w grudniowym numerze iMagazine.
P.S.: Wpis powstał całkowicie na klawiaturze Moshi Luna. :)