Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Twoja playlista, Twój stream

Twoja playlista, Twój stream

4
Dodane: 10 lat temu

Wraz z pojawieniem się Apple Music i powolnym wycofywaniem iPod’ów z oferty nadgryzionej firmy, komentujący zapominają o dwóch sprawach. Apple nie zamyka, największego na świecie, sklepu iTunes Store oraz nie usunie Twoje biblioteki iTunes z iOS czy OS X. Co w związku z tym?

iTunes uwolniło muzykę

Gdy 9 stycznia 2001 roku Steve Jobs pokazywał światu całkowicie nową usługę muzyczną, która pozwalała porządkować całe albumy muzyczne; tworząc z nich przejrzystą płytotekę. Posiadała także mechanizm tworzenia playlist, które z czasem mogły stać się na nasze życzenie inteligentne.

Do tego, otwarty jako iTunes Music Store 28 kwietnia 2003 roku, iTunes Store – zawierający ogromną bazę utworów ze wszystkich, liczących się wytwórni świata, całkowicie zrewolucjonizował rynek muzyczny. W czasach, gdy pojedyncze utwory pobieraliśmy nielegalnie z Sieci, Apple umożliwiło ich kupno za mniej niż jednego dolara. Dziś pojedyncze utwory można kupować za 0,99 euro, droższe single to koszt 1,29 euro. W przeliczeniu na złotówki, piosenka kosztuje nas od 4,20 do 5,50 złotego.

Zaprezentowane 8 czerwca br. Apple Music rozpocznie działalność 30 czerwca. Będzie dostępne w 2 planach taryfowych, z poprzedzającym je 3-miesięcznym okresem próbnym (za darmo). Nie wiadomo jakie będą ceny tej usługi w Polsce, ale źródła mówią, że mogą być konkurencyjne w odniesieniu do krajowego rynku – czyli nie przeliczając amerykańskich cen 1:1. Zobaczymy. Co najważniejsze: Apple Music nie będzie streamingowym dostępem do całych zasobów iTunes Store, choć i tak ich liczba będzie imponująca (ponad 30 000 000 utworów). Dzieje się tak, ponieważ Apple doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że przyzwyczaiło setki tysięcy ludzi to kupowania tanich utworów na żądanie. Ba, przyzwyczaiło do takiej formy sprzedaży absolutnie całą branżę muzyczną. Dla wielu amerykańskich wytwórni iTunes Store stanowi czołowe źródło zarobków (w 2013 roku Beyoncé ustanowiła rekord sprzedaży nowego albumu, który kupiło w ciągu pierwszych 3 godzin – 80 tysięcy osób, a przez następne 24 – 240 tysięcy. W 3 dobie płytę pobrało łącznie 830 tysiące osób).

Cel Apple Music jest inny. Nie chodzi tylko o pokazanie tego co ma już konkurencja, ale o zrobienie tego lepiej. Dlatego Apple Music ma ambicje przenieść radio na całkowicie nowy poziom, celuje w społeczność, która będzie mogła wchodzić w interakcję z samymi artystami, czy w końcu oferuje detale w postaci odtwarzania teledysku do aktualnie słuchanego utworu, gdy tylko obrócimy smartfon poziomo. To takie smaczki będą decydowały o globalnym sukcesie Apple Music. Ma być jak zwykle prosto do bólu, dokładnie tak jak w przypadku nowej metody tworzenia playlist i kolejki odtwarzania (poprzez drag & drop).

Ty kupujesz, Ty decydujesz, Ty słuchasz

Odkąd w swojej kolekcji mam pierwszego iPod’a (Shuffle 2G, 1 GB), czyli od  2006 r., klika razy w roku tworzę specjalne, sezonowe playlisty. W zimie wolę bowiem słuchać lżejszych klimatów z okolic smooth jazz’u, folk’u czy melancholijnych brzmień Norah Jones, w lecie stawiam na Top Ten z iTunes Store i tak jak to było wczoraj, tworzę listę 100 najbardziej dynamicznych kawałków. Takich, które są dobre na każdy, letni dzień. Podczas pisania tego materiału to właśnie jej słucham. I tak na iPod’zie Shuffle 2G mam w zimie 1 GB świątecznych utworów i kolęd, na kolekcjonerskim Shuffle 1G 512 MB trzymam playlistę z absolutnie ulubionymi utworami, a na iPhone mam wgrane listy sezonowe.

Co daje tworzenie playlist? Frajdę! Dużo frajdy, bo chyba każdy z nas miał kiedyś tak, że słysząc jakiś utwór, mimowolnie w głowie zapalała mu się lampka pt. „Ależ bym teraz posłuchał jeszcze (tego)”. To co zrobiło Apple pokazując światu iTunes to uprościło cały ten proces. Siadasz przed komputerem, kompilujesz ulubioną playlistę, nagle przypomina Ci się jakiś kawałek z radia, ale nie chcesz kupować całej płyty. Kupujesz więc ten właśnie kawałek i Twoja playlista jest kompletna. Proste.

Apple Music nie sprawi, że przestaniemy kupować muzykę w iTunes, ponieważ to zawsze będzie najkrótsza ścieżka.

Społeczność siłą streamu

Dlaczego uważam, że Apple Music odniesie sukces o wiele większy niż Spotify? Z kilku powodów. Przede wszystkim stoi za nim milionowa społeczność użytkowników i klientów iTunes, do których należą celebryci, sami wykonawcy czy dyrektorzy wytwórni muzycznych. TIDAL to chwilowa przygoda, bo nie oszukujmy się – w tej branży liczy się to co jest znane z tego, że jest znane. Sądzę, że Apple Music z czasem otrzyma także jakość całkowicie bezstratną. Apple Music za pół roku będzie po prostu modne. Do tego dochodzi otwarcie Apple na Androida oraz Windows. Tutaj zadziała aspekt niespełnionych oczekiwań – ludzie, którym gdzieś po kryjomu podobają się produkty Apple, ale nie stać ich na zakup iPhone, będą mogli tak naprawdę stać się użytkownikami Apple ID z poziomu dowolnego smartfona z Androidem. Dlaczego część z tych osób nie wybierze usług konkurencji czy samego Google Music? Bo nie będą modne. Tutaj zadziała po raz kolejny ten sam mechanizm, który Jobs wykorzystał w przypadku białych słuchawek…

Samo Apple Music będzie posiadało społecznościowe funkcje oraz umożliwiało wchodzenie w interakcję z samymi artystami. Nie, nie uważam że będzie to powtórka z porażki serwisu Ping od Apple (tak, nie dziwne że o nim nie słyszeliście…), ponieważ tutaj skala jest całkowicie nowa, inna, globalna. Wierzę, że z czasem to właśnie użytkownicy będą tworzyli kontent Apple Music.

Apple Music nie ma zastąpić, skasować, Twojej biblioteki iTunes. Zwróćmy zresztą uwagę, że usługa iTunes Match (służąca do przechowywania w iCloud całej biblioteki iTunes wraz z utworami zaimportowanymi z płyt CD) nie weszła w skład Apple Music. Nie ma też zmienić Twoich przyzwyczajeń, ale wprowadzić je na nieco inny poziom. To Ty decydujesz co jest dla Ciebie szybsze, wygodniejsze, lepsze: kupowanie muzyki, opłacanie możliwości niemalże nieograniczonego dostępu do niej, czy kupowanie płyt i zgrywanie ich do iTunes, a następnie tworzenie z utworów playlist.

O moich odczuciach dotyczących samego sposobu prezentacji Apple Music podczas inaugurującej WWDC 2015 prezentacji, przeczytacie w lipcowym numerze iMagazine. Już dziś zapraszam.

Jak Apple Music wypada na tle usług konkurencji przeczytacie tutaj: Apple Music a inne serwisy streamingowe

No dobra, to kto idzie zrobić sobie nową playlistę? ;)

Krzysztof Sebastian Kołacz – tester oprogramowania w Miquido Polska, grafik, pasjonat Apple, perfekcjonista.

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 4

Dość słaby tekst niestety.

Przede wszystkim 30 mln utworów naprawdę trudno uznać za wynik imponujący. Taką liczbę utworów posiada każda z większych usług streamingowych.

Absolutnie też nie rozumiem argumentu z budowaniem playlisty. Czemu kupowanie jest łatwiejsze od tworzenia listy w usłudze streamingowej? Chyba, że chodzi tutaj o iPoda, na którego w inny sposób muzyki zagrać się nie da. Po co jednak używać takiej protezy? Wybrakowanego urządzenia? Chyba tylko dla mody.

Io jest też argument, czemu artykuł jest słaby – zero obiektywnych argumentów, a jedynie moda to, moda tamto…

Apple Music z pewnością będzie sukcesem. Ale na pewno nie pozamiata rynku streamingowego. Bo jest produktem spóźnionym i kompletnie nie rewolucyjnym. (Czemu nikt o tym nie pisze?) I wielu użytkowników innych usług po prostu nie będą chcieli zmieniać przyzwyczajeń. No, chyba, że kompletne pustaki, dla mody, ludzie którzy i tak słuchają wersji darmowych…

“Bo jest produktem spóźnionym i kompletnie nie rewolucyjnym. (Czemu nikt o tym nie pisze?)” – ponieważ czas zaprezentowania usługi, nie ma dla Apple żadnego znaczenia. Dla większości użytkowników ich produktów także. iPhone też nie był pierwszym smartfonem na rynku. Co do “mody” – paradoksalnie to ona stanowi najsilniejszy argument bezpośrednio dla samego Apple, ale temat jest tak rozległy, że odsyłam do lektury biografii J. Ive’a oraz obu biografii S. Jobs’a. W tej kolejności.

:)