Mastodon

Zamknięty krąg

0
Dodane: 10 lat temu

Różnica pomiędzy wczoraj a dziś jest taka, że wczoraj czekaliśmy na nową technologię, dziś zaś czekamy na jej nowe zastosowania.

Od dłuższego czasu, oglądając prezentacje nowego sprzętu, czuję się dość nieswojo. Głównie dlatego, że dobrze pamiętam, ile emocji potrafiło wywołać pojawienie się nowego procesora czy nowej konstrukcji desktopu lub laptopa. Oglądaliśmy prezentacje dla samej technologii, bo jej zastosowania były znane i oczywiste. Właśnie z tego powodu z każdym rokiem czuję się coraz bardziej „nietechnologiczna”. Bo za każdym razem coraz mniej interesują mnie procesory, pamięci czy płyty, a coraz bardziej potencjalne możliwości zastosowania technologii. Nie to, z czego i jak jest zrobiona, ale co my możemy z nią zrobić. A możemy coraz więcej. Po raz pierwszy filozoficzne i moralne rozważania nad technologią stają się domeną rzeczywistości, nie zaś fantastyki naukowej.

Weźmy taki zegarek Apple, który staje się ostatnim elementem spinającym elegancką bransoletką ekosystem produktów firmy z Cupertino. Z oczywistych przyczyn najbardziej interesują mnie zdrowotne i fitnessowe funkcje, które w tej chwili spełnia w moim setupie Jawbone UP. Jeżdżę starym 4×4 i nie zamierzam przesiadać się na inteligentny samochód (jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, zajrzyjcie do najnowszego numeru magazynu Connected), drzwi od domu wolę zamykać fizycznym kluczem. Prawdopodobnie dostałabym furii, gdyby z nadgarstka atakowały mnie różnorakie powiadomienia, biorąc pod uwagę styl życia, jaki preferuję. Ale interesuje mnie aktywność i stan zdrowia. Nie wiem, czy posiadacze opasek i zegarków próbują czasem użyć generowanych przez nie informacji w czasie wizyty u lekarza. Ja spróbowałam i muszę przyznać, że była to próba bardzo udana. Prawdopodobnie zależy to od otwartości umysłu człowieka, z którym rozmawiacie, bo oczywiście wyniki te nie są klasy medycznej, ale w zupełności nadają się do zasygnalizowania problemu. Jestem pewna, że z czasem, dzięki udostępnieniu Research Kit wyniki te staną się coraz bardziej różnorodne i dokładne. Oznacza to mniej więcej tyle, że udając się do lekarza, zamiast ogólnikowo stwierdzać, że mamy problem ze snem, rytmem serca czy osłabieniem, będziemy mogli pokazać przybliżone wykresy faz snu lub poziomu cukru we krwi. Lekarz będzie zaś mógł zalecić wykonanie kolejnych badań, w celu sprawdzenia sytuacji.

I to oczywiście genialne rozwiązanie, prowadzi jednak do rozszerzenia pojęcia informacji prywatnych o kolejne kategorie. W końcu gdzieś te informacje muszą być przechowywane, przetwarzane i weryfikowane. Już teraz mamy problem z utrzymaniem prywatności i wprowadzeniem przepisów chroniących naszą sieciową, internetową tożsamość. Rodzi się więc obawa związana z poziomem kontroli, jaką mogą nad nami uzyskać firmy prywatne i instytucje zajmujące się obróbką takich danych.

Scenariusze znane z teorii konspiracyjnych przestają być czystą fikcją w obliczu doniesień, że firmy zaczynają stosować technologię chipów do udostępniania usług swoim pracownikom. Biorąc pod uwagę szybkość rozwoju nowoczesnych technologii, możemy przypuszczać, że za kolejne 10 lat spodziewać się należy powszechnego użycia tego rozwiązania w celu świadczenia usług komercyjnych – obsługi kart bankowych, kart zdrowia, ubezpieczenia społecznego czy też kodowania dokumentów tożsamości. Czy jesteśmy gotowi na poświęcenie tak olbrzymiej części swojej prywatności w celu zapewnienia sobie łatwiejszego dostępu do towarów i usług? Bo do takiego wspólnego mianownika zmierza ewolucja usług takich jak Apple Pay, Passbook, Health Kit, Research Kit, Home Kit czy Car Kit. W najbliższej przyszłości możemy mieć również Bank Kit lub Personal Kit, umożliwiające identyfikację bankową i społeczną. A w końcu, za kilkanaście lat, uniwersalny ID Kit, do którego wystarczy wprowadzenie jednego, zunifikowanego numeru, identyfikującego nas we wszystkich usługach, we wszystkich państwach, na całym kontynencie czy nawet świecie. O ile nie tak dawno temu takie rozważania były zastrzeżone dla fantastów i wielbicieli teorii spiskowych, o tyle w obliczu obserwowanego postępu stają się dużo bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek.

Może to oznaczać, że w 50 lat po stworzeniu pierwszego komputera Apple I staniemy się społeczeństwem w pełni cyfrowym i problemy cyfryzacji w opozycji do swobód obywatelskich i prywatności staną się nowym tematem rozważań filozoficznych.

Kiedy przestajemy zastanawiać się nad szczegółami technologii – prędkością procesorów, ilością pamięci czy konstrukcją płyty – a zaczynamy spoglądać na problem z szerszej, bardziej ogólnej perspektywy oraz zaczynamy dostrzegać kierunek, w jakim podąża nowoczesny, globalny i skomputeryzowany świat.

Osobiście nie zdecydowałam jeszcze, czy chcę spoglądać na ten nowy, tworzący się świat z optymizmem i ekscytacją, czy też z ostrożnością i dystansem. Jestem jednak pewna, że nawet jeśli jeszcze o tym nie wiemy, znajdujemy się w zamkniętym kręgu, który powoli zaczyna się zaciskać na naszym ręku. Zmiana rzeczywistości następuje wystarczająco powoli, by nie budzić naszej podejrzliwości i wystarczająco szybko, by krąg zamknął się na naszym nadgarstku zanim zdążymy się zorientować. Staram się pamiętać, że każdy kij ma dwa końce a każdy medal dwie strony. Zmiany i przystosowanie się do nich wymagają czasu, a niektórzy nie akceptują ich nigdy. Na razie cieszymy się z łatwiejszego dostępu do technologii, ale tylko czas pokaże, czy gdzieś w kącie nie czai się dwugłowa hydra.

Nie wiem jeszcze, czy zakupię zegarek Apple. Zapewne tak, chociażby po to, żeby zobaczyć, jakie będzie miał możliwości i oczywiście – do czego można go wykorzystać. Myślę, że pomimo ogólnej konsternacji i dystansu, z jakim podchodzą do niego użytkownicy produktów Apple, zegarek odniesie sukces – taki sam jak w przypadku poprzednich urządzeń z Cupertino. Na to wskazuje kierunek ewolucji technologicznej, obserwowanej z szerokiej perspektywy.

Chyba że gdzieś czai się antytechnologiczna rewolucja, która sprawi, że wrócimy do uprawy roli i obserwowania ptaków na drzewach. Ale na to się na razie nie zanosi.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 04/2015

Kinga Ochendowska

NAMAS'CRAY  The crazy in me recognizes and honors the crazy in you. Jestem sztuczną inteligencją i makowym dinozaurem. Używałam sprzętu Apple zanim to stało się modne. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią psów. Za to wierzę psom, które nie lubią ludzi.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .