Apple Music
Świetnie pamiętam, gdy pierwszy raz skorzystałem z serwisu do strumieniowego przesyłania muzyki. To był bodajże Deezer, który dopiero co wszedł wtedy na polski rynek i oferował naprawdę przyjemny okres próbny. Stwierdziłem „Dlaczego nie?” i odpaliłem aplikację na telefonie. Gdy wpisałem tytuł pierwszej piosenki i ona po chwili wybrzmiała ze słuchawek podłączonych do iPhone’a, oniemiałem.
Muzyka od zawsze była ważną częścią mojego życia. Od najmłodszych lat odkrywałem nowe dźwięki, moim idealnym prezentem urodzinowym były od zawsze właśnie płyty. Dlatego dostęp do ogromnej biblioteki na żądanie był czymś więcej niż zbawienie. Coś jak Święta, wakacje, urodziny i premiera nowych „Gwiezdnych Wojen” jednego dnia.
Od tego dnia minęło wiele miesięcy, a dzisiaj korzystam z czterech serwisów do słuchania muzyki: Spotify, iTunes Radio, SoundCloud oraz Google Play Music. Ten pierwszy do albumów, których nie mam. Dwa środkowe mają mi pokazywać nowe utwory, zaś w ostatnim przetrzymuję swoją bibliotekę. Teraz do grupy dołączy piąty gracz, Apple Music. A może zastąpi wszystkich?
W przeciwieństwie do tych usług, Apple Music połączy ze sobą różne pomysły na słuchanie muzyki. Firma promuje swój nowy produkt jako miejsce dla sztuki, którą muzyka jest, gdzie owej sztuki będzie można doświadczać na sposób taki, jak przewidział to jej twórca. Tego nie robi nikt.
Prawdopodobnie najpopularniejszą częścią Apple Music będzie strumieniowe odtwarzanie utworów z iTunes Store. Zasada działania będzie podobna jak w przypadku Spotify, Deezera, WiMP (Tidal) czy Rdio – wyszukujemy tytuł, klikamy i po chwili rozkoszujemy się ulubioną piosenką. Niestety, pomimo początkowych plotek, w Music nie będzie można słuchać całej biblioteki ze sklepu. Przykładem artystów, których nie usłyszymy w ten sposób, jest brytyjski zespół The Beatles (jeśli nie kojarzycie, to zaledwie najpopularniejszy zespół na świecie). Wielka Czwórka z Liverpoolu nie jest dostępna cyfrowo na żadnej platformie poza iTunes Store, więc ta decyzja nie do końca dziwi. Mogą pojawić się również problemy z najnowszym albumem Taylor Swift „1989”, a także wieloma mniejszymi artystami, ale o tym później. Na ten moment dostajemy dostęp do 30 milionów utworów, które można zapisać do pamięci urządzenia.
Drugą częścią Apple Music jest to, co już znamy, czyli iTunes Match oraz iTunes Radio. Pierwsza usługa pozwala na trzymanie swojej całej kolekcji w chmurze za opłatą 25 euro rocznie. Druga to internetowe radio, czyli tak właściwie inteligentne playlisty układane na podstawie danej piosenki, wykonawcy czy gatunku muzycznego. Zarówno Match, jak i Radio znajdą swoje odpowiedniki w Apple Music.
Mówiąc o radio – Apple przygotowało kolejną ciekawostkę. Nazywa się Beats 1 i jest to międzynarodowa stacja radiowa, która, cóż, jest… stacją radiową. Będzie prowadzona przez trójkę DJ-ów: Zane Lowe, Ebro Darden i Julie Adenuga, a nadawać będą oni z Nowego Jorku, Los Angeles oraz Londynu. Dzięki takiemu rozstrzałowi nie będzie przerw i Beats 1 będzie można słuchać przez 24 godziny, każdego dnia.
Trzecią częścią składową jest Connect: serwis społecznościowy, który połączy fanów z artystami. Muzycy będą mogli udostępniać tam zdjęcia, wideo, a także informacje o nadchodzących wydarzeniach. Co ważne, artyści będą mogli dzielić się również utworami innych wykonawców. Z kolei fani przejmą tutaj rolę obserwujących: to oni będą mogli lubić wybrane posty, komentować je, dzielić się nimi ze znajomymi. Pojawia się również szansa, że dany muzyk odpisze na komentarz lub odpowie na prywatną wiadomość.
Tak wygląda Apple Music. Miesięcznie, w Polsce, przyjdzie nam zapłacić 4,99 euro za wersję dla jednej osoby, z kolei pakiet rodzinny (dla sześciu osób) to 7,99 euro miesięcznie. Przez pierwsze trzy miesiące będziemy mogli korzystać z usługi bez opłat, a jeśli nie zdecydujemy się na jej kontynuowanie, nasz dostęp zostanie ograniczony do Beats 1.
Czym to się różni od tego, co mamy?
Mówi się, że Apple spóźniło się na imprezę i coś w tym jest. Wielu moich znajomych (ze mną na przedzie) już dawno wybrało jeden z serwisów tego typu (albo cztery, jak ja) i tam układa swoją nową bibliotekę. Jaki jest sens, żeby przenosić się na platformę Apple?
Po pierwsze, rozszerzona funkcjonalność, o której wspominałem powyżej. Beats 1, Connect czy możliwość dodawania własnej muzyki do katalogu to zdecydowanie argumenty, które przekonują mnie do Music.
Po drugie, czynnik ludzki. Jedną z moich ulubionych funkcji aplikacji Muzyka na iPhonie czy iTunes na Macu są playlisty Genius, które – cóż – są genialne. Mimo testowania wielu serwisów nie znalazłem nic, co w równie udany sposób przygotowywałoby mi playlisty. Dobrze, był jeden taki serwis, a nazywał się Beats Music. To właśnie na Beats Music bazuje Apple Music i system układania tych list został połączony z Geniusem. Do kompletu został dorzucony… człowiek. Podczas prezentacji Apple Music Jimmy Iovine zapowiedział, że gdy poprosimy o stworzenie nowej playlisty, nie będzie ona w pełni bazowała na algorytmach. Naturalnie, skuteczność tego rozwiązania sprawdzimy dopiero, gdy Apple Music trafi w nasze ręce.
Kolejną ważną – przynajmniej dla mnie – przewagą Apple Music nad konkurencją będzie integracja z iPhone’em. Bardzo często używam Spotlight do włączania poszczególnych piosenek i ta funkcja zostanie zaimplementowana w Apple Music. Usługę będzie można obsługiwać również przy użyciu Siri oraz Apple Watcha. Skoro już jesteśmy przy Siri, w iOS 9 stała się znacznie inteligentniejsza. Mając wykupioną usługę Apple Music, będziemy mogli poprosić ją o odtworzenie najlepszych piosenek z 1994 roku lub najpopularniejszego kawałka z czerwca 2013.
Jest też wiele potencjalnych przewag, jak jakość muzyki czy biblioteka. Te jednak zweryfikujemy dopiero, gdy zaczniemy korzystać z Apple Music, do czego gorąco zachęcam, szczególnie że Apple daje nam taką możliwość za darmo przez trzy miesiące.
A co sądzą artyści?
Scena muzyczna dzisiejszego świata jest podzielona, gdy pojawia się temat serwisów pozwalających na strumieniowe odtwarzanie muzyki. Odejścia ze Spotify to coraz częstszy temat wywoływany przez twórców, którzy nie zgadzają się na oddawanie swojej muzyki w zamian za reklamy. Sam dowiedziałem się, że forma, w jakiej takie serwisy serwują muzykę, również nie jest idealna. Piosenki często odtwarzane są w tragicznej jakości, albumy stanowiące jedną całość są przerywane reklamami. Ale największym problemem okazuje się brak miejsca na innowację – wszystko jest prezentowane w dokładnie taki sam sposób, przez co poniekąd znika indywidualność, a muzyka traktowana jest jako masowy produkt, którym nie jest.
Apple podkreśla, że Music zostało tworzone z myślą o artystach: zarówno tych znanych, jak i tych, którzy pracują po nocach w swoich sypialniach czy garażach. To właśnie dla nich powstał serwis Connect, gdzie będą mogli pokazać cały proces powstawania albumu, a także inspirować wschodzące gwiazdy.
Nie zapominajmy jednak, że muzyka to również ich praca. Dla wielu z nich dochody z koncertów i sprzedaży płyt to jedyne źródło utrzymania. Początkowo Apple miało wypłacać około 73% przychodów, czyli artyści nie zarabialiby przez pierwsze trzy miesiące okresu próbnego. Po głośnym liście Taylor Swift firma się ugięła i jednak poza 73% przychodów Apple będzie wypłacać bliżej nieokreślone kwoty za okres próbny. O ile Taylor to prawdopodobnie by nie zabolało, o tyle wielu niezależnych i mniejszych artystów było oburzonych wcześniejszą decyzją Apple. Krążą nawet informacje, jakoby firma groziła zabraniem z iTunes Store twórczości muzyków, którzy nie zgodzili się na warunki.
Całe szczęście sprawa została zażegnana, co – być może przez przypadek – pokazało, że Apple naprawdę zależy, aby artyści czuli się u nich jak u siebie. To oni w końcu dostarczają treści, których my chcemy słuchać, a Apple jest zaledwie pośrednikiem.
Czy pozamiata?
Zaraz po premierze Apple Music Norbert napisał, że ta usługa bez wątpliwości pozamiata na rynku. Od ogłoszenia serwisu do dzisiaj minęło trochę czasu i po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że Norbert raczej ma rację. Apple zdaje się wiedzieć, co robi, przyciągając artystów atrakcyjnymi warunkami oraz niespotykanym wcześniej podejściem, z kolei klienci dostaną usługę wbudowaną w telefony i kompatybilną ze Spotlight oraz Siri. Co ważne, Apple Music będzie dostępne również na platformy Windows oraz Android. Ja wiem, że wykupię abonament dla całej rodziny, z prostego powodu – jest najtaniej. Raz jeszcze zachęcam do skorzystania z darmowego trzymiesięcznego okresu próbnego. A nuż znajdziecie tam coś dla siebie.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego dodatku specjalnego do iMagazine 07/2015
Komentarze: 1
Mam całkowicie odwrotne ważenia. To Spotify bardziej dostosowuje się do mojego gustu. Osławione applowskie Genius prawie zawsze źle dobiera muzykę przy funkcji “Włącz stację”. Moja biblioteka, dość bogata, zupełnie nie ma przełożenia w zakładce “Dla Ciebie”. Nie mówiąc już o tym, że streaming startuje z nieakceptowalnym opóźnieniem. Po prawie dwóch miesiącach próby przekonywania samego siebie, że Apple nie może zrobić złej usługi, wracam do Spotify. Czekam na poprawki.