Obecny stan internetu
Grudniowa sobota, poranek. Nie jest mroźnie, ale zdecydowanie zimno. Zamiast śniegu pada deszcz. Niebo spowijają chmury, co sprawia, że atmosfera jest zdecydowanie nieprzyjemna. Przemarznięty i walczący z opadem atmosferycznym czekam przed warszawską Aioli na przyjaciółkę. Znudzony ślepym gapieniem się w oddalone o nawet nie 300 metrów wejście do metra wyciągam telefon. „Heh, to 6S, niby wodoodporny” pomyślałem, gdy tylko pierwsze krople opadły na szkło przykrywające wyświetlacz. Pacnięcie w przycisk Home uaktywniło czytnik linii papilarnych, który w moment odblokował telefon. Kciuk automatycznie powędrował do ikony AlienBlue – oficjalnego klienta Reddita. Ostatnio otwarty subreddit? Oczywiście: starwars.
Do premiery „Przebudzenia Mocy” zostały wtedy jeszcze sześć dni. O ile temat siódmego epizodu był rzadko poruszany w tym wątku, to czasem zdarzały się perełki. Jak na przykład zdjęcie obozu rozłożonego przez jednego z redditowców przed kinem w Waszyngtonie. Zaciekawiony klikam. „Miłego czekania w taką pogodę” mruknąłem do siebie, oczekując na załadowanie się grafiki. Zdziwieniu nie było końca, kiedy ujrzałem błękitne niebo oraz przechodniów w tle cieszących się ze świetnej pogody. Spojrzałem w górę – nie, u nas tak nie było.
Dopiero po chwili się ocknąłem. Waszyngton jest ponad 7000 kilometrów od Warszawy, nie ma w tym nic dziwnego, że jest tam inna pogoda. Nie mogłem jednak przestać wpatrywać się w zdjęcie. Przyszło nam żyć w cudownych czasach, gdzie otworzenie fotki wykonanej niewiele wcześniej na drugim końcu planety nie szokuje nikogo. Powiem więcej, jest czymś zupełnie naturalnym, szczególnie dla mnie, gdy codziennie wiszę na telefonie ze znajomymi w innych krajach.
Wydaje mi się, że dzisiaj przestaliśmy doceniać możliwości, które daje nam internet. Z jednej strony jest to ciągle coś nowego, ale z drugiej jest adaptowane w tak niesamowitym tempie, że zupełnie zapominamy o czasach, gdy go nie było. Bardzo szybko przyjęliśmy w internecie prawie takie same zasady, co w innych mediach, nie zastanawiając się, czy nie można wykorzystać tej okazji w inny sposób. Oto na naszych oczach świat zmienia się nie do poznania, a my idziemy najłatwiejszą drogą.
Wróćmy na chwilę do tego zdjęcia z Reddita. Po śniadaniu udaliśmy się na wystawę Júliusa Kollera, Czecha, o którym w życiu nie słyszałem. Wcześniej zrobiliśmy krótki przystanek na kiermaszu płyt, gdzie widziałem albumy zespołów, o których w życiu nie słyszałem. Wtedy też przypomniałem sobie zdjęcie chłopaczka, który czekał na film w Waszyngtonie. Czy był malarzem? Muzykiem? Aktorem? Politykiem? Fotografem? Reżyserem? Pisarzem? Kimkolwiek, kto miałby taką siłę przebicia, że z jego opinią liczyliby się ludzie na całym świecie? Raczej nie.
Mimo to stałem w warszawskim deszczu, oddalony o ponad 7000 kilometrów od jego kolejki do kina, wpatrując się w zdjęcie, które zrobił telefonem. Mam nadzieję, że nie tylko na mnie to robi wrażenie. Internet może sprawić, że każdy z nas będzie miał równy głos w dowolnej sprawie, niezależnie od tego, kim są nasi rodzice, czy jakie mamy talenty, albo jakich ludzi spotkaliśmy w życiu. Ważne, że interesujemy się danym tematem na tyle, by zainteresować kogoś innego.
Niestety, coraz częściej widzę, jak ta unikalna cecha internetu zanika. Patrzę tutaj na polską część sieci, głównie przez pryzmat Twittera. Obok Reddita to chyba najsensowniejszy sposób, w jaki można łatwo wygłosić swoje zdanie na dany temat. Widzę, że wiele osób zamyka się na tych „mniej zasięgowych”, z góry zakładając, że nie mogą nic dodać do rozmowy. Przyznaję, sam to robię, ale od jakiegoś czasu staram się wysłuchać każdego. Z drugiej strony, coraz więcej osób boi się zagadać. Może to być po części wina marek, które prowadzą w internecie bardzo agresywny marketing – często blogerzy, który się czymś interesują są traktowani lepiej, niż najbardziej oddani fani. Dlaczego? Bo zasięgi.
Tak nie powinno być. Każdy, bezwględnie każdy, powinien móc wypowiedzieć się na temat swoich zainteresować i być wysłuchanym. Nieważne co to za temat. Technologia, film, hodowla marchewek czy malowanie garnków przebitych włócznią? Ty decydujesz. Na pewno znajdzie się ktoś, kogo to zainteresuje, kto – podobnie jak Ty – ma bzika na tym punkcie. Dlatego nie poddawaj się. Pokaż, że jesteś. Zagadaj do kogoś, bądź nachalny.
I nie mów, że nie masz zainteresowań. Na pewno je masz, tylko z jakiegoś powodu odeszły na bok. Brak czasu? Wygospodaruj go! Brak możliwości? To chyba nie jest problem dzisiaj. Jeśli chcesz napisać książkę, usiądź z komputerem i ją napisz. Wrzuć do internetu, dyskutuj z innymi na jej temat, wprowadzaj poprawki. Ba! Chcesz nakręcić film? Proszę bardzo – weź telefon i kręć. Dzisiaj nawet dodanie efektów specjalnych to kwestia paru kliknięć w darmowej aplikacji z App Store.
Z jakiegoś powodu internet stał się kolejną wylęgarnią celebrytów, gdzie szary człowiek jest spychany na drugi plan. Tak nie powinno być, więc sprawmy, by tak nie było. Twórzmy, dzielmy się, poznawajmy świat i dawajmy go poznawać innym naszymi oczami. Każdy jest wyjątkowy i każdy ma coś do powiedzenia. Pierwszym krokiem jest znalezienie tego czegoś i życzę wam, żebyście w tym Nowym Roku to znaleźli. Ja też będę szukał, a nuż na coś wpadnę.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 1/2016
Komentarze: 8
Wodoodporny – również tak pomyślałem, potem część wyświetlacza zrobiła się ciemna, ale odziwo wymienili od ręki.
Wyciekły zdjęcia digitizera iPhone SE. Zdjęcia w filmie iJustine, niestety nie znalazłem linku.
Świetny tekst!
Dziękuję bardzo!
Kolejny Twój tekst, który lekko i miło się czyta…
Dziękuję :)
Internet to jednak również zło. Wiele zła, które w złych ludziach wyzwala ich pokłady zła.
Niestety, masz rację. :( Zbyt wielu traktuje anonimowość jako immunitet.