Czy „Gwiezdne Wojny” zostaną „Gwiezdnymi Wojnami”?
Trudno uwierzyć, że już za kilka dni „Przebudzenie Mocy” trafi na półki sklepów z Blu-Ray, a zaraz potem do naszych domów. Przecież tak niedawno staliśmy na mrozie przed kinem, żeby obejrzeć siódmy epizod sagi w dniu premiery! Tymczasem Gareth Edwards i ekipa z Lucasfilm szykują kolejny film z serii i nie jest to ósma część.
Po angielsku „Rogue One: A Star Wars Story”, po polsku mniej wdzięczne „Łotr Jeden. Gwiezdne Wojny – Historie”. Jest to historia potyczki Rebeliantów z Imperium Galaktycznym, której owocem było wydobycie planów śmiercionośnej stacji bojowej – Gwiazdy Śmierci. Jak łatwo się domyślić, akcja będzie toczyć się przed wydarzeniami z „Nowej Nadziei”, a po przygodach Ezry Bridgera ukazanymi w „Star Wars: Rebels”. Czy nowy film będzie umiejscowiony tuż przed legendarnym już, czwartym epizodem – tego nie wiemy. W zasadzie poza tożsamością głównej bohaterki nie wiemy nic. A jest to Jyn Erso. Samodzielna odkąd skończyła 15 lat. Podrabiająca imperialne dokumenty. Praktycznie nieuchwytna, by wreszcie zostać wysłaną przez Rebeliantów na misję.
Abstrahując od tego, co będzie się w nim działo, „Łotr Jeden” to pierwszy samodzielny film o „Gwiezdnych Wojnach”. Nie zobaczymy w nim Skywalkerów, nie będzie Jedi, nie będzie też wnosił istotnych zmian do całej historii sagi. Odpowie jedynie na pytanie jak Rebelianci weszli w posiadanie planów Gwiazdy Śmierci, za którymi na początku czwartego epizodu gania Darth Vader. Film trafi do kin już 16 grudnia i tym samym przypieczętuje cykl wydawniczy nowych produkcji: w lata nieparzyste kolejne epizody sagi, w lata parzyste – pojedyncze historie. Łącznie Disney zapowiedział sześć pozycji, z czego pierwsze dwie („Przebudzenie Mocy” i „Łotr Jeden”) przynajmniej częściowo już znamy. W przyszłym roku do kin trafi Epizod VIII, zaraz po nim film o młodym Hanie Solo, następnie Epizod IX i wreszcie ostatnia z serii antologii.
W sześć lat dostaniemy sześć „Gwiezdnych Wojen”. To sporo, szczególnie biorąc pod uwagę, że za czasów George’a Lucasa na taką samą liczbę musieliśmy czekać blisko pięć razy dłużej. Pojawiają się plotki o potencjalnej trylogii o Obi-Wanie Kenobim (poproszę!). Czy dostaniemy też epizody X, XI i XII? Zobaczymy. Nasuwa się jedno pytanie: czy nie jest to za dużo? Z ust fana „Gwiezdnych Wojen”, za którego zdecydowanie się uważam, może to brzmieć jak herezja. Ale pradawna mądrość głosi: co za dużo to niezdrowo. Na pewno każdy z nas się o tym przekonał. Więc jak będzie w tym przypadku?
Nie wiem – to jest najszczersza odpowiedź, na jaką mnie stać. Sam na początku nie byłem wielkim fanem pomysłu, żebyśmy co roku oglądali nowy film z serii. Bałem się, że przyczyni się to do zaniku wyjątkowości marki. Nagle „Gwiezdne Wojny” będą kolejną nazwą, którą słyszymy podczas każdego wyjścia do kina. Gdy „Przebudzenie Mocy” wchodziło na ekrany, cały świat żył tym filmem. Teraz już tak nie będzie. Przywykniemy do nowych filmów. Dopiero po chwili uderzyło mnie: przecież nic się nie zmienia.
iPad leżący obok mnie na podłodze jest wypełniony drugim sezonem kreskówki „Star Wars: Rebels, który planuję nadrobić podczas zbliżających się lotów. Na szafce nocnej leży Kindle z ciągle nieprzeczytaną powieścią „Tarkin”. Dobrze, że nigdy nie potrafiłem przekonać się do komiksów, bo miałbym jeszcze więcej zaległości. Za młodu je czytałem, dzisiaj nie potrafię. Mimo, że obie pozycje, o których wspominałem wyżej są w „kanonie”, to jednak historia „Gwiezdnych Wojen” od zawsze była opowiadana niezależnie od głównych filmów: w książkach, serialach, komiksach, grach wideo. Teraz nazywamy to Legendami i ciekawym doświadczeniem będzie powrót do nich, gdy Disney opowie swoją wersję wydarzeń.
Zresztą, już widać podobieństwa. W Legendach Luke Skywalker odbudował Zakon Jedi. Niestety jeden z uczniów zbuntował się i przeszedł na Ciemną Stronę Mocy, przez co Wielki Mistrz Skywalker został aresztowany. Luke’owi udaje się wyjechać na wygnanie, gdzie miał się zastanowić dlaczego syn jego przyjaciela i siostry, Jacen Solo stał się Darthem Ceadusem. Tymczasem w „Przebudzeniu Mocy” Luke przebywa na wygnaniu po tym, jak Ben, syn Hana Solo i Księżniczki Lei, zniszczył Zakon Jedi i przeszedł na Ciemną Stronę.
Łącznie powstało kilkaset pomniejszych historyjek składających się na cały wszechświat „Gwiezdnych Wojen”. Miały one swoje lepsze momenty (trylogia Thrawna!) , jak i gorsze (Chewie zabity spadającym księżycem, serio?), ale łączyło je jedno: akcja działa się dawno, dawno temu w odległej galaktyce. Teraz będziemy mieli dokładnie to samo. Już wychodzą książki, komiksy i kreskówki bazujące na nowym kanonie, a jako bonus dostaniemy pełnometrażowe filmy. A że już nie będzie się nimi jarał cały świat – co z tego? Ważne, że my będziemy mieli czego wyczekiwać. Bo musicie przyznać, że po zwiastunie „Łotra Jeden” chce się zobaczyć całość.
Komentarze: 2
“Łotr Jeden”, nie “Łobuz” 😊