Mophie Powerstation 3X – pierwsze wrażenia i recenzja
Niedawno przyjechał do mnie tytułowy bohater – kolejny powerbank od Mophie. Jest cienki, trochę podobny do obecnej linii iPhone’ów. Niestety w kolorze srebrnym, a szkoda, bo wersja złota lub różowa prawdopodobnie znowu spowodowałaby zadymę w komentarzach.
W grudniu zeszłego roku, przy okazji komentowania Smart Battery Case, napisałem też kilka słów o Mophie:
A Mophie? To fajne produkty, ale niestety ich wykonanie pozostawia wiele do życzenia (mam na myśli case typu Juice Pack; baterie zewnętrzne są o niebo lepsze i prywatnie używam takowej). Oryginalne pokrowce Apple są świetnie wykonane, a mikrofibra w środku spisuje się na medal – korzystam ze skórzanego PRODUCT(RED), gdy potrzebuję dodatkowej ochrony, na przykład przy dalekich podróżach. Nie podoba mi się plastik użyty do battery packów Mophie, ani to jakie są duże. Nie podoba mi się też fakt, że muszę mieć dodatkowy kabel microUSB. Apple’a Smart Battery Case jest silikonowy i zapowiada się, że proces zakładania będzie bajecznie prosty. Do tego dochodzi fakt, że ma zaokrąglone rogi oraz złącze Lightning, dzięki czemu nie potrzebuję dodatkowych kabli. Wisienką na torcie jest mikrofibra w środku.
Powerbanki tej firmy akurat zawsze sobie ceniłem, ze względu na to, że ufam im, że nie wcisną mi produktu niskiej jakości. Ufam, że ich powerbank nie spali mi urządzenia podczas ładowania i tym samym nie zostawi mnie z rachunkiem na kilka tysięcy złotych. Znam osobiście dwa przypadki, gdzie znajomi zdecydowali się zaoszczędzić jakieś pięćdziesiąt złotych, kupując tańsze produkty – akurat chodziło o ładowarki sieciowe w tym przypadku – co skończyło się koniecznością wymiany telefonów na nowe. Nie stać mnie na takie oszczędności.
Mam obecnie dwa powerbanki, o dwóch różnych rozmiarach, które używam zamiennie. Starszy Mophie, o pojemności 6000 mAh podróżuje ze mną, gdy nie przewiduję potrzeby ładowania iPada lub iPhone’a. Jest backupem, ostatnią deską ratunku, just in case, gdyby stało się coś nieprzewidzianego. Pomimo, że jest stosunkowo lekki, to zawsze chciałem, aby miał mniejsze gabaryty. Mój drugi powerbank, jeden z modeli TP-LINK o pojemności 10K mAh, zabieram ze sobą tylko i wyłącznie do torby, bo jest za ciężki, aby nosić go w kieszeni. Dlatego cieszę się, że przez bliżej nieokreślony czas, będę miał do dyspozycji powerbanka znacznie smuklejszego i sporo lżejszego od powyższych.
Seria Powerstation składa się z pięciu modeli. Różnią się pomiędzy sobą przede wszystkim pojemnością, a co za tym idzie, wymiarami i wagą. Modele 1X i 2X przeznaczone są do ładowania smartfonów i wearables, a większe – 3X, 5X i 8X – radzą sobie dodatkowo z tabletami, a być może któryś również potrafi podładować nowego MacBooka 12″. Sama nazwa dodatkowo wskazuje pi razy drzwi ile razy za pomocą danego powerbanka doładujemy smartfona, przy czym Mophie zakłada, że przeciętny akumulator ma pojemność około 2000 mAh.
Powerstation 3X ma wymiary bardzo zbliżone do iPhone’a 6S – jest nieznacznie grubszy i dłuższy, odpowiednio o 1,4 i 5,3 milimetrów. Ma 6000 mAh, co powinno wystarczyć na dwukrotne doładowanie mojego 6S Plus (lub trzykrotnie 6S) lub jednokrotnie napełnić iPada Pro 12,9″ z ~20% do ~80%. Waży około 175 gramów (niestety Mophie, a nie iPad).
Powerbank ma trzy porty. Środkowy służy do ładowania samego powerbanka za pomocą kabla microUSB (w komplecie), a do bocznych podłącza się ładowane sprzęty. Oba podają 2,4 A, więc naładują iPhone’a od modelu 6 i 6 Plus szybciej niż fabryczna ładowarka1. iPad Pro 12,9″ co prawda potrafi obsłużyć jeszcze większy prąd, ale to na tyle rzadki model, że nie mam do Mophie żadnych pretensji.
Powerstation 3X posiada na boku przycisk do pokazywania stanu naładowania baterii. Jego naciśnięcie powoduje podświetlenie się do czterech diód, które określają obecny ładunek: 0-25%, 25-50%, 50-75% lub 75-100%. Co ciekawe, diody podczas ładowania powerbanka świecą się przez pierwsze trzydzieści sekund od podłączenia zasilania, a potem gasną. Wszystkie cztery zapalą się jak akumulator osiągnie 100%. To nietypowe – zazwyczaj jest odwrotnie i diody gasną dopiero po naładowaniu.
Ostatnią potencjalnie ciekawą funkcją jest Priority+, którą na jednym ze zdjęć powyżej (prawy port w tym wypadku) oznaczono ikoną baterii z kreskami wychodzącymi z boku. Oznacza to, że jeśli będziemy ładować powerbanka i równocześnie podłączymy smartfona do tego gniazdka, to najpierw zostanie naładowane podłączone urządzenie, a dopiero jak osiągnie ono 100%, to zacznie ładować się powerbank.
Pomimo, że Powerstation 3X ma mniejszy ładunek niż mój 10K mAh TP-Link, to odkąd go mam, zawsze siedzi w mojej torbie. Jednak dla mnie dużym plusem jest niższa waga i smuklejsze wymiary – jak się nosi tyle gratów co ja, to wszystko zaczyna nagle mieć znaczenie. Jestem też bardzo zadowolony z jego wykonania – aluminiowa obudowa żywo przypomina materiał stosowany w iUrządzeniach i MacBookach. Seria Powerstation na tyle mi się podoba, że jak tylko skończy się mój okres testowy, zamówię sobie własnego. Też model 3X. Być może dokupię również 1X, aby mieć go „do portfela”…
Chciałbym w przyszłości zobaczyć w tej kategorii tylko jedną funkcję: port Lightning zamiast microUSB, żebym nie musiał brać ze sobą dodatkowego kabla2.
No i jeśli jest się Michałem Zielińskim, to oczywiście można sobie wybrać model różowy…
Dane techniczne
Producent | Mophie |
Model | Powerstation 3X |
Pojemność | 6000 mAh |
Porty | 2 × USB (2,4 A) |
Wymiary | 143,5 × 82,3 × 8,4 mm |
Waga | 175,8 g |
Gwarancja | 2 lata |
Dostępne kolory | srebrny, szary, różowy, złoty |
Komentarze: 2
Świetny sprzęcik. Ceny trochę wysokie ale już wiem że z czasem 4X będę chciał zanabyć ;)
Jest już nowszy model powerstation plus z kabelkiem ;)