Gra o Gównoburzę – iPhone 7 i mini Jack – Jesień 2016
Apple lubi rezygnować z technologii na dekady przed innymi, jak tylko uważają, że ona nie ma już przyszłości. Patrząc historycznie na te decyzje, mieli racje za każdym razem. Spodziewam się, że w tym roku będzie podobnie, zakładając oczywiście, że rzeczywiście zdecydują się na usunięcie mini Jacka z nadchodzącego iPhone’a 7.
Na temat iPhone’a 7 jest coraz więcej plotek, głównie z Azji. W tym roku zadebiutuje jego dziesiąte wydanie i wszystko zapowiada, że zmieni się cykl wydawniczy Apple. Dotychczas nowy design otrzymywaliśmy co dwa lata (nie licząc pierwszego iPhone’a), a co dwa lata, z rocznym przesunięciem, uaktualniane były wnętrzności, kolory lub materiały z jakiego jest wykonany. Mamy więc pary 3G i 3GS, 4 i 4S, 5 i 5S oraz 6 i 6S. Były też próby dywersyfikacji poprzez wypuszczenie kolorowego 5C oraz wilka w owczej skórze – modelu SE. Niezależnie, trudno powiedzieć, że 6 i 6S to takie same telefony. Owszem, wyglądają podobnie, ale różnią się prawie każdym elementem, włączając w to projekt samego wnętrza obudowy. Zmiana cyklu ma się wydłużyć z dwóch do trzech lat, a z tego wynika, że iPhone 7 mniej więcej zachowa design lub kształty modeli 6 i 6S. Jednocześnie, jeśli spojrzymy historycznie na obecne iPhone’y, to powinniśmy otrzymać nowy SoC (Apple A10), prawdopodobnie lepszy ekran, a być może nawet kolejne generacje Touch ID oraz Taptic Engine – szczegóły wyjdą w praniu.
Wygląda na to, że będą dwie zmiany, które wywołają odpowiednio radość i wściekłość. Ta pierwsza emocja może być wywołana przez zmianę w dostępnych pojemnościach – zamiast obecnych 16/64/128 GB mają być 32/128/256 GB, podobnie jak w przypadku iPadów. Nie wątpię, że wściekłość wywoła rzekome usunięcie mini Jacka, co wymusi szybsze przejście na słuchawki bezprzewodowe lub oparte o port Lightning, prawdopodobnie również przez przejściówkę z mini Jacka na Lightning.
O ile sam jeszcze nie jestem pewien co do swojego stanowiska w tej sprawie, przyznaję, że nie będę zadowolony, jeśli będę musiał podłączać swoje B&O H6 za pomocą przejściówki albo jeśli utracę możliwość podłączenia. Nie uśmiecha mi się też korzystanie z przejściówki, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że producenci Hi-Fi będą mieli pole do popisu – nie zdziwię się, jak zaraz pojawią się modele wyposażone w porządne DAC-i oraz mini-wzmacniacze. To skutkowałby polepszeniem dźwięku, a z czasem, za kilka lat, prawdopodobnie wymieniłbym po prostu słuchawki na model, który ma złącze Lightning, a wszystkie niezbędne komponenty wbudowane w siebie. Obawiam się jedynie tego, że na rynku pojawi się spory problem przez najbliższe lata. Prawdopodobnie 99% urządzeń na rynku opartych jest o mini Jack i nie widziałem, aby w najbliższym czasie ktokolwiek miał konkurować w kwestii innego cyfrowego standardu. Może na USB-C? Tylko, że w takim razie wskazane byłoby, żeby USB-C było już w najbliższym iPhone’ie, bo zmiana za kilka lat na kolejne złącze byłaby nieporozumieniem…
Ankieta
