Jak działa Google
Książka, w której warto czytać przypisy.
Książek o największych firmach świata i ich szefach jest wiele, bo sukces przyciąga jak magnes. Autorzy starają się zazwyczaj dociec, w jaki sposób tworzy się biznes, który staje się motorem napędowym współczesnego świata. Kim być, jak mówić, w co się ubierać i co jeść? Jaki jest przepis na proste równanie, pod które możemy podłożyć nasze własne zmienne i mieć pewność, że staniemy się ikoną biznesu?
Zazwyczaj jednak lektura książki nie przynosi odpowiedzi na nasze pytania. Oczywiście wiemy więcej, znamy fakty i rozwój wydarzeń, ale nie dostajemy oczekiwanego przepisu i gwarancji na sukces.
A co się stanie, jeśli książka, którą dostaniemy do ręki, nie jest napisana przez mniej lub bardziej obiektywnego obserwatora, ale przez ludzi, którzy ten biznes stworzyli?
Eric Schmidt, Jonathan Rosenberg, Alan Eagle i Larry Page – nazwisk widniejących na okładce nie trzeba w żaden sposób przedstawiać. Od razu stają nam przed oczami nazwy firm – Sun Microsystems, PalmOne, Novell, Apple, a przede wszystkim – Google.
Największa wyszukiwarka na świecie, narzędzie, z którego każdy z nas korzysta codziennie bez względu na to, czy mamy tego świadomość, czy nie (wierzcie lub nie, niektórzy użytkownicy Google nie mają pojęcia o tym, że jej używają!). Tajemnicze algorytmy, które decydują o tym, jak szybko odszukamy interesujące nas informacje. Algorytmy, które stają się często „być albo nie być” firm i działalności gospodarczych. Bo jeśli nie pojawiasz się na pierwszej stronie w Google, to nie ma cię w internecie. A jeśli nie ma cię w internecie, to nie istniejesz.
Trudno przejść obojętnie obok publikacji, w której osoby, które stworzyły Google, które odcisnęły na nim swoje piętno, obiecują, że wyjaśnią nam, jak ich firma funkcjonuje od środka.
Każdy z nas chce wiedzieć, jak działa Google. Każdy z nas, ludzi dorastających razem z internetem, choć raz skusił się, by zobaczyć, jak kampus wygląda od środka i z rozmarzeniem przyglądał się boiskom, rowerom oraz siłowniom. To nie miejsce pracy, to raj. Gdyby tak pracować w takim miejscu…
Czy rzeczywiście Google to kreatywny raj? Raj dla pracowników czy skrupulatnie wyinżynierowane środowisko, w którym wszystko krzyczy – pracuj, pracuj więcej, nie przestawaj! A co, gdybym Wam powiedziała, że już na pierwszych stronach książki dowiecie się, że intensywnie propagowane obecnie założenia, takie jak właściwy balans pomiędzy pracą a życiem prywatnym czy równy rozkład pracy i obowiązków w Google nie mają racji bytu? Co, jeśli powiedziałabym Wam, że autorzy książki wprost mówią: nie przepracowuj się? Screw it! Obowiązki przydzielaj tym, którzy już robią najwięcej i tym, którzy są najbardziej zajęci. Potrzebujesz spędzić czas z rodziną? Zamiast iść do domu, zabierz ich do pracy! Własne biuro? Wolne żarty! Ścisnąć wszystkich w małych boksach, zrobić bałagan i obserwować, jak z chaosu rodzi się geniusz.
Czy to nadal będzie brzmiało jak korporacyjna Mekka?
Może tak, a może nie. Może książka napisana nie z perspektywy pracownika, a z perspektywy pracodawcy udzieli odpowiedzi na pytania, które dręczą dzisiejszy rynek pracy. Mogą również pomóc zrozumieć, kim musisz być i jakich wyborów dokonać, żeby miejsce takie jak Google mogło stać się twoim… domem.
„Jak działa Google” to książka prawdziwa, urzekająca i pełna usystematyzowanej wiedzy. Nie tyle opowiada historię powstania firmy, ile ukazuje procesy, które leżą u podstaw jej funkcjonowania. Prawdziwe algorytmy oparte na doskonałej znajomości kreatywnej natury, psychologii społecznej i ludzkiej inżynierii. Dowiecie się z niej, kim są łotry i primadonny oraz kogo gryzą słonie morskie. Jeśli interesujecie się historią Apple, spotkacie starych znajomych i przeczytacie, co Google myśli o podobieństwach pomiędzy systemami iOS i Android. Zawsze warto poznać opinię drugiej strony.
Przede wszystkim jednak to książka o innowacyjności – szeroko pojętym tworzeniu i zarządzaniu firmami, których struktura i metody kontroli muszą przystawać do nowoczesnego świata. Czyta się lekko, jest pełna humoru, ale również zmusza do całkiem poważnych przemyśleń. Jest przeznaczona dla każdego, bo każdy znajdzie w niej coś dla siebie – i manager w korporacji, i pracownik z boksu, i przedsiębiorca, który pragnie założyć własną firmę, i zwykły pasjonat, który chce zajrzeć do środka Google’a i wybrać się na wycieczkę korytarzami tylko dlatego, że umiera z ciekawości.
Mnie lektura „Jak działa Google” sprawiła wiele radości i zakładam, że Wam również się spodoba. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Insignis już we wrześniu.
Serdecznie polecam.
PS: „Czytajcie przypisy!”
W związku z dzisiejszą premierą i patronatem iMagazine nad polskim wydaniem książki “Jak działa Google”, mamy dla Was do rozdania 5 egzemplarzy ufundowanych przez wydawnictwo Insignis.
Napiszcie DZIŚ, tzn 14.09.2016, w komentarzach jakich rzeczy od Google’a brakuje Ci w Apple’u?
Pięć najciekawszych naszym zdaniem odpowiedzi zostanie nagrodzonych książką.
Komentarze: 22
1. Porównywalnej jakości map.
2. Możliwości modyfikacji systemu mobilnego (chociaż to się z czasem zmienia).
3. Apple mogłoby zacząć badania na różnych płaszczyznach, bo aktualnie zamykają się w sprzęcie konsumenckim. Google inwestuje w roboty, samochody, samoloty, drony (no wszystko, pewnie w kubki na kawę też).
4. Większej ilości placówek, bo fajnie byłoby pracować w polskim oddziale Apple, do tego te placówki pracowałyby nad rozwojem technologii w naszym języku.
5. A propos języka – większej zauważalności Polski na mapie, bo Apple spycha nas za Afrykę jeśli chodzi o nowe (te stare też) “ficzery” :/
W pkt 3. dokładnie ująłeś to co miałem na myśli. Zwięźle :)
A dziękuję, dziękuję :D
Najbardziej brakuje mi rzeczy z pozoru zupełnie banalnej- mechanizmu jaki Google wykorzystuje w wyszukiwarkach aby podpowiedzieć “co autor miał ma myśli” w przypadku gdy napisze nieprecyzyjnie albo popełni błąd. Rzecz nie do przecenienia np. w mapach, w których brak dobrej wyszukiwarki dla mnie zupełnie dyskwalifikuje nawet najlepszą nawigację (co z tego, że poda trasę jak nie znajdzie punktu docelowego). Brakuje też dobrej integracji z usługami zewnętrznymi jak mają np. kalendarze Googla. Chciałbym aby AppleID pozwalał zalogować się w serwisach firm trzecich tak samo jak login Google- albo jeszcze lepiej logował mnie automatycznie jeżeli na to pozwolę.
A z czystych “usług” to bez wątpienia tłumacz i Google News (chociaż ten ostatni może kiedyś będzie).
Odpowiem dosyć przekornie, bo “niczego” od Google w Apple’u nie brakuje. Apple jest jaki jest właśnie dlatego, że nie jest Googlem. Dlaczego “niczego” w cudzysłowiu? Bo żyjemy w synergii – korzystamy z Googlowych map, wyszukujemy restauracje w wyszukiwarce czy korzystamy z Chrome na macbooku.
Na pewno Google tzn Alphabet jako firma jest bardziej innowacyjna, angażuje się w wiele projektów z różnych dziedzin, wypuszcza masę eksperymentalnych produktów. Po prostu żyje i ciągle rozwija się. Takie “one more thing”.
Konkurs w pewnym sensie dyskryminuje osoby, które nie korzystają z Apple. Skoro książka jest o Google, a ktoś jest fanem tej marki (chciałby książkę) i nigdy nie korzystał z usług Apple, to skąd ma wiedzieć czego brakuje mu z Google’a w Apple. ech :/
Prawda, ale strona jest jednak o tematyce Apple ;)
Szczerze, dość długo zastanawiałem się nad odpowiedzią na pytanie konkursowe. Jakich rzeczy od Google brakuje Ci w Apple? Dopiero po chwili zauważyłem że zastanawiam się głównie nad aplikacjami, czyli tymi usługami z których korzystamy w codziennym życiu – Tłumacz, Gmail, Dysk Google, to wszystko już mamy, niezależnie od Firmy, marki, modelu urządzenia i nie wyobrażam sobie by mogło ich nie być.Google dostarcza swoje rozwiązania wszędzie gdzie jest to możliwe, nie ograniczają się do jednego ekosystemu. Za co im Dziękuje! I chyba właśnie w ten sposób zrozumiałem czego brakuje mi u Firmy z Cuperino względem tej z
Mountain View – mimo bycia użytkownikiem produktów i rozwiązań Apple, brakuje mi propagowania z ich strony swoich rozwiązań poza własnym ekosystemem, fakt mamy już iMessage oraz Apple Music na urządzeniach z systemem Android, póki co traktuje to jako “rozeznanie w terenie” i mam nadzieje że coraz więcej nowych i rewolucyjnych rozwiązań nie będzie ograniczało się tylko do urządzeń z ich portfolio. Chciałbym by taka współpraca i ekspansja na “drugie podwórko” dotyczyła wszystkich liczących się producentów. Również rozwiązań technologicznych. Może kiedyś…
Otwarcie fizycznego sklepu Apple w Polsce :P. Reszta jest ok ;)
A Google ma swój sklep w Polsce?
Brakuje przede wszystkim tak rozbudowanych map oraz tak rozwiniętej usługi mail gdzie pojemność nie jest problemem. w iCloud mamy tylko 5GB na wszystko a to zdecydowanie za mało. Google wie jak przyciągnąć użytkowników ;-)
Jak na moje oko Apple brakuje tej innowacji, której Google wcale nie brak. Google stale się rozwija i robi coraz więcej i więcej, a o tym się słyszy. Kto w ogóle nie korzysta z Youtube? Przecież Youtube jest jedną z najczęściej odwiedzanych stron na świecie, a przecież Youtube należy do Google. To jest właśnie to, czego mi w Apple brakuje – Takiej mocno rozwiniętej strony, gdzie można oglądać filmiki i jest popularna. Ale to nie jedyna rzecz, której mi brakuje w Apple. Brakuje mi jeszcze placówek firm Apple w Polsce, bo jeśli chodzi o Google, to nie mam co narzekać (mieszkam niedaleko Wrocławia, a tam się takie znajduje).
Moim zdaniem Apple w odróżnieniu od Google wszystko przekłada na pieniądze. Chcesz korzystać z emejzingowych rozwiązań Apple to musisz dołączyć do ich ekosystemu, kupując iPhona, Maca lub iPada. Natomiast Google robi wiele rzeczy dla społeczności technologicznej pro publico bono. Wymienię tylko kilka z nich:
– udostępnienie Google Analytics webmasterom za darmo,
– udostępnienie swojego głównego fontu Roboto na licencji Apache,
– stworzenie i udostępnienie technologii AngularJS za darmo,
– opracowanie i udostępnienie wytycznych do projektowania nowoczesnych aplikacji internetowych – Modern Design.
Bez wątpienia Apple może nauczyć się od Google nieco altruizmu :)
Czego brakuje Apple? Hmm…
1. Trolowania ludzi np. poprzez wybicie konkurentów, a następnie wycofania się z biznesu i pozostawienia ludzi na lodzie.
2. Opowiadania o super projektach nad którymi pracują, nakręcania tym ludzi, a potem zarzucania projektów lub mamienia ich, że już “niedługo” trafią do sprzedaży.
3. Permanentnej, bezpardonowej i niczym nieograniczonej inwigilacji.
4. Słodkości w nazwach produktów
5. Trolli przed kampusem
6. Pralek z iOS’em
Apple jest dużo bardziej zamknięte, w szerokim tego słowa znaczeniu. Systemy tylko dla swoich produktów (np.iOS tylko dla Iphone’a), z bardzo ograniczoną formą modyfikacji (np.dostosowywanie iOS do swoich upodobań). Chciałbym, żeby się trochę bardziej otworzyli.
Darmowego iPhone w zamian za oglądanie reklam ;D
Z tą ceną iPhone’a to chyba do śmierci musielibyśmy te reklamy oglądać 😛.
Nawet jeśli ktoś jest genialny i bardzo kreatywny, to praca nad jakimś projektem musi zajmować mu sporo czasu, zwłaszcza wtedy, kiedy wyskoczą jakieś błędy lub coś nie chce się ze sobą zsynchronizować. Każdy z nas chciałby pewnie stać na czele tak wielkiego biznesu, ale żadna z firm nie utrzymałaby się bez genialnych jednostek, które często pozostają w cieniu nazwy, pod jaką pracują. Korporacje siłą rzeczy są miejscem strasznym od wewnątrz :P