Samsung Galaxy S7 – fotorecenzja
Po kilku tygodniach z Samsungiem Galaxy S7 mogę śmiało stwierdzić, że przewyższa on pod względem możliwości fotograficznych uwielbianego przeze mnie iPhone’a i wyznacza kierunek w fotografii mobilnej, który bardzo mi się podoba.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2016
Wstęp
Wszystkie zdjęcia w tym artykule (poza zdjęciami urządzenia) wykonałem Samsungiem Galaxy S7 oraz dedykowanymi mu obiektywami.
Tak jak wskazuje tytuł, nie będzie to typowa recenzja smartfona. Celem moich testów było sprawdzenie możliwości fotograficznych S7, a nie wszystkich jego funkcji i rozwiązań, dlatego traktowałem go bardziej jako kieszonkowy aparat niż telefon. Na co dzień używałem go równolegle z iPhone’em – z wielu powodów nie byłbym w stanie w pełni zrezygnować ze sprzętu i ekosystemu Apple. Chodzi tu przede wszystkim o znaczną część mojej rodziny i znajomych, którzy korzystają z OS X i iOS, w związku z czym najwygodniejszą formą komunikacji jest iMessage i Facetime. Moim podstawowym narzędziem pracy jest natomiast MacBook Pro – iCloud pozwala mi wygodnie wymieniać pliki między komputerem a telefonem. Nie zmienia to faktu, że przestawienie się na Androida nie jest niemożliwe; przez ostatnie tygodnie miałem czas, by dosyć dokładnie przetestować to środowisko. Moje ogólne wrażenia były pozytywne – zmiana systemu wymagała czasu na przyzwyczajenie, po odnalezieniu odpowiedników najczęściej używanych aplikacji i spersonalizowaniu interfejsu byłem jednak w stanie komfortowo pracować na S7. Irytowały mnie dwie rzeczy: wygląd niektórych elementów systemu (kształt ikon, fonty, brak spójności z innymi elementami) oraz dotykowe przyciski na obudowie (wolałbym rozwiązanie ekranowe lub fizyczne przyciski). Z całą pewnością jest to rzecz gustu, ale wieloletnie przyzwyczajenie do iOS wyrobiło we mnie pewne nawyki i preferencje. Na pochwałę zasługuje szybkość telefonu, którą widać zwłaszcza przy fotografowaniu i edycji. Uruchomienie tych samych funkcji na moim iPhonie 6 zajmowało znacznie więcej czasu (choć oczywiście problem ten ograniczyłaby przesiadka na 6S).
Smartfon jako narzędzie
Przechodząc do fotorecenzji, na początku chciałbym powtórzyć kilka kwestii, które omówiłem w zapowiedzi. Po pierwsze: telefon, podobnie jak lustrzanka czy komputer, jest dla mnie przede wszystkim narzędziem. Narzędziem, które ma w efektywny i bezproblemowy sposób spełniać określone zadania. Zależy mi na niezawodności, szybkości działania, jakości wykonywanych zdjęć, a także dobrym designie i dostępności akcesoriów zwiększających możliwości sprzętu. Logo producenta ma drugorzędne znaczenie, a specyfikacjom technicznym przestałem przyglądać się już kilka lat temu. Jakości zdjęć nie mierzymy bowiem megapikselami, a user experience – liczbą rdzeni procesora czy gigabajtów pamięci RAM. Istotną zaletą takiego podejścia jest możliwość skupienia się na efektach, a nie samym procesie wykonywania lub edytowania zdjęcia (a także innych zadań). W prostych słowach: narzędzie idealne to takie, które pozwala wykonywać stawiane przed nim zadania bez konieczności skupiania się na samym narzędziu.
Jeżeli chodzi o wykorzystanie smartfona do fotografowania, bardzo bliski tej definicji jest iPhone. Na początku wyjaśnię, w jaki sposób z niego korzystam i jaką rolę odgrywa on w moim workflow. Aparat w telefonie to przede wszystkim uzupełnienie profesjonalnej lustrzanki, która stanowi najważniejszy element moich relacji z podróży „na żywo” (możecie je śledzić na Twitterze – www.twitter.com/t_szykulski). Ma on umożliwiać wykonanie, edytowanie i opublikowanie zdjęcia w ciągu kilkudziesięciu sekund, a także sprawdzać się wszędzie tam, gdzie użycie profesjonalnego sprzętu będzie niemożliwe lub niepraktyczne. Nie zależy mi na zaawansowanych nastawach manualnych czy trybie długiego naświetlania, gdyż w tych zastosowaniach lepiej sprawdzi się lustrzanka. Wysoko cenię natomiast efektywny tryb HDR i automatykę przyspieszającą fotografowanie. Aparat w iPhonie wpisuje się w tę definicję, a na szczególną pochwałę zasługuje przede wszystkim systemowa aplikacja Zdjęcia, która umożliwia łatwą edycję oraz wygodne udostępnianie w najważniejszych serwisach.
Przestawienie się na Galaxy S7 wymagało znaczącej zmiany przyzwyczajeń, szczególnie w kontekście obróbki zdjęć. Po części wynikało to z zamiany iOS na Androida; istotniejsze były jednak ograniczone możliwości systemowej aplikacji do przeglądania i katalogowania zdjęć, gdyż nie pozwala ona na tak zaawansowaną edycję, jak ta z iPhone’a. W rezultacie musiałem znaleźć zewnętrzne narzędzie, o czym opowiem w dalszej części recenzji.
Fotografowanie
Zgodnie z zapowiedzią postanowiłem ograniczyć do minimum opisywanie parametrów technicznych, a zamiast tego skupić się na wrażeniach z fotografowania Galaxy S7. Zaczynając od kwestii sprzętowych, pierwszą różnicą w stosunku do dowolnego modelu iPhone’a jest znacznie szerszy kąt widzenia obiektywów zarówno przedniej, jak i tylnej kamery. O ile zaletą tego pierwszego jest właściwie tylko możliwość wygodnego robienia grupowych selfie, o tyle w przypadku głównego aparatu znacząco zwiększa to ogólne możliwości fotograficzne. Ciasne wnętrza, dynamiczne ujęcia i krajobrazy – to tylko niektóre przykłady sytuacji, w których będą pomocne dodatkowe milimetry ogniskowej obiektywu. Co bardzo istotne, jest on również nieco jaśniejszy od kamery iPhone’a (zarówno 6 i 6S), poprawiając tym samym jakość zdjęć robionych w trudnych warunkach oświetleniowych. Aplikacja aparatu Galaxy S7 oferuje wiele trybów działania: automatyczny, profesjonalny (manualny), wybiórcze pole ostrości (pozwala zmienić punkt ostrości już po zrobieniu zdjęcia), panorama, emisja na żywo (transmisja na YouTube), hyperlapse i tak dalej. W ustawieniach możemy również wybrać rozdzielczość nagrywanego wideo (nawet 4K), tryb działania autofocusa, a także aktywować wykonywanie zdjęć w ruchu (odpowiednik Live Photos na iOS).
Moje ogólne wrażenia z fotografowania S7 były bardzo pozytywne. Zdjęcia są jasne, ostre, bardzo szczegółowe i pozbawione widocznych wad (chociaż niektórzy narzekają na przesadne wyostrzanie) – z całą pewnością odpowiadają więc aspiracjom Samsunga w walce o tytuł najlepszego fotograficznego smartfona na rynku. Nie będę oceniał, jak wypada S7 w porównaniu z bezpośrednią konkurencją, gdyż nie przeprowadzałem pełnych testów innych urządzeń. Ważne jest natomiast to, że aparatem najnowszej generacji Galaxy nikt nie powinien być rozczarowany; według subiektywnej oceny znakomitej większości moich znajomych zdjęcia z Galaxy S7 były odbierane jako ładniejsze od tych robionych iPhone’em, tak 6S, jak i 6. Testując S7 bardzo doceniłem działanie trybu HDR (wysoka rozpiętość tonalna; telefon łączy kilka zdjęć wykonanych z różną ekspozycją, by lepiej pokazać szczegóły ciemnych i jasnych partii kadru), który nie tylko pozwalał na tworzenie lepszych zdjęć, ale również symulował „na żywo” działanie tej funkcji na ekranowym podglądzie podczas fotografowania. Na pochwałę zasługuje również bardzo szybki autofocus.
Przechodząc do minusów, największym z nich jest dla mnie sposób nagrywania wideo – nie mamy tutaj wydzielonego trybu, ale przycisk obok tego do wykonywania zdjęć, który natychmiast zaczyna nagranie. Problem w tym, że kąt widzenia kamery jest nieco mniejszy w przypadku filmów niż zdjęć, przez co nie mamy możliwości idealnego dopasowania kadru (widzimy szerszy podgląd zdjęcia, który „przeskakuje” do mniejszych rozmiarów w momencie rozpoczęcia nagrywania wideo). Nie mogę natomiast powiedzieć nic złego na temat jego jakości – nie zauważyłem tutaj znaczących różnic w porównaniu do ostatnich generacji iPhone’a, chociaż wideo traktuję jedynie jako dodatek, a nie kluczową funkcję. Pewną niedogodnością była dla mnie także struktura i intensywność szumu na zdjęciach robionych przy słabym świetle, który stawał się bardzo widoczny przy nawet lekkiej edycji. Subiektywnie mogę ocenić, że iPhone (6S i 6) radził sobie pod tym względem lepiej, chociaż jednocześnie rejestrował znacznie mniej detali w ciemnych partiach.
Zupełnie oddzielną kwestią jest dla mnie ekran wykonany w technologii AMOLED. Chociaż w codziennym użytkowaniu robi on bardzo dobre wrażenie, nie zmienia to faktu, że wyświetlane przez niego kolory uważam za mocno przesycone i nienaturalne. Na początku przygody z S7 zdarzało mi się kilkukrotnie publikować edytowane na telefonie zdjęcie, a następnie usuwać je po obejrzeniu na neutralnym wyświetlaczu, gdzie wyglądało ono po prostu kiepsko. Fotografując S7, finalne zdjęcie będzie robiło dobre wrażenie u nas, a złe – u wszystkich innych. Różnica między zamierzeniem fotografa a odbiorem publiczności wynikająca z różnic sprzętowych to bardzo istotny (i uciążliwy) problem w dzisiejszej fotografii. Wracając do S7: z czasem wyrobiłem sobie pewne nawyki w procesie postprodukcji (obrabiałem zdjęcia tak, by wyglądały dobrze na większości ekranów, a nie na AMOLED-ach), od początku uważam to jednak za sporą niedogodność. Na tym polu Samsung zdecydowanie ustępuje najnowszym sprzętom Apple, które wyświetlają kontrastowe, nasycone, ale nadal naturalnie wyglądające obrazy. Z przyjemnością przetestowałbym kolejną generację serii Galaxy z podobnym ekranem.
Lens Cover
Największym sprzętowym plusem Galaxy S7 jest według mnie opcjonalny Lens Cover – skórzana obudowa, która umożliwia zamontowanie dedykowanych obiektywów w gwint otaczający tylny aparat. W zestawie otrzymujemy dwa: szeroki kąt oraz teleobiektyw. Zestaw ten jest niezwykle wygodny i bardzo solidnie wykonany, a duże rozmiary soczewek dawały nadzieję na dobre efekty jeszcze przed rozpoczęciem fotografowania. Istotnie, Lens Cover znakomicie odgrywa swoją rolę, zwiększając możliwości aparatu S7: obiektyw szerokokątny zdecydowanie rozszerza pole widzenia, powodując jedynie niewielkie spadki ostrości na brzegach kadru i minimalny efekt „beczki” (zaginanie linii prostych). Z kolei teleobiektyw wydłuża ogniskową, pozwalając na dokładniejsze fotografowanie oddalonych obiektów. Co istotniejsze, dzięki niemu po raz pierwszy udało mi się osiągnąć coś, co przez długi czas wydawało się niemożliwe – wykonywać dobre, ciasno kadrowane portrety z rozmytym tłem za pomocą telefonu. Standardowe aparaty nawet najlepszych smartfonów nie pozwalają na to ze względu na zbyt szeroki kąt widzenia i zbyt dużą głębię ostrości. Podczas testów zauważyłem dwie niewielkie wady optyczne teleobiektywu – tendencję do winietowania (ciemne brzegi) oraz łapania flar (odblasków). Cechy te nie muszą być jednak czymś negatywnym – przy odpowiednim kadrowaniu dodają one klimatu zdjęciom, zwłaszcza portretom.
Lens Cover to doskonały dodatek do S7, ale przede wszystkim akcesorium, które może rozpocząć pewien trend w fotografii mobilnej – modę na tworzenie przez producentów telefonów zaawansowanych i efektywnych akcesoriów fotograficznych. Zewnętrzne soczewki do telefonów nie są czymś nowym – przykładem może być chwalony przeze mnie wcześniej Olloclip. W tym przypadku mówimy jednak o produkcie na zupełnie innym poziomie – Lens Cover jest bardziej przemyślany i przede wszystkim zaprojektowany przez samego producenta pod kątem konkretnego urządzenia. Dzięki temu oferuje on znakomite efekty (znacznie mniejsza utrata jakości i lepsza kontrola wad optycznych niż Olloclip), wysoką jakość wykonania i łatwy montaż (moja największa bolączka podczas korzystania z Olloclip, który przesuwa się podczas używania, co powoduje znaczący spadek jakości obrazu). Mam nadzieję, że w przyszłości na stworzenie odpowiednika Lens Cover zdecyduje się również Apple i inni producenci – trudno mi wyobrazić sobie lepszy sposób na rozszerzenie fotograficznych możliwości telefonu, który w tym momencie pozwoli wykonać nawet bardzo szerokie ujęcia i portrety. Nawet najlepszy tradycyjny aparat dowolnego smartfona jeszcze długo nie będzie w stanie dać efektów takich, jak obiektywy z zestawu Lens Cover – wynika to z fizycznych ograniczeń samych soczewek.
Edycja
Obróbka to według mnie bardzo istotny i obowiązkowy punkt procesu fotografowania. Jest ona sposobem na odtworzenie klimatu miejsca czy chwili; surowe zdjęcie oddaje go znacznie gorzej niż ludzkie oko. Właśnie dlatego za bezsensowne uważam zarzuty osób twierdzących, że powinno się pokazywać wyłącznie nieobrobione pliki. Często przywoływanym przeze mnie przykładem jest zachód słońca: podziwiając go na żywo, widzimy oświetlone na pomarańczowo drzewa i budynki oraz niesamowite chmury. Tymczasem aparat wycelowany „pod słońce” niedostatecznie doświetli cienie lub prześwietli jasne partie. Tryb HDR oraz umiejętna edycja pozwalają na pozbycie się tych wad, przybliżając finalny obraz do rzeczywistości.
Tak jak wspomniałem w początkowych fragmentach tekstu, problemem Galaxy S7 (a właściwie jego systemu operacyjnego) był brak zaawansowanej aplikacji systemowej do edycji zdjęć – podobnej do tej na iPhonie. Ta na Androidzie oferuje znacznie mniejsze możliwości, spowodowane przede wszystkim brakiem precyzyjnych nastaw parametrów zdjęcia (suwaków). Dlaczego tak bardzo chwalę rozwiązanie zastosowane przez Apple w Photos.app? Ano dlatego, że właściwie w jednej aplikacji możemy wykonać, obrobić i udostępnić zdjęcie, co znacząco przyspiesza cały proces. Jak już wspomniałem, aparat w telefonie to narzędzie uzupełniające lustrzankę – główną zaletą jest błyskawiczne dzielenie się momentami w formie wysokiej jakości fotografii. Czas ten wydłuża się, gdy po wykonaniu zdjęcia muszę uruchomić zewnętrzną aplikację, importować, edytować i zapisać finalny plik, a następnie przejść do opcji udostępniania. Właśnie dlatego na moim iPhonie nie znajdziecie ani jednej specjalnej aplikacji do edycji zdjęć, a przestawienie się na fotografowanie Galaxy S7 wymagało zmiany przyzwyczajeń.
W ciągu pierwszych kilku dni z Galaxy S7 przetestowałem wiele narzędzi do obróbki zdjęć. Niestety, muszę przyznać, że żadne w pełni nie spełniło moich oczekiwań. Aplikacje Fotor, Afterlight i Pixlr oferowały bardzo nienaturalnie wyglądające filtry i niewygodne suwaki; z kolei VSCO zniechęciło mnie chaotycznym interfejsem pod przykrywką minimalistycznego designu. Najbliżej ideału był Snapseed, który stał się moim podstawowym narzędziem. Po kilkunastu obrobionych zdjęciach byłem w stanie dojść do pewnej wprawy i przyspieszyć proces edycji – nadal brakuje mi tam jednak wysokiej jakości, naturalnie wyglądających filtrów, a suwaki nie zawsze dają efekt, na którym mi zależy. Na początku wielokrotnie musiałem powstrzymywać się przed przesłaniem zdjęcia na MacBooka i obrobieniu go w Photoshopie. Poleganie na zewnętrznej aplikacji wymagało również ręcznego zapisywania obrobionego zdjęcia, o czym wspominałem we wcześniejszych fragmentach artykułu. Wniosek jest jeden: systemowe narzędzie do edycji zdjęć na Galaxy S7 powinno zostać rozbudowane i odświeżone, by móc konkurować z produktem Apple.
Podsumowanie
Mój artykuł to fotorecenzja, dlatego nie napiszę, że Samsung Galaxy S7 to znakomity telefon. Mogę za to napisać, że jest on znakomitym podręcznym aparatem, który oferuje bardzo wysoką jakość zdjęć oraz rozbudowane tryby fotografowania. Możliwości te możemy jeszcze bardziej rozwinąć, kupując opcjonalny zestaw Lens Cover z dedykowanymi obiektywami. Nie jest to jednak sprzęt idealny – brakuje dobrze przemyślanej, systemowej aplikacji do edycji zdjęć, lepiej zaprojektowanego trybu nagrywania wideo, ale przede wszystkim ekranu, który naturalniej oddawałby kolory. Nawiązując do mojego podejścia, które traktuje sprzęt jako narzędzie pracy, zadaniem stawianym przed Galaxy S7 było uzupełnianie profesjonalnego aparatu – wszędzie tam, gdzie było to łatwiejsze lub wygodniejsze. W tej funkcji spełniał się on doskonale, a wykonywane nim zdjęcia cieszyły się dużym zainteresowaniem i zbierały pochlebne opinie.
Celem tego tekstu nie jest przekonywanie kogokolwiek do zmiany iPhone’a na Galaxy S7. Nie jest także pokazanie przepaści w jakości zdjęć między tymi urządzeniami – bo różnice nie są znaczące; decydując się na napisanie obszernej fotorecenzji tego urządzenia, zależało mi przede wszystkim na zwróceniu uwagi na zmiany na rynku fotografii mobilnej. Samsung jako pierwszy producent stworzył bowiem interesujący system, który nie kończy się na samym smartfonie i dedykowanym mu aplikacjom; najistotniejszym elementem jest tutaj obudowa Lens Cover – przemyślany, dobrze wykonany dodatek, który w prosty sposób znacząco zwiększa możliwości fotograficzne telefonu. To właśnie ten system sprawia, że pomimo ogromnego sentymentu do produktów Apple uważam, że Samsung wysunął się w tej chwili na prowadzenie w kategorii fotografii mobilnej. Mam nadzieję, że ruch ten będzie początkiem większego trendu, a w najbliższym czasie inni producenci również zdecydują się na wprowadzenie podobnych rozwiązań.
Komentarze: 4
Ja w iP6 korzystam od dawna z googlowskiej aplikacji Snapseed (czyli dokładniej tej jaką widać na tytułowej fotografii) i jestem z niej bardzo zadowolony. Sprawdzałem różne, zarówno na Androidzie jak i iOS i ta właśnie mi najbardziej spasowała.
Na iOS zdecydowanie wolę appkę systemową – mogę łatwiej i szybciej zrobić delikatne modyfikacje. Na Androidzie wygrywa Snapseed.
bardzo fajny artykuł
dzięki!