Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Smart kask Livall BH–60

Smart kask Livall BH–60

0
Dodane: 8 lat temu

Wielokrotnie wspominałem na łamach iMagazine, że na rynku smart rzeczy bardzo łatwo jest popaść w przerost formy nad treścią. Dokładnie z takim nastawieniem podchodziłem do testów kasku rowerowego firmy Livall. Model BH–60 zweryfikował jednak w niektórych obszarach moje podejście.

Ochrona

Podstawowym zadaniem każdego kasku jest ochrona głowy podczas upadku. To było pierwsze i najważniejsze kryterium, z jakim postanowiłem ocenić kask Livall. Tak się akurat składa, że moja Anna o kaskach wie sporo, ponieważ jako jeździec przerobiła już w swojej karierze praktycznie wszystkie światowe marki. To właśnie ją poprosiłem o ocenę tego aspektu w BH–60.

Kask posiada trójwymiarowy system regulacji obwodu głowy. Dokonujemy jej za pomocą pokrętła umieszczonego z tyłu, w początku szyi. Dzięki niemu jesteśmy w stanie dostosować kask do rozmiaru każdej głowy w podanym przez producenta zakresie 54–62 cm. Nawet bez zapiętego pod szyją paska bezpieczeństwa kask jest w stanie utrzymać się na głowie. Wnętrze kasku pokryte jest specjalnym materiałem, który nie absorbuje potu. BH–60 to otwarta konstrukcja, a więc zapewnia także doskonałą cyrkulację powietrza i de facto zapobiega nadmiernemu poceniu się. Wszystkie materiałowe elementy, które mają styczność z głową, są mocowane na rzep, dzięki czemu można je spokojnie wyprać, gdy zajdzie taka potrzeba.

Wykonanie kasku, mocowań, obrotowego systemu regulacji i bryły nie odbiega niczym od światowej klasy producentów akcesoriów jeździeckich, takich jak KED, CASCO czy Uvex. Livall BH–60 jest bardzo lekki, ale jego konstrukcja jest solidna i widać gołym okiem, że producent najpierw postawił na bezpieczeństwo, a dopiero do tej konstrukcji dodano następnie smart funkcje. Tak właśnie powinno być.

Kontrola

Przejdźmy do smart funkcji. Kask otrzymujemy w ładnym opakowaniu, wewnątrz którego znajdują się:

  • kask Livall BH–60,
  • instrukcja obsługi w języku angielskim,
  • przewód micro USB, do ładowania kasku,
  • zestaw Bling JET BJ100, czyli specjalny kontroler smart funkcji, który jest drugim urządzeniem, jakie otrzymaliśmy w zestawie do testów (można go kupić osobno),
  • mocowanie kontrolera na kierownicę rowerową,
  • przewód micro USB do ładowania Bling JET BJ100.

Sporo, jak na zwykły kask, ale on przecież ma być smart. OK. Przejdźmy więc przez cały proces parowania kasku i kontrolera Bling.

Kask Livall BH–60 posiada:

  • dwa wbudowane głośniczki o mocy 0,5 W każdy,
  • mikrofon 39 dB,
  • tylne oświetlenie składające się z 14 LED, rozmieszczone w dwóch rzędach: górny rząd z 8 LED i dolny, przedzielony ramą kasku z 3 LED po każdej stronie (te służą jako światła kierunkowe, o czym później),
  • statyczny pilot służący do regulacji głośności wraz z przyciskiem Play/Pauza/Stop, który jest jednocześnie włącznikiem całego modułu smart,
  • porty micro USB.

Aby sparować BH–60 wystarczy go włączyć, przytrzymując przycisk Play/ Pauza/ Stop przez dwie sekundy. Następnie w menu Bluetooth, wybieramy „BH–60” i gotowe. Kask jest sparowany i domyślne ustawiony jako wyjście dźwięku dla iPhone’a.

Na tym etapie wszystkie 14 diody LED pulsują czerwonym światłem, co wygląda jak akcesorium z planu kolejnej części „Gwiezdnych wojen”. Możemy zrobić następujące rzeczy:

  • sterować głośnością w muzyki we wbudowanych głośniczkach,
  • odebrać połączenie przychodzące,
  • oddzwonić do ostatniego nieodebranego numeru,
  • sterować muzyką (Play/ Stop/ utwór do przodu/ utwór do tyłu – przewijać nie można),
  • wyłączyć kask.

Aby uzyskać pełne smart funkcje, należy przystąpić do procesu parowania drugiego z urządzeń, czyli kontrolera Bling JET BJ100:

  • włączamy kontroler, przytrzymując dwie sekundy przycisk Play/Pauza/Stop – wyglądający tak samo, jak ten na przedniej części kasku Livall,
  • ściągamy z App Store aplikację „LivallRiding” i instalujemy,
  • zakładamy konto w serwisie Livall (niestety jest to konieczne do dalszej procedury parowania urządzeń z aplikacją),
  • uzupełniamy nasz profil na koncie,
  • przechodzimy do zakładki „Profile”, a następnie wybieramy „My Devices”,
  • aplikacja rozpoczyna skanowanie i znajduje w otoczeniu kask: BlingHelmet 60 oraz kontroler BlingJet.

Obok sparowanych na liście urządzeń widzimy poziom naładowania ich baterii, a wyświetlając ekran szczegółów, możemy skonfigurować następujące funkcje:

BlingHelmet:

  • nazwa kasku,
  • przeczytać instrukcję obsługi online,
  • przeczytać instrukcję parowania (niezbyt funkcjonalne, skoro jest widoczna tylko po sparowaniu, ale OK),
  • dodać Emergency Contats, do których będzie można szybko zadzwonić w razie wypadku (zbędne, jeśli macie Apple Watch z watchOS 3),
  • skonfigurować działanie światła pozycyjnego/ Stop, które może nie działać, intensywnie mrugać, delikatnie pulsować (najrozsądniejsza opcja), standardowo pulsować (czyli z różną częstotliwością),
  • dodatkowo możemy sprawdzić działanie kierunkowskazów (TAK! Dokładnie to miałem na myśli), za pomocą dwóch przycisków w aplikacji: „Left” i „Right”,

Jest tu także opcja sprawdzenia działanie samego kontrolera, za pomocą którego możemy:

  • sterować głośnością w muzyki we wbudowanych głośniczkach,
  • odebrać połączenie przychodzące,
  • oddzwonić do ostatniego, nieodebranego numeru,
  • sterować muzyką (Play/ Stop/ utwór do przodu/ utwór do tyłu, przewijać nie można),
  • wywołać wizjer kamery tylnej w iPhonie (o ile macie uchwyt rowerowy, na którym jest zamocowany) i wykonać zdjęcie,
  • sterować światłami kierunkowymi – prawo, lewo. Po załączeniu danego kierunkowskazu nie da się go wyłączyć. Dzieje się to automatycznie po pięciu sekundach lub załączeniu drugiego kierunkowskazu, który także przestanie świecić za kolejne pięć sekund. Gdy używamy świateł kierunkowych, światło pozycyjne/ Stop ciągle pulsuje według zadanej częstotliwości.

BlingJet:

  • nazwa kontrolera,
  • przeczytać instrukcję parowania.

Aby sterować kaskiem za pomocą kontrolera BlingJez, aplikacja musi pracować w tle. To spory minus, ale cóż, nie da się tego inaczej rozwiązać. To kolejna bolączka smart rzeczy.

Bateria w kasku wystarcza na około 10 godzin ciągłej jazdy, czyli jeśli jeździcie tak jak ja – cztery razy w tygodniu, średnio po trzy godziny dziennie – to minimum dwa razy będzie trzeba naładować kask i co najmniej jeden raz kontroler.


*Jeździsz na rowerze? Zajrzyj też do: “Rowerzysta, człowiek znikąd

Brak kontroli

Niestety, system obsługi kasku nie przewidział wywoływania asystentów głosowych. Siri więc nie zadziała. Wielki brak i wielka szkoda, ponieważ przy treningach jest niezastąpiona. Chciałbym też zwrócić uwagę na sam fakt, że ładuję swój kask rowerowy tak samo, jak smartfon, tablet czy… Teslę (kiedyś…). To nadal jest bariera, która wywołuje u mnie szyderczy uśmiech, ciągle bowiem mam w głowie pytanie: „Co będzie następne? Majtki?”.

Nie da się także wywołać połączenia, co jest skutkiem braku obsługi Siri. Możemy tylko, tak jak wspomniałem, oddzwonić do tego, kto jako ostatni nie mógł się z nami skontaktować. Wybitnie bez sensu. Sam proces parowania kasku jest rozwiązany poprawnie, ale już obecność kontrolera, konieczność instalowania aplikacji, zakładania konta w serwisie, konfigurowania tego konta, parowania jeszcze raz urządzeń z apką, konfigurowania urządzeń przez apkę i działania apki podczas jazdy (modląc się, żeby nie poleciał nagle crash, gdy będziemy pewni, że kierunkowskaz na naszej głowie działa…) – nie jest tym, o co walczyłem. Jeśli korzystamy z fitness trackerów, a ja korzystam, to obecnie wyprawa na trening rowerowy wymaga: włączenia treningu w watchOS, włączenia treningu w Runkeeperze, włączenia apki Rivall. Coś chyba poszło nie tak…

Z doświadczenia testera aplikacji mobilnych dodam, że ilość potencjalnych konfliktów w obsłudze takich usług, jak chociażby Apple Music, gdy w tle pracuje tyle aplikacji będących w stanie to robić, jest ogromna. Sam regularnie raportuję do Apple błędy występujące przy jednoczesnej pracy Workout i Runkeepera.

Smart

W czasach, gdy wszystko staje się smart, kolejny raz apeluję o rozsądek. Livall wyprodukował świetny kask, który spełnia doskonale swoją podstawową funkcję, ale jednocześnie może narazić nas na utratę zdrowia lub życia, o ile całkowicie zaufamy technologii. Światła kierunkowe muszą być używane w parze z naszym ciałem, czyli wystawioną ręką, sygnalizującą na całym świecie skręt rowerzysty w ruchu drogowym. Oczywiście należy się przygotować, że kierowcy będą się na nas dziwnie patrzyć. To nadal egzotyka widzieć rowerzystę z kierunkowskazami. Jeśli zaś traktujemy to jako lans – już samo takie podejście stwarza zagrożenie, że bardziej będziemy wypatrywać potencjalnego larum, niżeli nadjeżdżającego z prawej strony TIR-a. Mocowania iPhone’a na ramę kierownicy również nie doradzam, ponieważ według mnie stanowi to za duże ryzyko utraty koncentracji. Powtórzę to, o czym pisałem Wam w poprzednim numerze iMagazine: Dla rowerzysty prędkość 35 km/h może oznaczać śmierć.

Używajmy smart rzeczy, cieszmy się nimi, ale pamiętajmy, że tak dziś, jak i kiedyś, o wszystkim decyduje zdrowy rozsądek.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 9/2016

Krzysztof Kołacz

🎙️ O technologii i nas samych w podcaście oraz newsletterze „Bo czemu nie?”. ☕️ O kawie w podcaście „Kawa. Bo czemu nie?”. 🏃🏻‍♂️ Po godzinach biegam z wdzięczności za życie.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .