iPhone 6SS
No i jest. Raczej nikogo nie zaskoczyło to, jak wygląda, no może z wyjątkiem nowych kolorów. Jęk zawodu spowodowany brakiem gniazda słuchawek szybko ucichł, a sam telefon wyprzedaje się na pniu. Jak zwykle. Czy jednak urządzenie tak podobne do poprzednika, na dodatek uboższe o złącze mini Jack, faktycznie powinno być określane kolejnym numerem?
Wydawać by się mogło, że ostatnio Apple odpuściło sobie wzornictwo, pozostając przy sprawdzonych rozwiązaniach, wliczając w to kształty obudów flagowego smartfona. Różnice są na tyle małe, że na pierwszy rzut oka trudno stwierdzić, że mamy najnowszy model (chyba że wybierzecie błyszczący Jet Black), ale i wystarczająco duże, by większość akcesoriów od starszych wersji jednak nie pasowała. Nie wygląda to więc raczej na ukłon w stronę użytkownika – skorzystają na tym głównie producenci akcesoriów, którzy jedynie nieznacznie będą musieli zmodyfikować projekty swoich produktów. Użytkownik nie zyska też na wyrzuceniu mini Jacka – owszem, dostaje w komplecie przejściówkę, ale jest to kolejny adapter, który musi ze sobą mieć, by podłączyć słuchawki. Gdy dodamy do tego brak nowości na miarę wprowadzenia 3D Touch w 6S czy powiększenia ekranu w modelu 6, okaże się, że iPhone 7 jest tak naprawdę modelem 6S w wersji poprawionej. 6SS, jakkolwiek źle nie brzmi, to idealnie podsumowuje powyższy wywód.
Gdybym pisał dla portalu z „web” w nazwie, mógłbym właściwie w tym miejscu skończyć. Pozwólcie jednak, że zajmę Wam jeszcze chwilę, bo powyższy tok myślenia, choć pozornie trafny, nie zawiera choćby cienia analizy. A po dokładniejszym przyjrzeniu się sprawie 6SS wcale nie jest tak oczywistą nazwą. Apple włożyło ogrom pracy w poprawienie wszystkich elementów urządzenia, zaczynając od obudowy, na procesorze kończąc. Wreszcie udało się zminimalizować widoczność pasków zasłaniających anteny, ujednolicić wygląd obiektywu aparatu z resztą obudowy, a także nadać urządzeniu większą symetrię dzięki zamianie gniazda mini Jack na atrapę drugiego głośnika. Wprowadzenie Taptic Engine i nieruchomego przycisku Home również jest nie bez znaczenia, wyeliminowano bowiem kolejny mechaniczny element, który może się zepsuć. Haptyka jest też świetnym uzupełnieniem doświadczenia używania iOS, pojawia się nie tylko podczas wciskania Home, ale też przy przewijaniu list, przełączania przełączników czy też wysuwania Centrum Powiadomień i rozwijania widżetów. Po raz pierwszy iPhone jest też wodoodporny, możemy go zachlapać lub zanurzyć na niewielką głębokość, a pomimo to nic mu się nie stanie. Nowy ekran też wypada znacznie lepiej w stosunku do poprzednika (wybaczcie brak precyzyjnego porównania, to nie jest recenzja). Aparaty zasługują na osobny tekst, wspomnę tylko, że nawet w modelu 7, który nie doczekał się podwójnego obiektywu, różnica w zdjęciach jest znacząca, zwłaszcza w kiepskich warunkach oświetleniowych. Daje radę nawet czterodiodowa lampa błyskowa, zdjęcia robione z jej użyciem mają bardzo żywe kolory. Standardem jest też ogromne zwiększenie wydajności, które podczas zwykłej pracy nie jest może widoczne, ale daje o sobie znać w aplikacjach pokroju iMovie.
Rewolucji nie ma, ale i nikt jej się nie spodziewał. Apple poprawiło 6S z każdej strony i gdyby zamknęło „siódemkę” w nowej obudowie, głosów o braku innowacyjności z pewnością byłoby znacznie mniej. Jedynym radykalnym krokiem, na jaki zdecydowała się firma, jest rezygnacja ze złącza mini Jack. Tak jak wcześniej wyrzuciła z komputerów napędy CD, stanowczo sprzeciwiła się stosowaniu Flasha, a ostatnio stworzyła laptopa bez tradycyjnych portów USB-A, tak i teraz dokonuje stanowczej zmiany, uargumentowanej rezygnacją z przestarzałej technologii. Apple nie jest pierwsze – kilka miesięcy wcześniej smartfona bez mini Jacka wypuściło Lenovo, pozostał on jednak… smartfonem bez mini Jacka. Nie miał żadnego wpływu na rynek i kompletnie nikt nie przejął się tym, że akurat w tym modelu tego złącza zabrakło. Z Apple jest inaczej – do tej pory sprzedało ponad miliard iPhone’ów i nic nie wskazuje na to, by nowy model miał być przyjęty gorzej. Fakt, nie daje to użytkownikowi na razie żadnej korzyści praktycznej, pytanie jednak, w jakim stopniu ta zmiana jest teraz uciążliwa. Czy faktycznie korzystanie z przejściówki przez te osoby, które nie przestawiły się na bezprzewodowe słuchawki, będzie aż taką udręką? Zepchnięcie na ubocze Flasha sprawiło, że sieć stała się bezpieczniejsza i ładniejsza, oprogramowanie kupujemy teraz w internecie i stamtąd je pobieramy, nie uzależniając się od nietrwałego, fizycznego nośnika. Wszystko wskazuje na to, że z czasem wymiana danych również przejdzie całkowicie do chmury. Nadal uważacie, że za pięć lat mini Jack będzie Wam potrzebny?
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2016
Komentarze: 6
“Tak jak wcześniej wyrzuciła z komputerów napędy CD, stanowczo sprzeciwiła się stosowaniu Flasha, a ostatnio stworzyła laptopa bez tradycyjnych portów USB-A, tak i teraz dokonuje stanowczej zmiany, uargumentowanej rezygnacją z przestarzałej technologii.”
Wyrzucając sporych gabarytów napęd CD/DVD Apple uzyskało bardzo duży procent powierzchni do zagospodarowania (w stosunku do powierzchni laptopa). W miejsce napędu mieścił się zarówno drugi dysk twardy np. SSD, co w latach 2008-2011 było bardzo częstą praktyką u Pro userów, jak spory kawałek baterii. Urządzenie było zauważalnie lżejsze i mniejsze. W przypadku iPhone’a 7 co otrzymaliśmy w zamian? Większą baterię? Mniejsze ramki? A może port USB-C, aby podłączyć iPhone’a pod nowe Macbooki? A może słuchawki uda się podpiać pod Macbooka? Też nie…. Mamy 5g lżejszy telefon! (iP6s vs iP7)
To nie jest kwestia czy będę tęsknił za mini-jackiem. Już od ponad roku używam głównie słuchawki bezprzewodowe. Różnica jest taka, że teraz MUSZĘ ich używać, bo Apple nie potrafiło zrobić wodoodpornego urządzenia bez usunięcia tego portu. Co jak wiemy udało się Samsungowi. I przez wszyscy użytkownicy nowego iP7 i nowych Macbooków mają całkiem spory orzech do zgryzienia. Zobaczymy co będzie za 2-3 lata.
O co ty bijesz pianę, skoro używasz bezprzewodowych a przewodowe jakby co są dodawane?
Ale oso chodzi… przecież, mój komentarz to rzeczowa polemika z tekstem, a nie jakimś “biciem piany”.
To jeszcze raz: mini-jack jest jednym z najbardziej popularnych portów występujących w elektronice konsumenckiej. W przeciwieństwie do portu lightning, który jest standardem Apple z licencjami i tak dalej. Mini-jack nie znalazł się w nowym iPhonie 7, natomiast znalazł się w zaprezentowanych kilka miesięcy później Macbookach Pro.
Oznacza to, że Apple jest bardzo niekonsekwentne w działach, co uderza w wielu użytkowników. Autorowi ten port nie jest potrzebny, natomiast wielu (moim zdaniem grubej większości) użytkownikom jest wręcz niezbędny.
Kilka przykładów “z życia”:
1. Brak możliwości ładowania i słuchania muzyki / oglądania multimediów w tym samym czasie na iP7
2. Brak możliwości podłączenia słuchawek od iP7 lightning do Macbooka.
3.Aby używać słuchawek z mini-jackiem musisz korzystać wystającej przejściówki wystającej z telefonu, co nie tylko nie jest zbyt estetyczne, ale i praktyczne, bo oprócz słuchawek musisz nosić również przejściówkę. To trochę tak, jakby do czajnika elektrycznego dodawali 10 cm kabel, ale w zestawie dorzucali przedłużacz :)
W sprawie minijack. Apple jest konsekwentne. Jakbyś przysłuchiwał się komunikatom wiedziałbyś czemu w telefonie nie ma go a czemu jest w komputerze. Więc doinformuj się najpierw i nie dorabiaj swojej chorej teorii. Słuchać muzyki podczas ładowania się też da. Znam co najmniej 3 metody panie “brak”.
Znam stanowisko firmy, jednak nie “kupuje tego”. Nie mniej czekam na ciąg dalszy ciąg Twojego komentarza, w którym przytoczysz te 3 metody o których nie wiem. Zakładam, że nie chodzi ci o rozgałęziacz i przełączanie sie na Bluetooth czy skorzystanie z AirPlay podczas ładowania? A może mam na głośnik wrzucić muzykę w czasie ładowania? W końcu zestaw IPhone 7 ma ear podsy lightning i ładowarkę oraz przejściówkę.
Właśnie już tydzień czekamy