Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Ski Jump Free – powrót do przeszłości

Ski Jump Free – powrót do przeszłości

0
Dodane: 7 lat temu

Małyszomania kilkanaście lat temu spowodowała, że sporo z nas pokochało skoki narciarskie. Część dzieciaków postanowiła wtedy spróbować własnych sił w tej dyscyplinie, co przyczyniło się do utworzenia obecnej kadry wybitnych skoczków. Tymczasem tysiące innych dzieci również brało udział w skokach, ale tych wirtualnych.


Sprawcą tego drugiego fenomenu był Jussi Koskela, twórca najpopularniejszej gry o skokach narciarskich, czyli Deluxe Ski Jump. Pamiętam jak zagrywałem się w tę grę z kolegami w podstawówce, gdy na koniec lekcji nauczyciel dawał nam chwilę wolnego. Nieskromnie wspomnę, że byłem najlepszy w klasie.

Czemu wspominam o DSJ w tym wpisie? Jak już napisałem we wstępie, obecnie znowu przeżywamy szał na skoki narciarskie za sprawą świetnie sprawującej się kadry Polski. Kamil, Maciek, Piotr, Dawid i inni zawodnicy potrafią dziś oddawać skoki, które znowu wywołują u nas dreszcze emocji i szerokie uśmiechy, gdy wszystko wyjdzie tak, jak należy. Odzwierciedlenie zainteresowaniem tej dyscypliny widać również w App Store. I to właśnie o jednej z pozycji, którą możemy tam znaleźć, chciałbym Wam opowiedzieć.

Chodzi o Ski Jump Free, czyli skoki narciarskie na iOS (dostępne również na Androida). Trafiłem na tę pozycję zupełnie przypadkowo, gdy przeglądałem najlepsze aplikacje w Polskim App Storze. Zdziwiło mnie tam parę rzeczy. Po pierwsze, ilość wystawionych ocen – ponad 900, co na nasze warunki jest całkiem dobrym wynikiem. Po drugie, skrajność ocen. Sporo osób skarży się na nierealistyczną fizykę (tu zapaliła mi się lampka w głowie), a druga część bardzo ją chwali. Zaintrygowało mnie to na tyle, że postanowiłem samemu wypróbować, o co chodzi z tą grą.

Przy pierwszym uruchomieniu mamy do czynienia z krótkim poradnikiem, który zaznajamia nas ze sterowaniem. Jest ono dość proste:

  • stukając w ekran jednym palcem odpychamy się od belki startowej,
  • aby wybić się z progu, musimy stuknąć dwoma palcami w odpowiednim momencie,
  • w trakcie lotu sterujemy kątem nachylenia skoczka przesuwając palcem w górę lub w dół ekranu1,
  • lądujemy znowu poprzez stuknięcie dwoma palcami.

Easy to learn, hard to master. Całość obserwujemy z boku. W tym momencie lampka w mojej głowie zapaliła się jeszcze jaśniej. Przecież cała mechanika gry bardzo mocno przypomina DSJ! I rzeczywiście. Gdy tylko przystąpiłem do właściwej rozgrywki i spróbowałem wykorzystać techniki lotu zaczerpnięte z DSJ, okazało się, że to jest to! Kiedy sobie to uświadomiłem, uśmiechnąłem się od ucha do ucha i znowu przeniosłem się te kilkanaście lat wstecz. No i oczywiście rozpocząłem Puchar Świata.

Ski Jump Free, choć techniką rozgrywki jest klonem DSJ, to jednak oprawę graficzną ma świeższą niż hit z 1999 roku. Nie jest to jednak superrealistyczna grafika. Z drugiej jednak strony ta nie jest w tej grze najważniejsza. Bo w grach liczy się przede wszystkim grywalność, a ta jest na najwyższym poziomie.

Gra jest darmowa, ale w tej wersji wyświetla reklamy. Są widoczne na dolnym pasku w menu głównym, a co kilka skoków – na pełnym ekranie. Postanowiłem się ich pozbyć, co kosztuje 1,99 EUR.

Ski Jump Free możemy też zmieniać trzy elementy sprzętu naszego skoczka – strój, kask i narty. Oprócz zmiany kolorów mają teoretycznie wpływ na ślizg, wyskok i lot. Napisałem „teoretycznie”, gdyż osobiście nie zauważyłem jakichś większych różnic w tej kwestii. Na początku naszej kariery większość rodzajów sprzętu jest zablokowana. Aby je odblokować, musimy uzbierać 5000 waluty na każdy element. Pieniądze zdobywamy oczywiście biorąc udział w zawodach. Im wyżej jesteśmy klasyfikowani, tym większą sumę otrzymujemy. Kiedy już uzbieramy wymaganą kwotę, nie mamy wpływu na to, co kupimy – elementy wybierane są losowo. Istnieje jednak możliwość wykupienia poszczególnych elementów za prawdziwą gotówkę, jednak raczej nie opłaca się tego robić.

Oczywiście gra nie posiada licencji do użycia prawdziwych zawodników, dlatego naszymi przeciwnikami będą na przykład Stoh (pisownia oryginalna), Pies, czy Tętnica. Idzie się domyśleć, o kogo chodzi. Ski Jump Free pozwala jednak na ręczną zmianę imion i nazwisk.

Jeśli chodzi o rozgrywkę, mamy do wyboru cztery tryby:

  • gra pojedyncza,
  • pełny sezon,
  • turnieje,
  • multiplayer.

W pierwszym trybie wybieramy pojedynczą skocznię spośród pięćdziesięciu pięciu różnych – od K50 do K250 – podzielonych według wielkości: średnie, normalne, duże i mamuty. Następnie bierzemy udział w kwalifikacjach. Jeśli znajdziemy się w pierwszej pięćdziesiątce, przechodzimy do pierwszej serii. Żeby awansować do drugiej, musimy być w pierwszej trzydziestce.

W turniejach zasady są te same, jak w trybie pojedynczym, z tą różnicą, że skaczemy na kilku skoczniach. I tak możemy wziąć udział w Turnieju Czterech Skoczni, Mistrzostwach Azji, Ameryki, Alpejskim i innych.

Na pełny sezon składają się konkursy na wszystkich skoczniach. W jego trakcie zawierają się również turnieje oraz konkursy drużynowe. W tych ostatnich dowodzimy całą drużyną składającą się z czterech skoczków. W pełnym sezonie możemy wygrać trzy puchary – kryształową kulę, puchar drużynowy oraz puchar w lotach narciarskich.

W trybie multi przechodzimy do którejś z wybranych losowo skoczni, na której mamy 120 sekund na oddanie dwóch serii skoków. O ile czas pozwoli, możemy je powtarzać. Gdy czas już minie, pojawia się lista zawodników, którzy próbowali swoich sił. W zależności od zajętego miejsca, również zdobywamy jakąś ilość gotówki. Moje najlepsze osiągnięcie to dopiero jedenaste miejsce.

Zapomniałem jeszcze o jednym. Za każde zawody otrzymujemy też punkty doświadczenia, co umożliwia awansowanie na kolejne poziomy doświadczenia. Według informacji umożliwiają one wykonywanie dalszych skoków. Maksymalny poziom to pięćdziesiąty i umożliwi on wykonanie do piętnastu metrów dalszego skoku.


Podsumowując ten przydługi wpis, Ski Jump Free pozwoliło mi wrócić do czasów dzieciństwa i znowu poczuć tę frajdę ze skoków. Jeśli zagrywaliście się kiedyś w DSJ, to musicie spróbować tej gry! Poniżej możecie znaleźć krótki gameplay, na którym szczęśliwie udało mi się przy okazji osiągnąć mój rekord życiowy na skoczni K250.

  1. W zależności od siły i kierunku wiatru będziemy musieli stale korygować pozycję skoczka, żeby osiągać dalekie odległości.

Maciej Skrzypczak

Użytkownik sprzętu z nadgryzionym jabłkiem, grafik komputerowy, Redaktor iMagazine.pl. Mastodon: mcskrzypczak@c.im

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .