Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Philips Flite Everlite

Philips Flite Everlite

1
Dodane: 8 lat temu

Philips od strony audio jest kojarzony przede wszystkim z serią Fidelio, czyli wyższą półką zarówno jakościową, jak i cenową. Tymczasem w ofercie firmy pojawiła się nowa, równie zaskakująca rodzina produktów.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2016

Ostatnie tanie i dobre słuchawki, których używałem, to legendarne Koss Porta Pro. Choć ich wygląd nie zmienił się od lat, to brzmienie jest stale poprawiane, co dotąd pozwala utrzymywać się im na rynku. Lekka, prosta konstrukcja z regulowanymi nausznikami czyni je bardzo wygodnymi, niezależnie od tego, jak długo mamy je ma głowie. Philips może im mocno zagrozić – zaprezentowana w tym roku seria Flite nie dość, że nie kosztuje wiele, to dodatkowo cechuje się niesamowicie niską wagą i świetnym dźwiękiem mogącym z powodzeniem konkurować z produktami pozycjonowanymi cenowo znacznie wyżej. Testowany model Everlite to proste słuchawki nauszne ze składanym pałąkiem i symetrycznym przewodem zakończonym kątową wtyczką. W dobie słuchawek Bluetooth rozwiązanie to przywodzi na myśl przynajmniej ubiegłą dekadę, niewątpliwie jednak ma swój urok i nie wymaga regularnego ładowania kolejnego urządzenia.

Konstrukcja Everlite, choć wydaje się klasyczna, jest doskonale przemyślana. Całe słuchawki są niezwykle lekkie, bo najzwyczajniej w świecie pozbyto się z nich wszystkich zbędnych elementów (skojarzenie z jedną z ostatnich scen „Marsjanina” jest jak najbardziej na miejscu). Pałąk jest bardzo cienki, zrobiono go z metalu otoczonego plastikowymi elementami, nauszniki natomiast są niezwykle płaskie, a ich wnętrze ukazuje… pustkę. Początkowo robią wrażenie, jakby wewnątrz brakowało jeszcze jakiegoś elementu, na przykład membrany, tymczasem została ona spłaszczona i zamontowana niemal przy samej obudowie zewnętrznej. Gąbki nauszników nie są szczególnie grube, ale i nie muszą takie być – z racji minimalnej wagi słuchawki nie opierają się aż tak mocno na uszach. Do nausznika mieści się swobodnie cała małżowina, a gąbki przylegające do głowy całkiem nieźle wyciszają otoczenie. Odchudzeniu uległ nawet kabel, ma płaski profil i wydaje się dość delikatny. Na nim umieszczono pilot z pojedynczym przyciskiem i mikrofonem. Użyte materiały wydają się dobrej jakości, choć mam zastrzeżenia co do pokryw nauszników – plastik, z którego je zrobiono, nie wydaje się zbyt delikatny, ale wygląda odrobinę… tanio.

Po złożeniu nauszników Everlite stają się tak płaskie, że bez najmniejszego problemu mieszczą się nawet w mniejszych kieszeniach. Można o nich zupełnie zapomnieć, czego miałem już okazję doświadczyć. Są na tyle lekkie, że wysiadając z samolotu, byłem przekonany, że je tam zostawiłem, tymczasem miałem je w podręcznej torbie, służącej mi głównie do noszenia iPada. Samolot to zresztą dla nich idealne miejsce: nie trzeba ich ładować, wyciszają z grubsza otoczenie (choć oczywiście pisku dzieci w rzędzie obok nijak nie zagłuszą), a dzięki mini Jackowi można podpiąć je do samolotowych multimediów.

Drugim takim miejscem jest salon, zwłaszcza jeśli gracie. Korzystałem z nich podłączonych do pada PS4 do grania w Wiedźmina oraz Call of Duty (głównie multiplayer). Pozwoliły mi się zarówno wsłuchać w doskonałe udźwiękowienie gry o Geralcie, jak i nie zagubić się w błyskawicznym tempie rozgrywki Infinite Warfare – wszystko dzięki świetnemu oddawaniu przestrzeni, a także wybitnemu wręcz (jak na tę półkę) brzmieniu. Nie spodziewałem się tylu detali i tak dobrej dynamiki średnich i wysokich tonów, bas również jest, choć nie za mocny, może odrobinę za miękki. Co istotniejsze, nie znalazłem absolutnie niczego, co psułoby ogólny odbiór dźwięku – Everlite to bardzo wyważone słuchawki, sprawujące się tak samo dobrze praktycznie wszędzie.

Większość słuchawek w cenie oscylującej około 100–150 złotych nie oferuje zbyt wiele. Owszem, zdarzają się wyjątki, a Everlite jest jednym z nich. Fakt, widać, że oszczędzano trochę na materiałach, odchudzenie konstrukcji spowodowało jednak, że na głowie są po prostu niezauważalne. W parze z lekkością idzie też jakość dźwięku, która jest wręcz zniewalająca jak na tę półkę cenową, a pod względem przestrzeni mogą z powodzeniem konkurować ze znacznie droższymi modelami. Kabel co prawda sprawia, że mobilne używanie nie jest aż tak wygodne, ale w podróży czy w domu sprawdzają się świetnie.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1