Sphero BB-8 z Force Band – niech Moc będzie z Tobą i droidem Twoim
Lata temu wypracowałem pewien schemat pisania recenzji. Parę słów wstępu, potem rozpakowanie urządzenia, pierwsze wrażenia, jak to wygląda, jak to działa, trochę o cenie i podsumowanie. Tym razem zamienimy kolejność. Do mojego domu zawitał bowiem zdalnie sterowany droid BB-8 od Sphero. I to nie byle jaki BB-8. To edycja kolekcjonerska z opaską Force Band. A dlaczego chcę odwracać kolejność? Bo ta zabawka jest horrendalnie droga.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 12/2016
Dla tych, co to nie wiedzą. BB-8 to zdecydowania najjaśniej świecąca gwiazda siódmego epizodu Gwiezdnych Wojen. Jest najsłodszym i najzabawniejszym droidem w historii kinematografii. Z wyglądu przypomina kulkę z półmiskiem na wierzchu i tym w zasadzie jest. Na planie zdjęciowym aktorzy mogli obcować z funkcjonującym robotem właśnie dzięki Sphero – to oni sprawili, że poruszał się po piaskach Abu Dhabi i zielonym ekranie w Londynie. Nic więc dziwnego, że w sprzedaży pojawiła się zminiaturyzowana wersja bohatera.
Dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć złotych. Jeżeli kupując ją, dorzucicie do koszyka batona, to przekroczycie magiczną barierę tysiąca złotych. Niezależnie skąd jesteście, to będzie musiało boleć. Za cenę, która pozwoliłaby na zakup niebanalnego telefonu, tabletu, sporych zapasów alkoholu czy kompletu przejściówek do nowego MacBooka Pro dostajemy droida, opaskę oraz stylowe pudełko do przenoszenia tego pierwszego.
Nie do końca wiem, kto wpadł na pomysł pudełka, ale chciałbym tę osobę spotkać, przytulić i może nawet kupić jej obiad. Widzicie, w domu mam pierwszą edycję BB-8 od Sphero, niestety bez jednej z antenek. Odpadła podczas transportu droida. Ups. Tutaj ten problem jest zażegnany, więc za to spory plus. Wygląd droida został odświeżony przez postarzenie go. Nie, naprawdę. Kolekcjonerski BB-8 nosi przydomek „Battle” i wygląda jakby właśnie wrócił z Takodany, gdzie uciekał przed wojskami Najwyższego Porządku. Poza tym zamiast błyszczącego plastiku mamy do czynienia z matowym materiałem. Droid zbiera mniej kurzu z podłogi, dzięki czemu działa po prostu lepiej – kółeczka w półmiskowej głowie nie zacierają się tak szybko.
Tylko, co kogo interesuje, jakiej faktury plastik zawitał do BB-8. Nie. Wy chcecie wiedzieć, jak działa Force Band. Teoretycznie, ma on dawać nam wrażenie, że potrafimy kontrolować Moc. Wiecie, pole energii tworzone przez wszystkie żywe istoty co to otacza nas i przenika przez nas i scala galaktykę w jedność. Brzmi dosyć atrakcyjnie. Zauroczony wizją rozkazywania dłonią mojego droidowi naładowałem Force Band – z wyglądu to przypomina zegarek, czyli protoplastę Apple Watcha – założyłem, sparowałem i czar prysł.
Zacznijmy od tego, że od razu jesteśmy rzucani na głęboką wodę. Nie ma żadnego wstępu, przygotowania, wytłumaczenia. Masz, baw się. Więc pierwsze parę minut spędziłem na ogarnianiu, jak się w ogóle za to zabrać. Podniesienie ręki w górę to zatrzymanie droida. Pchnięcie wyzwala ruch do przodu. Obracanie nadgarstkiem obraca BB-8. Banał. Znowu, tylko teoretycznie.
Chyba nie skłamię, jeśli napiszę, że średnio co trzeci gest był poprawnie odczytywany przez Force Band. Zazwyczaj po prostu wymachiwałem ręką jak głupek. Z drugiej strony, nie wiem, czy wymachiwanie ręką do zabawkowego droida zawsze nie jest dosyć… głupie. Nieważne. Używając telefonu, nigdy nie zdarzyło mi się, żeby BB-8 pojechał tam, gdzie go nie wysłałem. Zero dla Force Band, jeden dla aplikacji mobilnej.
Kolejny aspekt, funkcjonalność. Force Band pozwala tylko na wykonywanie najbardziej podstawowych ruchów. Przód, tył, lewo, prawo, i tyle. Aplikacja ma kilkanaście różnych trybów. Można kazać BB-8 poruszać się po określonych ścieżkach, można rysować je dla niego, można poprosić go, żeby się z czymś zgodził lub czegoś przestraszył. Opaska tego nie ma. Dwa do zera.
Force Band ma za to inne funkcje. Dokładnie dwie. Force Awarness i Combat Training. W tej pierwszej machamy ręką w powietrzu, aż opaska „znajdzie” holokron. Wtedy przyciągamy go do siebie i w specjalnej aplikacji na telefonie możemy podejrzeć unikatowe treści przetrzymywane w holokronach. Combat Training sprawia, że opaska wydaje z siebie dźwięki, gdy ręką udajemy strzelanie z blastera bądź walczeniem mieczem świetlnym. Ziew.
Po kilku dniach dotarło do mnie, że przecież ten BB-8 to zabawka dla dzieci. Może ja jej nie rozumiem? Dlatego zapakowałem go w świetne pudełko do przenoszenia i zawiozłem do Kacpra. Kacper ma 8 lat, a drzwi otworzył ubrany w koszulkę właśnie z BB-8. Wiedziałem, że trafiłem pod dobry adres. Założył opaskę (jest raczej mała, zaprojektowana pod rękę dziecka), postawił BB-u i po jakiejś godzinie spędzonej zabawy wydał swój werdykt.
„Jest fajny, ale ten poprzedni był lepszy. Po pierwsze, sterowanie przez opaskę jest słabe. Bardzo trudno jest nim kierować, nie zawsze działa i ma dużo mniej funkcji, niż jak się użyje telefonu. Po drugie, nie podoba mi się to, jak on teraz wygląda. Przypomina starą, zużytą zabawkę. To samo z opaską. Wolałbym tego błyszczącego, szczególnie że jest o tyle tańszy.”
Dlatego nim pobiegniecie i wydacie dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć złotych na zabawkę dla dzieciaka, zastanówcie się dwa razy. Nie mówię, że BB-8 z opaską Force Band to zły pomysł. Wprost przeciwnie, ten komplet dał mi naprawdę sporo frajdy! Przez pierwsze 15 minut. Potem wylądował na półce, a gdy już po niego sięgałem, to w ruch szedł smartfon zamiast opaski. Wybrałbym więc podstawową wersję. Pozwala na wszystko to samo (jedynie nie wspiera Force Band), a zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć na lepsze rzeczy. Jak na przykład przejściówki do nowego MacBooka Pro. A podstawowy Sphero BB-8 daje równie dużo frajdy.