#fitbitchallenge wewnątrz redakcji
W redakcji również rozgrywaliśmy #fitbitchallenge, spora część z nas przystąpiła do rywalizacji.
Głównymi aktorami byli oczywiście Wojtek i Norbert. Podziwiałem ich, jak dają radę. Nie wiem, ile więcej dokładali każdego dnia do swoich codziennych wyników, ale to było imponujące. Ja z wielką przyjemnością przystąpiłem do rywalizacji. Przypomniałem sobie poprzednią edycję i stwierdziłem, że by wygrać wystarczy około 30k kroków. Na tydzień przed startem odświeżyłem swoją opaskę i sprawdziłem, ile robię kroków każdego dnia. Wyszło mi że robię od 25-30k dziennie. Spokojnie czekałem więc na rywalizację.
W pierwszy dzień wstałem dosyć wcześnie, bo około 4:30 i poszedłem biegać. Zrobiłem ponad 10 km i już było dobrze. Tego dnia nawiązałem rywalizację z chłopakami z głównego konkursu. Poszedłem nawet pieszo do banku (6 km). We wtorek po obu bieganiach musiałem iść do Galerii Handlowych na zakupy, co dodało sporo kroków. Mam wrażenie, że to najlepszy sposób na ilość kroków. Zabrać swoje drugie połowy na zakupy. Trzy następne dni to zwykłe bieganie i sprawy domowe.
Poza jednym wyjściem do banku nie zrobiłem nic więcej. Dla mnie to była rywalizacja z samym sobą jak każdego dnia. Nie mogłem więcej wygospodarować czasu. W biurze siedzę na krześle przez około 10h dziennie. Trzeba docenić tu resztę załogi. Wiem jak trudno zdobyć 10K każdego dnia, a większość pokonywała dużo więcej.
Rzucam jednak wyzwanie, jeśli będzie następna edycja, obu chłopakom z głównego konkursu. Przygotowany będę na długi marsz do wygranej.