Sony A7R II i mój fotograficzny setup
Jakiś czas temu zdecydowaliśmy się kupić aparat „rodzinny”, który będzie używany w sytuacjach, kiedy nie będzie chciało mi się nosić swojej lustrzanki z całym zestawem obiektywów i akcesoriów. Ta rola przypadła wyjątkowemu Fuji X100T. Niestety, ten „rodzinny” aparat w zasadzie wyeliminował moją potrzebę korzystania z DSLR i zdałem sobie sprawę z tego, że czas wywrócić mój setup do góry nogami. Zacznę jednak od początku…
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2017
Canon
Swoją cyfrową przygodę fotograficzną rozpocząłem od Canona 300D ze słabym 18–55 mm f/3,5–5,6. Za jego pomocą udało mi się zresztą zrobić kilka ciekawych zdjęć, ale bardzo szybko zaczęły mi przeszkadzać ograniczenia tego body – miało identyczną matrycę jak ciut starszy 10D, ale ograniczoną funkcjonalność, która powodowała, że pewne zdjęcia było po prostu trudniej zrobić.
Przez kolejne lata, po przesiadce na 10D, kompletowałem obiektywy. Długo zastanawiałem się nad swoimi potrzebami i finalnie korzystałem z zestawu 16–35 mm f/2,8L, 24–70 mm f/2,8L i 70–200 mm f/2,8L IS. Trzy obiektywy, ogromny zasięg, od 16 do 200 mm, ale okazało się to kompromisem. Zbyt dużym kompromisem. Za czasów analogowych korzystałem ze stałek: 24 mm f/2,8, 28 mm f/1.8 i 50 mm f/1.8 (jeśli mnie pamięć nie myli). Miałem też zooma, ale rzadko był przypinany do body. Nie chciałem jednak ich zmieniać ze względów finansowych, tym bardziej że czekałem na kolejny krok – pełną klatkę.
Canon przez lata nic ciekawego nie prezentował. Pojawił się co prawda pierwszy 5D, ale technicznie było to 20D, z amatorskim modułem AF i włożoną matrycą pełnoklatkową. Kosztował wtedy około 12–14 tysięcy złotych…
A tymczasem…
Nikon
Nikon, za 6 tysięcy złotych, wypuścił w tym samym czasie model D700, który nie dawał mi spokoju. Pełna klatka, ich najlepszy w tym czasie moduł AF i wiele innych funkcji, którymi całkowicie deklasował Canona. Wahałem się wtedy prawie rok, czy nie zmienić swojego zestawu, aż w końcu podjąłem tę decyzję. Sprzedałem cały zestaw Canona i zamieniłem go na D700 i następujące Nikkory: 14–24 mm f/2,8, 35 mm f/2, 50 mm f/1,4. Tak, wiem. Wróciłem do zooma, pomimo mojej miłości do stałek. Na swoją obronę powiem tylko, że 14–24 traktowałem jak stałoogniskowe 14 mm. To szkło było doprawdy wyjątkowe, a ostrością biło wiele kultowych stałek na łeb na szyję. Dzisiaj trochę żałuję, że już go nie mam, ale muszę przyznać, że z czasem jego waga w okolicach 1 kilograma przeważyła szalę – nie chciało mi się go nosić.
Po paru latach do mojego zbioru trafiło jeszcze jedno szkło. Stałka, ale tym razem manualna. Wyjątkowa. To był strzał w dziesiątkę i bardzo szybko się w niej zakochałem. Zeiss 100 mm f/2 Makro-Planar T*. Sprowadzony z USA po kursie tak niskim, że powinien być przestępstwem, szybko trafił do mojego podstawowego zestawu, obok 35 f/2. Przez kolejne lata coraz rzadziej używałem 14–24 mm i 50 – wrzucałem je do plecaka tylko na dłuższe wyjazdy, jak chciałem mieć ze sobą komplet szkieł. Niestety, to właśnie ten arsenał spowodował chęć kupienia czegoś lżejszego.
Nikon D700 | 1085 g |
Nikkor 14–24 mm f/2,8G | 1000 g |
Nikkor 35 mm f/2D | 215 g |
Nikkor 50 mm f/1,4G | 290 g |
Zeiss ZF 100 mm f/2 Makro-Planar T* | 660 g |
Suma | 3250 g |
Z plecakiem, akcesoriami i innymi bzdetami na plecach nosiłem około 10 kilogramów. Odechciało mi się.
Fuji
Na łamach iMagazine pisałem o Fuji X100 i X100S. Oba aparaty zrobiły na mnie spore wrażenie, ale oba miały wady. Dopiero jego trzecia generacja – X100T – rozwiązała to, co mi przeszkadzało, czyli tylne pokrętło i parę innych mniej istotnych rzeczy. Niestety, nawet X100F, który niedawno się pojawił, nie rozwiązał problemu miękkich zdjęć w trybie makro przy f/2 – trzeba go w takiej sytuacji domknąć do f/4. Szkoda.
Niezależnie od powyższego zakochałem się w X100T od pierwszej chwili. Zdecydowałem się na model czarny – srebrny lakier Fuji zawsze wydawał mi się taki… plastikowy – i nie żałowałem decyzji. To pierwszy aparat z matrycą APS-C, który wypluwał się z siebie zdjęcia o klimacie tych z aparatów pełnoklatkowych. Nie potrafię tego opisać ani nawet opowiedzieć – zdjęcia z niego są po prostu inne i bardzo mi się podobają. To samo zresztą tyczy się pozostałej oferty Fuji, korzystającej z ich 16 MP matrycy X-Trans II. To wyjątek na rynku i moim zdaniem całkowicie rozkłada na łopatki Canona i Nikona z matrycami APS-C – nie miałem okazji dłużej pobawić się platformą Sony E, ciężko więc mi coś powiedzieć na jej temat.
Pół roku później zdałem sobie sprawę z tego, że ani razu nie wyjąłem swojego Nikona z torby. Leżał w niej i się marnował. Na szczęście nie kurzył się, ale nie zmieniło to faktu, że zdecydowałem się go sprzedać, tym bardziej że na wakacje już planowałem zabrać ze sobą Fuji X100T bez żadnego dodatkowego osprzętu (poza statywem). Spisał się na nich zresztą wzorowo, tym bardziej więc byłem przekonany o słuszności swojej decyzji. Niestety, X100T miał swoje ograniczenia w postaci niewymiennego obiektywu, co powodowało, że nie mogłem fotografować wszystkiego, co bym chciał. Zacząłem się więc rozglądać za kompanem dla X100T i miałem nawet kandydata.
Gdy kilka miesięcy temu w moje ręce wpadł Fuji X-Pro2, z nową matrycą 24 MP X-Trans III, to poczułem dreszczyk emocji. Przypomniałem sobie jednak cenę X-Pro1 względem X-T1 i zdecydowałem się poczekać na X-T2 – liczyłem wtedy, że body będzie kosztowało około 5 tysięcy złotych. Do kompletu planowałem kupić Fujinony XF 23 mm f/1,4 (odpowiednik 35 mm), XF 56 mm f/1,2 (odpowiednik 85 mm) i XF 90 mm f/2. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, że na APS-C trudniej uzyskać niewielką głębię ostrości, na której tak często mi zależy. Tutaj szczególnie brakowało mi w ofercie obiektywu bardziej zbliżonego do mojego Zeissa 100 mm f/2. Doczekałem się w końcu premiery X-T2 i jego ceny. Gdyby ta była rzeczywiście na poziomie 5–6 tysięcy, to dzisiaj byłbym już jego posiadaczem. Niestety, X-T2 prawie dorównał X-Pro2 z ceną powyżej 7 tysięcy. Biorąc pod uwagę również ceny Fujinonów, które mnie interesowały (oraz ich rozmiar i wagę), zacząłem mocno wątpić w swoją decyzję i ponownie przejrzałem ofertę pełnoklatkową.
Jeśli regularnie czytacie iMagazine, to zapewne widzieliście moje recenzje Sony A7R II i Fuji X-T2, które pojawiły się odpowiednio w grudniowym i styczniowym wydaniu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności pomogły mi podjąć decyzję o moim własnym wyborze – muszę przyznać, że już dawno tak bardzo się nie wahałem.
Setup na 2017 rok
Miałem wybrać aparat, który będzie towarzyszył Fuji X100T w moim setupie, ale w ostatniej chwili jednak zmieniłem zdanie – z podpiętym obiektywem Sony A7R II jest i tak niewiele większy, bez sensu więc byłoby trzymać oba. Dlaczego Sony, a nie Fuji? Bo ma pełnoklatkową matrycę oraz większy wybór obiektywów, które razem pozwalają łatwiej uzyskać małą głębię ostrości, gdy tego chcę. Niestety, jest też sporo droższy, ale tylko jeśli kompletujemy zestaw od nowa. Dla mnie bardzo ważnymi czynnikami stała się waga i gabaryty kompletu, a w zestawieniu wygląda to tak…
Fuji XT-2 | 507 g |
XF 23 mm f/1,4 | 300 g |
XF 56 mm f/1,2 | 405 g |
XF 90 mm f/2 | 540 g |
Suma | 1752 g |
Sony A7R II | 625 g |
Sony FE 28 mm f/2 | 200 g |
Zeiss ZF 100 mm f/2 Makro-Planar T* | 660 g |
Suma | 1485 g |
Z oferty Sony interesuje mnie jeszcze FE 35 mm f/2,8 (120 g), 50 mm f/1,8 (186 g) lub FE 55 mm f/1,8 (281 g) i FE 85 mm f/1,8 (371 g). O ile 50 mnie kusi, to bardzo rzadko korzystałem w swoim życiu z tej ogniskowej, a 85 jest bardzo blisko mojego Zeissa 100 mm. Ale nawet jakbym kupił 50, to komplet będzie ważył mniej niż zestaw Fuji. Prawdopodobnie jednak będę polował na inne szkło – Venus Optics Laowa 15 mm f/2, którego używałbym do astrofotografii (niestety waży 500 g, ale to byłby obiektyw na specjalne okazje).
Nikonowy Zeiss na Sony?!
„Ale jaki Zeiss?! Ten z Nikona?!” – zapytacie. Dokładnie ten. To manualne szkło, bez żadnej elektroniki, dzięki czemu wystarczy odpowiednia przejściówka – wybrałem Novoflex NEX/NIK – aby podpiąć ją do Sony. W aparacie tylko musiałem ustawić, że ten obiektyw ma 100 mm. To wszystko. Niestety, to nie byłoby możliwe w przypadku Fuji. To jedyny obiektyw, jaki się ostał po wyprzedaniu moich nikonowych sprzętów i nie bez powodu – jestem nim absolutnie urzeczony. Trzymałem go do ostatniej chwili, pomimo że nasz redakcyjny Napoleon bardzo chciał go ode mnie odkupić, i niezmiernie cieszę się, że wytrzymałem. Pamiętam parę sytuacji, w których byłem już prawie przekonany do Fuji i chciałem się go pozbyć, aby ułatwić sobie decyzję.
Pozostałe akcesoria
Obecnie do kompletu mam jeszcze kilka akcesoriów, które zabieram ze sobą zależnie od potrzeb danego dnia. Należą do nich:
- Cullmann Concept One 622T – przenośny statyw, który idealnie mieści się do bagażu podręcznego (składa się do 34 cm i waży ok. 1400 gramów),
- Manfrotto 055NAT3 – duży i ciężki statyw, kiedy ważna jest stabilność i mam pod ręką samochód do jego transportowania,
- JJC TM-F2 – interwalometr – działa z Sony i ma unikalne funkcje, których firmowe wężyki/piloty nie mają,
- Hoya NDx400 49 mm HMC – filtr szary, umożliwiający robienie zdjęć na długich czasach przy dużej ilości światła zastanego;
Lżej na plecach
Przypomnę, że obecnym setupem zaoszczędziłem ponad dwukrotnie na wadze względem Nikona. A jeśli nie chcę z jakiegoś powodu brać akcesoriów i innych obiektywów, to mogę wziąć sam aparat z 28 – jest na tyle mały, że, podobnie jak Fuji, zarzucę go po prostu na ramię. Jeszcze nie jestem przekonany do wyboru obiektywu – pierwszy raz „na poważnie” zdecydowałem się zrobić z 28 mm moją główną ogniskową – i możliwe, że w pewnym momencie skuszę się na powrót do 35, ale z drugiej strony… ten aparat robi 42 MP zdjęcia, nawet więc jeśli będzie za szeroko, to jest z czego ciąć.
Zobaczymy. Pierwszy duży test dla aparatu rozpocznie się, jak już będziecie czytali te słowa, o ewentualnych zmianach (lub ich braku) poinformuję zatem w przyszłości.
Komentarze: 2
Samyang 35 2.8 jest podobno równie dobry optycznie, a sporo tańszy :)
Też mi się wydaje że czas ciężkich luster mija a co najwyżej odnajdą się w studio. Pracowałem trochę Olympusami, Panasami, Fuji tez i Wow. Rewelacyjne efekty. Fuji na trochę wolny fokus (xt1) ale druga generacja z pewnością działa szybciej. Sony A7RII to już w ogóle hit. Ten aparat powoli wyrasta na kultowy dzięki waspanialej jakości i możliwości podpinania unikalnych szkieł. Tylko ceny…..