Samsung Galaxy Tab S3
iPad Pro nie jest dla mnie – tak przynajmniej myślałem, korzystając wciąż ze starszego Aira 2. Tymczasem od kilku tygodni nie mogę przestać używać rysik. Tyle że na Samsungu. Ot, drobna różnica.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2017
Samsung produkuje tablety niemal tak samo długo, jak Apple (pierwszy Galaxy Tab pojawił się pół roku po iPadzie) i pomimo lat wciąż utrzymuje zainteresowanie swoimi produktami. Pierwsze tablety tej firmy nie porażały jednak ani oprogramowaniem (za co winny był głównie kompletnie niedostosowany do większych ekranów Android), ani też nie cechowały się funkcjonalnością, jaką oferował sprzęt Apple. Dzisiejsze Galaxy Taby zupełnie nie przypominają swoich pierwowzorów, Samsung stawia zresztą na modyfikowanie Androida na swoje potrzeby, bez wahania kopiuje też rozwiązania, które sprawdzają się w iPadach. Nic więc dziwnego, że Tab S3 budzi wiele skojarzeń z modelem Pro tabletu Apple. Wygląda podobnie, ma rysik, klawiaturę i cztery głośniki, nawet nakładka na system przypomina gdzieniegdzie iOS. Nie odniosłem jednak wrażenia, że mam do czynienia z nieudolnym naśladownictwem, kojarzonym z pierwszymi smartfonami z serii Galaxy – Tab S3 to produkt o podobnych możliwościach, ale o nieco innym zakresie zastosowań niż iPad Pro.
Kiepskie wzornictwo Samsunga skończyło się na Galaxy S5 z 2014 roku. Po nie najlepszym przyjęciu marnej jakości materiały i obłe, do niczego niepodobne kształty zostały zastąpione solidnym szkłem i aluminium, zamykającymi elektronikę w bardziej eleganckiej, ale i nowoczesnej formie. Z tabletami było podobnie, choć dopiero Tab S3 wykonany jest tak, jak przyzwyczaiły nas do tego produkty z najwyższej półki. Mamy więc dwie tafle szkła, pokrywające przód i tył, a także aluminiową ramkę w kolorze czarnym (wygląda doskonale) i srebrnym. Wbrew moim obawom szklany tył się nie rysuje pomimo odkładania tabletu na różne powierzchnie, mam jednak świadomość, że przy upadku roztrzaska się dużo łatwiej niż jakikolwiek inny materiał. Ramka nie doczekała się żadnej ryski ani odprysku, jeśli więc ktoś obawia się wersji czarnej, może bez wahania wybrać ją zamiast nudnego, srebrnego wariantu. Jedynym odbiegającym kolorystyką elementem jest złącze klawiatury, umieszczone na środku lewej krawędzi. Sterowanie głośnością oraz przycisk blokady są po przeciwnej stronie, wyżej. Umieszczenie ich obok siebie było nieprzemyślaną decyzją, często zdarzało mi się zablokować ekran, zamiast podgłaśniać. Z drugiej jednak strony wciskanie go podczas korzystania z klawiatury bądź podstawki, czyli wtedy, gdy tablet jest ustawiony na stole poziomo, jest już wygodniejsze niż wtedy, gdyby znalazł się na górnej krawędzi. Pod ekranem mamy natomiast przycisk wychodzenia z aplikacji (i wywoływania Google Now), ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych. Działa błyskawicznie i pozwala odblokować tablet nawet bez podświetlania ekranu, wystarcza przyłożenie palca. Nie ma też problemów z odczytywaniem odcisków, no, chyba że mamy wilgotne dłonie (ale to akurat bolączka wszystkich czytników). Po obu stronach przycisku umieszczono też dwa dotykowe pola służące do wywoływania menu wielozadaniowości (po lewej) oraz cofania (po prawej). Są podświetlone bardziej jaskrawo niż ekran, ale gasną po chwili od wciśnięcia. Podobnie jak przycisk blokady, tak i je zdarzało się mi wcisnąć przypadkowo, zwłaszcza po ciemku. Lata korzystania z iOS sprawiły, że kompletnie nie rozumiem, dlaczego wciąż pojawiają się w Androidzie, zwłaszcza że cofanie jest nieprzewidywalne (nie ma reguły, czy przechodzimy o poziom wyżej w menu, czy też wracamy do innej aplikacji), a gesty w połączeniu z podwójnym wciśnięciem środkowego klawisza są dużo szybsze niż celowanie w specjalne przyciski.
O Tabie S3 można powiedzieć wiele nawet bez włączania go, ale jest za drogi i za lekki na ładny przycisk do papieru. Pierwsze uruchomienie przypomina nieco doświadczenie towarzyszące włączaniu (oczywiście) iPada. Pomimo podobieństw pomiędzy iOS a Androidem to nie system, a ekran jest winny tej sytuacji. Proporcje, rozdzielczość i przekątna są bowiem identyczne, jak w 9,7-calowym iPadzie. Owszem, Samsung stawia na OLED i nie inaczej jest w tym przypadku, kolory są żywe, niekiedy wręcz zbyt jaskrawe, czerń za to – perfekcyjna, bo trudno, by piksel był bardziej czarny niż wtedy, gdy nie świeci wcale. W ustawieniach możemy wybrać jeden z kilku trybów wyświetlania, różniących się odwzorowaniem przestrzeni barwnej, Samsung nie zapomniał też o ocieplaniu tonacji ekranu po zmroku (nazwanej dla niepoznaki „filtr światła niebieskiego”). To potrzebny dodatek, nie z każdym ustawieniem ekranu działa jednak dobrze, w przypadku połączenia z trybem „Kino AMOLED” czerwień staje się zbyt jaskrawa. OLED w codziennym użyciu sprawdza się jednak naprawdę dobrze, przy doborze odpowiedniego profilu barw nie męczy wzroku, a oglądając zdjęcia czy filmy, nie miałem wrażenia, że wyglądają nienaturalnie. Jeśli jesteśmy już przy oglądaniu, to Tab S3 obsługuje HDR, przy czym działa on jak na razie jedynie w aplikacji Amazon Prime Video. Na co dzień korzystam z Netfliksa, zaglądam też często na YouTube, zdecydowanie więcej takich treści konsumuję właśnie na tablecie niż na jakimkolwiek innym urządzeniu. Do oglądania na małym ekranie Tab S3 nadaje się naprawdę dobrze, choć dał mi odczuć spory niedosyt. Cztery głośniki opracowane we współpracy z AKG powinny teoretycznie dawać dźwięk stereo, i to niezłej jakości. O ile faktycznie efekt stereo jest słyszalny, to samo brzmienie jest bardzo nijakie. Jest cicho, płytko, bez niemal żadnych niskich tonów (tak, to tablet, ale nawet iPad Air 2 dostarcza ich o wiele więcej) i ze zdecydowanie źle skierowanym dźwiękiem. Podczas oglądania miałem wrażenie, jakbym siedział pomiędzy dwoma głośnikami, tyle że każdy z nich odwrócony był tyłem do mnie. Przy konsumpcji mediów należy wspomnieć też o problemach z odtwarzaniem filmów na YouTube – od czasu do czasu obraz zatrzymywał się, a dźwięk brzmiał dalej. Nie spotkałem się z tym na żadnym innym urządzeniu, włączając w to smartfon Samsunga. Niewątpliwym plusem jest natomiast wszechstronność obsługiwanych formatów plików i duża ilość pamięci na dane (32 GB wbudowanej oraz do 256 GB na karcie pamięci).
Oprogramowanie tabletu Samsunga to Android 7.0 z nakładką Samsung Experience, w znacznym stopniu zmieniającą wygląd i działanie systemu. Uspokajam jednak wszystkich, którzy obawiają się ociężałego działania – wszystko pracuje bardzo płynnie, wrażenie to potęgują nieliczne, proste animacje. System jest przede wszystkim czytelny i elegancki, odpowiada mi zarówno jasna kolorystyka, jak i dobór fontów. Nie ma tu szczególnie wielu (jak na Androida) możliwości personalizacji, urządzenie oferuje bowiem dość skromny pakiet widżetów, pozwala oprócz tego zmieniać kolory folderów i to, czy wszystkie ikony mają mieć ujednolicony kształt. W praktyce nic więcej nie trzeba, widżety są bowiem funkcjonalne, nie odczuwałem potrzeby doinstalowania czegokolwiek (korzystam raptem z zegara, pogody, skrzynek mailowych i kalendarza, ale te od Samsunga mi odpowiadają). Oprócz tego jednym z ekranów może być Flipboard ze spersonalizowanymi informacjami. Organizację aplikacji ułatwia App Drawer, którego Samsung na szczęście się nie pozbył. Jeśli więc potrzebujemy jakiejś aplikacji, ale nie włączamy jej na co dzień, może figurować w menu razem z innymi, a nie zaśmiecać przy tym głównego ekranu. Nie odpowiada mi natomiast to, w jaki sposób Samsung podchodzi do aplikacji Google. Owszem, fabrycznie mamy zainstalowane Chrome, Zdjęcia i Gmaila, ale obok nich funkcjonuje przeglądarka internetowa, aplikacja do zdjęć i poczty od Samsunga. Są naprawdę niezłe, ale wolałbym móc doinstalować jedną z nich, jeśli druga nie spełni moich oczekiwań; dostarczanie na starcie dwóch programów służących do tego samego jest mylące. Mamy też drugi sklep z aplikacjami, Galaxy Apps, choć ten akurat daje dostęp do nieco innego oprogramowania (jak choćby do rozszerzania funkcji aparatu), ale większość zawartości i tak się powtarza. Są też programy, które Samsung zrobił świetnie – przeglądarka plików jest bardzo czytelna i wygodna, nie tylko wyodrębnia rzeczy według typu (jak na przykład filmy, obrazy czy dźwięki), ale też pokazuje podgląd ostatnio pobranych i integruje się z Google Drive. Jeszcze lepszym programem są notatki, pozwalające zarówno notować za pomocą klawiatury ekranowej, odręcznie, jak i głosowo. Mają kategorie (nazywane „kolekcjami”), które pozwalają zachować ład, a każda z nich może też być zabezpieczona przed otwarciem kodem bądź odciskiem palca. Ponadto bardzo przydatny okazuje się mechanizm wyszukiwania, który co prawda nie rozpoznaje pisma odręcznego, ale błyskawicznie znajduje te wpisy, które zawierają potrzebną treść. Warto wspomnieć też o Knox, czyli o możliwości dodatkowego zaszyfrowania plików i katalogów tak, by nawet osoba mająca dostęp do tabletu i znająca hasło główne nie mogła się do nich dostać.
Do niedawna rysik był wyróżnikiem serii Note, teraz jednak jest dołączany również do Tab S3. To bardzo proste urządzenie z wymiennymi końcówkami i pojedynczym przyciskiem, rozpoznające 4096 stopni nacisku. Nie trzeba go ładować, nie ma też żadnych ozdobnych elementów z wyjątkiem logo producenta na klipsie. Zrobiono go z matowego plastiku, stąd też nie wyślizguje się z dłoni, przycisk umieszczono natomiast tak, aby był łatwo dostępny, ale nie dało się go łatwo wcisnąć przypadkowo (aczkolwiek Dominik wspominał, że jemu się to akurat zdarzało). Dostajemy go w komplecie z tabletem, nie trzeba dokupować go osobno. Tab S3 traci zresztą wiele, gdy nie jest używany w połączeniu z S-Penem. System dostosowano do obsługi palcem, ale zbliżenie rysika do ekranu sprawia, że otwierają się przed nami zupełnie nowe możliwości. Pod końcówką rysika pojawia się punkt, który pokazuje, w jakim miejscu jest odczytywane położenie. Nakierowanie go na element listy bądź obraz powoduje wywołanie podglądu – działa to, co prawda, tylko w systemowych aplikacjach Samsunga, ale bardzo się przydaje, choćby przy przeglądaniu notatek. Ponadto wciśnięcie przycisku powoduje wywołanie menu, dającego dostęp do notowania po ekranie (na wykonanym zrzucie), wyodrębniania tekstu na zaznaczonym obszarze (bardzo wygodne przy kopiowaniu nazw, numerów katalogowych czy innych treści), tłumaczenia czy przeskoczenia do notatek. Istnieje też możliwość zminimalizowania aktywnej aplikacji i umieszczenia jej w narożniku ekranu, by po nakierowaniu na miniaturę rysika wyświetliła się ponownie na pełnym ekranie. S-Pen doskonale sprawdza się podczas notowania oraz rysowania, do dyspozycji dostajemy dwa różne zestawy przyborów (różniących się w zależności od tego, czy piszemy, czy też rysujemy). Mamy więc ołówek, zakreślacz, dwa rodzaje piór (w tym kaligraficzne, które stało się od razu moim ulubionym), a także farby, kredki i spray, każdy w regulowanym kolorze i grubości. Narzędzia są bardzo dobrze odwzorowane, Samsung pokusił się nawet o dźwięk skrobania stalówki o papier i choć przypomina to puszczanie z głośników samochodu dźwięków silnika, to końcowy efekt jest bardzo przyjemny. Korzystanie z rysika jest bardzo naturalne, detekcja nadgarstka działa bowiem wzorowo, a końcówka nie ślizga się nadmiernie po szkle. Dzięki algorytmom rozpoznawania pisma S-Pen może posłużyć nawet do wprowadzania adresów stron w przeglądarce, są na tyle precyzyjne, że rozpoznają nie tylko litery i cyfry, ale też znaki specjalne (głupie pomyłki też się oczywiście zdarzają). Robienie notatek na zrzucie ekranu czy zdjęciu sprawdza się świetnie w mojej pracy, gdy podczas wizyty na budowie mogę zrobić zdjęcie rzutu i roboczo nanieść na nim poprawki. Rysik sprawdza się też podczas korzystania z kilku aplikacji jednocześnie. Tab S3 pozwala nie tylko wyświetlić dwa programy obok siebie, ale i pokazać je w osobnych oknach, dokładnie tak, jak w klasycznych komputerach obsługiwanych przy pomocy myszki. Samsung umożliwia przenoszenie plików pomiędzy programami metodą „przeciągnij i upuść”, nie działa ona jednak w aplikacjach firm trzecich.
Do tabletu można dokupić klawiaturę – niestety, nie udało się mi jej dostać. Korzystałem za to z okładki przypominającej nieco Smart Case, ale wyglądającej trochę lżej, zakrywa bowiem tylko przód, lewą krawędź i tył. Mocowana jest na bardzo silnych magnesach, przez co ciężko się otwiera, ale po ustawieniu na stole tablet pewnie się jej trzyma. Można pochylić go zarówno tak, by oglądać film, jak i bardziej płasko, by pisać lub rysować (a pisanie na ekranowej klawiaturze jest niesamowicie wygodne, zwłaszcza że wciśnięcie klawisza sygnalizowane jest lekką wibracją). Okładka nie ma niestety żadnego uchwytu na S-Pen, ale można przytwierdzić go do jej frontu, przyczepiając do magnesu klips rysika. Domyślam się jednak, że to jedynie przypadek, że mam taką możliwość, na żadnych prasowych zdjęciach nie widziałem, by faktycznie tak go noszono. Dzięki temu, że Tab S3 ma stosunkowo niewielkie wymiary i wagę, noszę go ze sobą wszędzie tam, gdzie zabierałem iPada. Bateria pozwala nawet na 12 godzin działania, ale równie dobrze może wytrzymać raptem 8. Do końca nie wiem, czy jest to spowodowane różnicami w zasięgu sieci komórkowej (mam wersję z modemem LTE), czy też aplikacjami działającymi w tle, faktem jest natomiast dość nieprzewidywalny czas pracy, pomimo wykonywania tych samych czynności. Na pochwałę zasługuje czytelność ekranu, niezależnie od warunków oświetleniowych jest bardzo dobra, intensywność refleksów świetlnych jest porównywalna z ekranem iPada Air 2. Tab S3 może zastąpić telefon – ma nawet aplikację z dialerem i listą połączeń. Rozmowy prowadzimy w trybie głośnomówiącym bądź przez słuchawki Bluetooth, nie ma na szczęście dodatkowego głośnika nad ekranem. Nie sądzę, by wiele osób korzystało z tabletu jako telefonu, ale może być to czasem pomocne, choćby w obcym kraju, gdy jedynie w tablecie mamy kartę lokalnego operatora. Jest też aplikacja wiadomości do wysyłania SMS i ta przydaje się już znacznie bardziej, pozwala choćby na wygodną aktywację pakietów internetowych.
Porządny aparat nigdy nie był domeną tabletów i Tab S3 nic tutaj nie zmienia. Wyposażono go w kamerę o 13-megapikselowej matrycy z autofokusem i przesłoną F1.9, opatrzona diodą doświetlającą, z przodu znalazła się natomiast mniejsza, o 5-megapikselowej matrycy i przysłonie F2.2. Obie są niestety słabe, obraz nie dość, że jest lekko rozmyty, to robi też wrażenie pozbawionego kolorów. Wciąż jednak jakość jest lepsza niż z kamery mojego 12-calowego MacBooka (tak Apple, to do Was). Jeśli korzystam w tablecie z aparatu, to tylko po to, by zeskanować dokumenty, i do tego kamera Tab S3 wystarcza, przednia jest natomiast na tyle dobra, by porozmawiać z kimś na Skypie, do niczego więcej się one jednak nie nadają. Nagrywanie filmów również nie wychodzi najlepiej – możemy co prawda nagrywać w rozdzielczości UHD (3840 x 2160 pikseli), ale jakość wideo jest co najwyżej przeciętna. Kamera w tablecie jest mało istotnym elementem i tak też potraktował ją Samsung. Do komunikacji Tab S3 wykorzystuje Wi-Fi w standardzie AC, Bluetooth 4.0 oraz USB 3.1, za pośrednictwem portu USB-C. Wydawało mi się, że elastyczność Androida i stosowanie uniwersalnego standardu sprawią, że podłączenie pendrive’a czy ekranu nie będzie sprawiało żadnych trudności. Nic bardziej mylnego, z zewnętrznych akcesoriów udało się mi podpiąć tylko ładowarkę. Podłączenie pendrive’a Kingston (DataTraveler MicroDuo z USB-C), adaptera Innergie z HDMI i USB-A oraz monitora EIZO FlexScan z USB-C zaowocowało co prawda wyświetleniem listy z trybami pracy urządzenia (jak na przykład transfer zdjęć czy obsługa kontrolera MIDI), jednak wybór jakiegokolwiek z nich nie pozwolił uruchomić akcesoriów. O dziwo nie mogłem też sparować myszy Bluetooth, która jest przecież obsługiwana przez Androida. Liczę na to, że najbliższa aktualizacja rozwiąże ten problem – miałem nadzieję, że skorzystam z akcesoriów zewnętrznych i mocno się zawiodłem. Samsung nie zapomniał jednak o wydajności – 4 GB pamięci RAM i czterordzeniowy Snapdragon 820 o taktowaniu 2×2,15 GHz oraz 2×1,6 GHz daje radę zarówno na co dzień, jak i podczas grania (najbardziej wymagające graficznie tytuły nie tracą płynności). Nie ma też problemu z obsługą większego Excela i pliku CAD obok siebie.
Dzisiejsze produkty Samsunga nie przypominają sprzętu, który sygnowany było logo tej firmy zaledwie kilka lat temu. Tab S3 to doskonały przykład – przykuwa uwagę świetnym wzornictwem i możliwościami. Nawet bez rysika potrafi bardzo dużo, dopiero jednak po przyłożeniu do ekranu S-Pena pokazuje pełnię swoich możliwości: od szybkich notatek na wyłączonym ekranie, przez rysowanie, po precyzyjne wprowadzanie poprawek w AutoCAD. Implementacja rysika została dobrze przemyślana, w żadnym miejscu nie miałem wrażenia, że został on dodany na siłę. Tab S3 ma jednocześnie kilka dość zaskakujących wad: nieprzewidywalną pod względem czasu pracy baterię oraz głośniki, które zamiast wymyślne, mogłyby być po prostu dobre. Tak, to świetny sprzęt, nawet dla mnie, osoby pracującej i przyzwyczajonej do ekosystemu Apple.
Komentarze: 2
Chętnie bym się pobawił mimo że wybrałem iPada 10.5 ze względu na ekosystem i dużo mocniejszy CPU.
Co to klawiatury ta od iPada nie nadaje się do niczego i kosztuje krocie.
Rysik Samsunga świetnie sprawdza się do szybkiego zanotowania kontaktu. Zapisuję często odręcznie od klientów imię, nazwisko, telefon, adres, e-mail i jak wybierzemy to jako kontakt do książki telefonicznej to prawie zawsze poprawnie wklejka dane z notatki do odpowiednich pól w kontakcie. W domu mam iPad w pracy S3.