Zanik kultury, nie tylko w kinie
Miałem przyjemność ponownie udać się do IMAX – tego nowego, we Wroclavii – na Star Wars: The Last Jedi. Przy okazji obejrzeliśmy też Morderstwo w Orient Ekspressie, ale nie będę teraz pisał o tych filmach, a o ludziach, którzy je przyszli oglądać.
O kulturze w kinie miałem okazję pisać na razie jednokrotnie, a w życiu miałem tylko trzy przypadki skandalicznego dla mnie zachowania. Każdy z nich zawsze wydawał się tym najgorszym i podobnie było we wrocławskim Cinema City.
Po seansie Star Wars: The Last Jedi, mieliśmy mniej więcej pół godziny do Morderstwa w Orient Ekspressie, więc wykorzystaliśmy go, aby kupić napoje i rozprostować nogi. Nigdy nie kupuję popcornu, chipsów, nachosów, ani nic innego co pachnie, szeleści lub hałasuje – skoro nie chcę, aby inni psuli mi wizyty w kinie, to ja również tego nie robię innym. Przyznam się do jednego wyjątku, kiedy byłem tak głodny, że nie mogłem się oprzeć paczce M&Ms, ale jeśli dobrze pamiętam, to skończyłem ją jeść jeszcze podczas reklam. Spotkałem się niestety z ludźmi z pełnymi zestawami z McDonalds, kanapkami z Subwaya i podobnymi wyczynami. Serio – nie róbcie tego. Te nachosy i popcorn jakoś zniosę, ale nie przesadzajcie – jak chcecie konsumować śmierdzące żarło, to zróbcie to przed seansem albo w domu przed telewizorem, a nie w kinie.
Wracając jednak do wydarzeń z pierwszego dnia 2018 roku…
Na salę zawsze się ktoś spóźnia. Przeważnie dzieje się to jeszcze w trakcie reklam i zwiastunów. To pierwsze mi nie przeszkadza, ale to drugie już delikatnie tak – lubię oglądać zwiastuny. Widzowie tym razem jednak przeszli samych siebie…
Najpierw wparowały trzy pary, w odstępach kilkuminutowych, dosłownie na minuty przed rozpoczęciem filmu, kiedy było już ciemno i z latarkami szukali swoich rzędów, mimo że te były widoczne przez magię podświetlanych numerków. Świecili tym latarkami wszędzie, tylko nie po swoich oczach. Potem zaczęło się przeciskanie pomiędzy ludźmi, którzy już się dawno rozsiedli, co zaowocowało rozsypanym popcornem na długości kilku ładnych metrów, podeptanymi stopami (były piski oburzenia) i ogólnym niezadowoleniem ludzi, którzy dotarli na czas. Przypomnę, że reklamy i zwiastuny trwały blisko pół godziny…
Na deser jednak pojawiła się młoda parka, w rejonie 20-23 lat, która rozpoczęła poszukiwania swojego rzędu. Nie dość, że nie potrafili go znaleźć, to nie wiedzieli nawet, jakie mają miejsca. Przy okazji zasłonili mi blisko pół ekranu.
– Tutaj kochanie. Szósty rząd. – donośnie oznajmił młodzieniec z fryzurą stylizowaną przez godzinę.
– Nie buziaczku! Ósmy! – odkrzyknęła blondynka, ewidentnie uważająca się za celebrytkę.
– Pokaż bilety misiaczku! – odpowiedział, wpadając na genialny pomysł.
Wtrącę się tutaj i podpowiem, że film już leciał dobre 10-15 minut, czyli parka celebrytów spóźniła się o jakieś trzy kwadranse, na sali było ciemno i każdy już był skupiony na akcji.
– Przepraszam! – wrzasnęła na pełny regulator – Czy tutaj jest rząd 6? – zapytała.
– Tutaj są gigantyczne, świecące numerki, oznaczające numery rzędów. Ten jest siódmy. – odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby, wskazując na podłogę i tracąc zupełnie wątek z Hrabią na dworcu czy w barze (nie wiem gdzie był, bo go przegapiłem).
Widocznie to była jedna z ich pierwszych randek, bo jej partnerowi ewidentnie nie spodobał się mój zirytowany ton.
– A może trochę grzeczniej?!? – niemalże krzyknął w moją stronę.
– Proszę pana, stoicie na środku przejścia, blokujecie ekran, gadacie na pełny regulator i przeszkadzacie w oglądaniu filmu wszystkim na sali. – syknąłem, już nieźle wkurzony.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty” – odpowiedział, zaskoczony słowami, które popłynęły z jego ust.
Nie pozostało mi już nic innego, jak pogratulować mu inteligencji. W międzyczasie jego partnerka znalazła ich miejsca, które były zajęte przez kogoś innego, co oczywiście wywołało kolejne zamieszanie i jeszcze więcej rozsypanego popcornu. To wszystko w sumie trwało z dobre pięć minut…
Kultura ludzi leci na łeb na szyję, nie tylko w kinie. Jeśli zrobię coś złego – zajadę komuś drogę, wpadnę na innego pieszego – to po prostu przyznaję się do winy. Potrafię ją dostrzec. Uśmiecham się przy okazji przepraszająco i czasami w takim samym geście unoszę rękę. To dla mnie całkowicie naturalne. U innych natomiast zauważam, że zwrócenie uwagi kończy się agresją. Coraz większą. A to wciśnie hamulec w podłogę celowo, pomimo że wymusił na mnie pierwszeństwo. A to zwyzywa mnie od takich i owakich. Nawet spotkałem dzisiaj rano kobietę, która jechała pod prąd i oczekiwała, że to ja cofnę się na wstecznym 100 metrów, aby mogła przejechać. Nie potrafiła niestety zrozumieć, że jest to ulica jednokierunkowa. Nie miała też pojęcia najmniejszego jak jechać na biegu wstecznym…
Ręce opadają.
Komentarze: 17
No cóż! Starzejesz się, skoro zacząłeś to teraz zauważać…
I dlatego inwestycja w porządne kino domowe (co po ogłoszeniu tegorocznych nowych TV stało się bardzo sprawą już bardzo rozsądną) to dla mnie jedna z lepszych opcji. Jestem w stanie odczekać to, że nie zobaczę czegoś “już” w opisanych warunkach za to obejrzę później w skupieniu i bez dodatkowych atrakcji w jakości nie specjalnie odbiegającej od tego co oferują nasze kina.
Dlatego tak bardzo cenię sobie właśnie to co mówisz, ale minusem jest konieczność czekania na premiery.
No i niestety, są sytuacje w którym IMAX to IMAX, jak przy Star Wars chociażby.
We Wrocławiu tylko kino Nowe Horyzonty – na salę można wejść tylko z napojami, nie sprzedają w ogóle popcornu, nachosów i innego syfu a na dodatek maja niższe ceny biletów. Dla mnie sytuacja win-win.
Jak ktoś głodny to może coś przekąsić przed seansem w całkiem dobrym barze niedaleko kas.
PS. Wroclavia to najgorsza, najbardziej zatłoczona i najmniej przemyślana GH we Wrocławiu. Do tego połączenia PKS i GH – brzmi fajnie, ale ludzie z ogromnymi walizami przedzierają się przez już zatłoczoną galerię. Dramat, już nie wspomnę o totalnie spapranej wykończeniówce którą widać gołym okiem.
Przywzyczaisz się jak ludzie w WAW do ZT.
Też mnie to wkurza więc od kilku lat chodzę do kina długoooo po premierze filmu i raczej nie weekend. Skutek – na Last Jedi byłem dzisiaj i na sali było 7 osób. Kiedyś na Grawitacji miałem całą salę dla siebie. Wolę poczekać niż iść na premierę przy pełnej sali.
Niestety też to zauważam ale jakoś nie czuję się stary (mam 28 lat). Moim zdaniem to brak kultury wyniesionej z domu i brak umiejętości współżycia w społeczeństwie.
A co w tym dziwnego skoro ludzie się przyzwyczaili że nie przychodzi się do kina na godzinę rozpoczęcia tylko 30 minut później?
Ja nadal nie rozumiem czemu w kinie mam płacić za oglądanie reklam – spotify udostępnia mi darmową usługę w zamian za słuchanie reklam, ale nie każe mi za ich słuchanie płacić.Tak samo kino – jeśli chcą bym oglądał 30 minut reklam – spoko, ale rozumiem że za to należy się darmowy bilet.
To jakoś nie przeszkadza autorowi?
Bez reklam bilet musiałby kosztować 2-3x więcej aby koszty się zwróciły.
No i? Gdzie jest problem? W tym momencie kino nie zarobi na mnie nawet złotówki, bo nie pójdę tam gdzie seans zamiast o 19 zaczyna się o 19:30 bo przez 30 minut ktoś mnie katuje niechcianymi reklamami.
Gdyby nie było reklam – poszedłbym. Nawet jeśli by był to jeden pokaz w innej cenie, ale bez reklam – wybierałbym takie rozwiązanie. Po prostu – wolę zapłacić więcej, ale dostać to za co płacę, niż płacić mniej i nie dostać tego co powinienem. Proste.
Zresztą tłumaczenie że bez reklam musiałby kosztować więcej… jakim cudem w takim razie opłaca się bilet typu “unlimited” ?
Bo większość tyle nie zapłaci, co spowodowałoby puste sale, co oznaczałoby bankructwo dla kina. Wtedy nigdzie byś nie obejrzał filmu.
Unlimited zarabia na tym, że ludzie nie chodzą do kin tak często jak myślą.
Dodam, że dla tych 4-5 reklam… chyba lekko przesadzasz. 😉
Przepraszam panie Wojtku, ale 4-5 reklam? Ostatnio sprawdzałem – na premierowym !! pokazie gwiezdnych wojen było dokładnie 32 minuty w CinemaCity Korona we Wrocławiu.
I żeby była jasność – zwiastuny filmów to też reklama, tak samo jak reklama podpasek czy środków na chorobę pochwy. I tak samo nie lubię jednych i drugich jeśli zmuszony jestem do ich oglądania. Jak chcą – ok, niech zaczynają puszczać zwiastuny i reklamy pół godziny przed godziną seansu, chętni przyjdą i tak.
4-5 reklam? Wczoraj “spóźniłem” się celowo 15 min na Morderstwo w Orient Expressie (nota bene film słaby) w CC i reklamy leciały dalej. No chyba, że przez te 15 min leciały 4-minutowe reklamy…
Ja wybrałem inny sposób – chodzę na seanse schodzące z ekranu, najczęściej jest nas 5 – 8 osób , rewelacja :)
Hmm. Nie chodzę do kina, a to o 30 minutach reklam przed filmem tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że nie warto bo skoro płacę za bilet to po co mam „płacić” drugi raz oglądaniem reklam? Gdyby HBO czy Canal+ waliły mi reklamami jak Polsat to bym zrezygnował z subskrybowania tych kanałów i wziął mniejszy pakiet.
Co do pistępującej agresji to się zgadzam. Zwłaszcza na drogach gdzie kierowca, który źle zrobi zamiast skulić uszy po sobie (bo o przeprosinach nie marzę) to jeszcze ci ubliża albo, jak poliszezz, hamuje złośliwie lub blokuje wyprzedzenie. Ba. Ja miałem „faka” i opieprz przez okno nawet bez żadnego trąbienia na faceta bo postanowił całkiem pod prąd ściąć zakręt i zmusić mnie jadącego z przeciwka do hamowania z piskiem. Za ten pisk dostałem wiązankę i środkowy palec. Ot tak. Profilaktycznie.