Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Innergie PowerJoy 30C – zasili wszystko, wszędzie

Innergie PowerJoy 30C – zasili wszystko, wszędzie

0
Dodane: 6 lat temu

Im mniej rzeczy muszę zabrać w podróż, tym lepiej. Dzięki PowerJoy nie tylko do zasilenia smartfona i komputera używam tej samej ładowarki, ale dodatkowo podłączę ją do większości gniazdek na świecie.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2017


Ładowarka do elektroniki nie musi być ładna. Jest w końcu sprzętem, który większość czasu spędza podłączony do gniazdka, nie przyciągając wzroku. Tymczasem Innergie postanowiło uczynić PowerJoy nie tylko praktycznym, ale i eleganckim akcesorium. Ładowarka ma obudowę z błyszczącego, bardzo mocnego plastiku, zaokrągloną na rogach (jeden z nich ma zauważalnie mniejszą fazę niż pozostałe) i opatrzoną tylko diodą sygnalizującą to, że urządzenie działa, oraz logo producenta. Dioda, choć dość jaskrawa, przydaje się jednak bardzo. W hotelu niejednokrotnie trafiają się niesprawne gniazdka, dobrze więc od razu wiedzieć, że podpięty komputer czy telefon się ładuje. Obudowa ma też delikatnie schodzące się do środka boki, co ułatwia wyciąganie podłączonej wtyczki z kontaktu. To drobiazg, ale przydatny. Urządzenie ma kompaktowe wymiary, boczne krawędzie mają poniżej 6 cm grubości, waga wynosi natomiast 96 g.

W komplecie z ładowarką dostajemy trzy wymienne adaptery do gniazdek w standardzie EU, brytyjskim oraz amerykańskim. Pozwala to na naładowanie urządzeń w większości miejsc na świecie, dodatkowo końcówki te są bardzo małe i łatwe w wymianie dzięki specjalnemu mocowaniu. Ponadto da się je obracać co 90 stopni, tak, by w razie kolizji z innymi wtyczkami w sąsiednich gniazdkach dało się podłączyć ładowarkę. Takie rozwiązanie ma też wady, po zgubieniu końcówki nie da się jej bowiem łatwo zastąpić inną (tak jak w przypadku zasilaczy do MacBooków). Ładowarka ma dwa porty: USB-A oraz USB-C, oba o mocy wyjściowej dobieranej na podstawie podłączonego urządzenia. Umieszczono je na jednej krawędzi, dość blisko siebie, ale nie na tyle, by utrudniało to podpinanie kabli. Producent zadbał o bezpieczeństwo podłączanej elektroniki, wprowadzając system zabezpieczeń InnerShield. Zapewniają one ochronę przed przepięciami, zbyt wysokim napięciem i natężeniem prądu, a także przegrzaniem i zbyt wysoką mocą. Biorąc pod uwagę wartość podłączanego do PowerJoy sprzętu, ich obecność jest bardziej niż wskazana.

W większości ładowarek każdy z portów opisany jest wyjściową mocą bądź natężeniem prądu, jednak w przypadku PowerJoy wygląda to inaczej. Urządzenie dobiera napięcie automatycznie, by zoptymalizować prędkość ładowania podłączonego sprzętu (producent określił tę funkcję mianem SmartBoost). Maksymalna moc wyjściowa to 36 W, czyli odrobinę więcej niż w przypadku standardowego zasilacza do 12-calowego MacBooka. Czas ładowania komputera to około dwóch godzin, o ile go nie używamy i nie podłączamy jednocześnie innego urządzenia. Naładowanie od 20% pojemności akumulatora do pełna iPhone’a 7 trwa natomiast około 1,5 godziny (ponownie wynik dotyczy sytuacji, w której drugie urządzenie nie jest podłączone). To lepszy wynik niż przy podłączeniu standardowej, 5 W ładowarki i porównywalny z używaniem tej mocniejszej, 12 W od iPada. Podczas ładowania PowerJoy nagrzewa się zauważalnie, obudowa jest trochę cieplejsza niż 29 W zasilacz MacBooka.

PowerJoy 30C trafił do mojego podróżnego niezbędnika, ale towarzyszy mi też na co dzień. Naładuje mój smartfon i komputer, nie zajmując przy tym wiele miejsca w bagażu – to zdecydowanie najwydajniejsza ładowarka o tak małych rozmiarach. Problemem może być jedynie zgubiona końcówka, nie zastąpię jej łatwo niczym z uwagi na nietypowe złącze.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .