Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Lexus LC 500 – piękna bestia

Lexus LC 500 – piękna bestia

0
Dodane: 6 lat temu
fot. Fabian Kowol

Samochody, podobnie jak inne rzeczy w naszym życiu, powinny wywoływać emocje. Najlepiej te pozytywne i sprawiające, że prowadzenie auta będzie dla nas czystą frajdą. Z tym Lexusem nie było to trudne.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 01/2018

Gdy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcia nowego Lexusa LC 500, który swoim wyglądem nawiązuje do legendarnego już modelu LFA, wiedziałem, że będę chciał wsiąść za jego kierownicę. Udało się i była to naprawdę świetna przygoda, móc prowadzić takie auto, które doskonale łączy ze sobą ducha motoryzacji z nowoczesną technologią.

LC 500 występuje w dwóch wariantach napędowych – klasycznym oraz hybrydowym. Udało się dostać do testu tę fajniejszą wersję, która pod maską miała 5-litrowe, wolnossące V8 o mocy 477 KM i momencie obrotowym wynoszącym 540 Nm. To oczywiście tylko dane na papierku, które mogą robić wrażenie, ale nic nie zastąpi tego, co dzieje się, gdy wsiądziemy do takiego auta.

Lexus zrobił coś, czego ostatnio nikt nie chce robić. Wszędzie panuje moda na małe silniki, a oni postanowili włożyć pod maskę prawdziwego potwora, zespoić go z genialną 10-stopniową skrzynią hydrokinetyczną i dać napęd na tylną oś. Gdy stanąłem obok niego, wiedziałem, że to nie jest zwykły samochód. To coś więcej niż 4 koła (w tym przypadku 21-calowe) i kierownica. Piękny, nowoczesny design, prezentujący wszystko, co najlepsze we wzornictwie Lexusa nie pozwala oderwać wzroku od LC 500. Nie spotkałem osoby, która nie spojrzałaby na niego chociażby kątem oka. To jak instynkt naturalny – choćbyś nie wiem, jak się starał, to silniejsze od Ciebie i spojrzysz. Jako pierwsze wpadają w oczy olbrzymi grill oraz wyjątkowe światła LED. Z przodu potrójne, jakich nie zobaczymy chyba nigdzie indziej. Tył również prezentuje się znakomicie. Gdy otwieramy drzwi, od razu zwracamy uwagę na wysuwające się klamki (trochę przypominające te w Tesli) oraz bezramkowe szyby w drzwiach.

 

Jeśli kiedykolwiek siedzieliście w Lexusach i Wam się podobało, to doskonale się tu odnajdziecie. Wnętrze bardzo przypomina to, co zobaczymy w innych modelach marki. Dobrej jakości materiały, wykończenie z dbałością o szczegóły, a wszystko zaprojektowane nowocześnie, ale z zachowaniem ducha japońskiego designu. Zasiadając na miejscu kierowcy, czujemy się tak, jak powinniśmy się czuć w aucie sportowym i od razu wiemy, że prowadzenie będzie przyjemne, ale nie zawsze proste. Wciskamy przycisk START i do naszych uszu docierają dźwięki silnika oraz wydechu. 5 litrów w silniku V8 zapewnia nam naprawdę miłe doznania. Początkowo, po przejechaniu pierwszych kilku kilometrów, bałem się. Naprawdę. Czuć ogrom mocy, który znajduje się pod naszą prawą nogą i chwilę mi zajęło, żeby wyczuć dobrze Lexusa. Na szczęście nie była to bardzo długa chwila i szybko staliśmy się z LC 500 jednością. Fotele są szerokie, lekko twarde, ale naprawdę wygodne. Pomimo tego, że samo wsiadanie do najwygodniejszych nie należy (wysiadanie również, zwłaszcza gdy mamy mało miejsca po bokach na parkingu) to już sama jazda jest naprawdę bajeczna. Jak już jesteśmy przy fotelach, to wspomnę o opcji, która bardzo przypadła mi do gustu – podgrzewane siedziska i kierownica. Większość pomyśli, że przecież to standard, ale tu znajduje się automatyczne podgrzewanie. Idealne rozwiązanie, zwłaszcza na tę porę roku.

Wrażenia z jazdy są takie, jakich moglibyśmy się spodziewać. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h w niecałe 4,5 sekundy daje do myślenia. Tylny napęd sprawiał, że (zwłaszcza po wyłączeniu kontroli trakcji) zabawa mogła się zacząć i tak właśnie było. Kiedy dodatkowo załączyliśmy tryb Sport lub Sport+, to było widać ogromne zalety zawieszenia i 10-stopniowej skrzyni.

LC 500 osiąga prędkość maksymalną wynoszącą 270 km/h. Jest ona ograniczona elektronicznie i nie ma możliwości zdjęcia blokady. Z jednej strony dobrze, z drugiej ciekaw jestem, ile można z tego auta wyciągnąć. Choć same jego gabaryty nie należą do największych, a sporo tu nowoczesnych materiałów, jak włókno węglowe czy aluminiowe elementy silnika, to i tak ważny on blisko 2 tony. Miałem obawy, że ciężko będzie nad takim kolosem panować na drodze, ale były one bezpodstawne.

Choć w teorii jest to czteroosobowe coupé, to tylna kanapa służy głównie go przewozu kurtki lub torby. Niemal niemożliwe jest, żeby usiadła tam trzecia dorosła osoba, nie mówiąc już o czwartej. Poza tym, „rozszerzenie“ w taki sposób przestrzeni bagażowej nam się przyda, gdyż bagażnik ma skromne 197 litrów – ale wystarczy, by zmieścić tam np. dwie walizki kabinowe na weekendowy wypad.

Lexus to zdecydowanie samochód na dłuższe trasy po autostradach i drogach ekspresowych. Tam sprawdza się najlepiej, jeśli chodzi o prowadzenie, wyprzedzanie i wykorzystanie jego potencjału. Przy spokojnej, jednostajnej jeździe może wtedy spalić około 8 litrów, a przy bardziej dynamicznej, przy sporym ruchu, będzie to około 13 litrów/100 km. Niestety, jak nie oszczędzamy pedału gazu, to 82 litry paliwa, które wchodzą do baku, mogą zejść dość szybko, ale i tak jest lepiej, niż przypuszczałem.

LC 500 nie jest samochodem dla każdego. Przede wszystkim ze względu na jego cenę, która zaczyna się od 557 000 złotych. Dodatkowo, jest to auto niepraktycznie niemal w każdych warunkach. Najlepiej jeździ się nim po autostradzie lub po torze (naturalnie!), wejdą tu dwie dorosłe osoby, a do bagażnika raptem dwie walizki lub kilka siatek z zakupami. Co z tego, skoro to piękna bestia, która daje niesamowitą frajdę z jazdy. Potężne V8 pod maską i tylny napęd potrafią zapewnić niewyobrażalne wrażenia z prowadzenia i pozostawiają wspomnienia na długie lata. Nie należy zapominać o tym, że samochód jest wyjątkowy i przykuwa wzrok niemal każdego (czego nie można powiedzieć o wszystkich modelach Lexusa). To rasowe auto sportowe, które ma też w sobie sporą dawkę luksusu oraz jest naszpikowane nowoczesną elektroniką. Ma wady w postaci beznadziejnego systemu inforozrywki, wyjętego rodem z 30-letniej Toyoty (jak wszystkie Lexusy), ale tu mi to kompletnie nie przeszkadzało. Każde podejście do samochodu, każde otwieranie drzwi i włączanie zapłonu powodowało u mnie ogromny uśmiech na twarzy. Jeśli nie o to chodzi w motoryzacji, to właściwie o co?

Cena: od 557 000 PLN

Zdjęcia: Fabian Kowol

Jan Urbanowicz

🎬 Kino, filmy, seriale.  Apple user od 2006 roku. 🎙 Podcaster z 10-letnim stażem. Chcesz posłuchać o popkulturze? 👉🏻 www.innkultura.pl

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .