Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Mophie Powerstation USB-C XXL – naprawdę dużo mocy

Mophie Powerstation USB-C XXL – naprawdę dużo mocy

0
Dodane: 7 lat temu

Jedną z moich ulubionych cech iPada jest to, że mogę na nim pracować mobilnie niemal w nieskończoność – po wyczerpaniu mocnej baterii mogę go doładować z powerbanku. Jak się okazuje, w bardzo podobny sposób można korzystać też z MacBooka.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 03/2018


Zasilanie komputera z powerbanku nie jest niczym nowym, wszak już trzy lata temu 12-calowego MacBooka dało się naładować z powerbanku przeznaczonego raczej dla smartfonów, a i na pewno nie był to jedyny komputer, którego można było tak potraktować. Praktykowałem to od czasu do czasu – w absolutnie podbramkowych sytuacjach – tempo ładowania było bowiem niskie (10 W na wyjściu spowalniało jedynie rozładowywanie się akumulatora, jeśli jednocześnie pracowałem). Fakt, na rynku były dostępne przenośne baterie do ładowania laptopów, rozmiarem i poręcznością bliżej im jednak było do akumulatora samochodowego niż do zgrabnej, ładowanej z USB baterii. Nawet Thermaltake P-MEGA, czyli powerbank o ogromnej pojemności przekraczającej 40 000 mAh, ma rozmiary znacznie ograniczające jego mobilność. Technologia akumulatorów od lat nie doczekała się przełomu, ale niektóre firmy potrafią znacznie efektywniej od innych wykorzystywać dostępne rozwiązania techniczne. Widać to na przykładzie nowego Mophie Powerstation XXL, które na dopisek do nazwy zasłużyło sobie nie rozmiarem, a pojemnością.

Nowy powerbank Mophie jest teoretycznie kolejną pojemną baterią w ładnej obudowie. Korpus zrobiono z plastiku, ale pokryto go przyjemną w dotyku tkaniną, która, choć nie wpływa na parametry urządzenia, to czyni je… delikatniejszym. Spore rozmiary maskują też umiejętnie zaokrąglone brzegi, nijak nie da się jednak ukryć wagi (niemal 400 g to sporo). Oba porty USB (jeden A i jeden C) umieszczono na jednym z krótszych boków, na froncie znalazł się natomiast przycisk ładowania i czterodiodowy wskaźnik naładowania akumulatora. Pojemność baterii to aż 19 500 mAh, czyli ponad siedmiokrotnie więcej niż w iPhonie X oraz ponad czterokrotnie więcej niż w 12-calowym MacBooku i 13-calowym MacBooku Pro. Ponadto moc wyjściowa to aż 30 W, zatem minimalnie więcej niż w przypadku dodawanego do 12-calowego MacBooka zasilacza (ten ma 29 W). Port USB-C nie znalazł się w powerbanku bez przyczyny – dostosowano go nie tylko do zasilania smartfonów i tabletów, ale i komputerów.

Moim podstawowym komputerem jest MacBook (12-calowy, z 2015 roku), którego zabieram ze sobą w każdą podróż. Komputer wytrzymuje cały dzień, o ile tylko nie obciążam go za mocno (zdarza się, że pomimo niewielkiej mocy uruchamiam na nim nawet AutoCAD-a). Ponadto, zawsze mam też ze sobą smartfon, czasem dokładam też do tego tablet – iPad wytrzymuje jednak zawsze, w ciągu dnia praktycznie nigdy go nie doładowuję. Mophie Powerstation XXL zastępowało mi w ramach testu ładowarkę, nie tylko w trasie, ale i na co dzień, używałem go też podobnie. Komputer ładowany był więc głównie podczas pracy, co znacznie odbijało się na wydajności Mophie. Przy uruchomionym Outlooku i kilku arkuszach w Excelu, a także działającym Safari, Slacku i OmniPlanie naładowanie akumulatora od 5% do 100% zajęło 1 godz. 50 min i spowodowało spadek naładowania akumulatora powerbanku o około 75% (z czterech diod świeciła się tylko jedna). Komputer w tym czasie przez około pół godziny był w stanie uśpienia. Udało mi się z niego naładować też telefon, od 20% do około 90% (iPhone 7, w trybie oszczędzania energii). To bardzo dobry wynik, zważywszy na to, że z komputera korzystałem tak samo, jakby był podłączony do ładowarki (tyle tylko, że mogłem go przenieść gdziekolwiek, bo nie był podpięty do gniazdka). Uśpiony MacBook ładuje się szybciej i już po 1 godz. 15 min jest naładowany.

Sam powerbank ładuje się około trzech godzin, jeśli korzystamy z zasilacza o mocy 30 W. Ponadto, w sytuacji, gdy podłączony jest on do zasilania przez USB-C, a jednocześnie podłączono do niego sprzęt przez USB-A, w pierwszej kolejności jest ładowana bateria właśnie tego urządzenia na końcu łańcuszka. To doskonałe rozwiązanie, wszak w razie nagłej potrzeby oddalenia się od zasilania bardziej potrzebuję naładowanego telefonu niż powerbanku. W komplecie z Powerstation XXL dostajemy kabel USB-A do USB-C oraz USB-C do USB-C, oba są dość krótkie, ale wystarczające do ładowania peryferiów. W zestawie nie ma co prawda żadnego etui, ale nie wydaje się ono niezbędne, noszę powerbank w torbie razem z zasilaczem, dyskiem i innymi drobiazgami i nie zdołałem go w ten sposób uszkodzić.

Dodatkowa energia może przydać się w najmniej oczekiwanym momencie – awaria zasilacza, nieoczekiwany wyjazd czy chwilowy brak prądu w mieszkaniu powodują, że nasz rytm dnia (zwłaszcza pracującego) może się niebezpiecznie zachwiać. Powerstation XXL zabezpiecza przed takimi sytuacjami, trzeba go tylko w miarę regularnie ładować. Pozwala też pracować dłużej w podróży, i to przynajmniej dwukrotnie. Owszem, jest ciężki i drogi, ale szybko potrafi na siebie zapracować.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .