Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Mio MiVia Run 350 – dla początkujących

Mio MiVia Run 350 – dla początkujących

0
Dodane: 6 lat temu

Dzięki smarwatchom i umieszczaniu w nich coraz bardziej zaawansowanych funkcji fitness producenci sportowych zegarków również zaczęli upodabniać swoje urządzenia do tradycyjnych czasomierzy. Tymczasem MiVia idzie pod prąd, pokazując na każdym kroku, że służy przede wszystkim poprawie kondycji.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2017


Napisać, że Mio ma doświadczenie w tworzeniu sportowych zegarków, to zdecydowanie za dużo. Owszem, firma wyprodukowała kilka pulsometrów, nigdy jednak nie aspirowała do miana konkurenta Garmina czy TomToma. MiVia Run 350 jest pierwszym sportowym zegarkiem firmy, wyposażonym w GPS oraz różne tryby treningu. Niezbyt wysoka półka cenowa i skupienie na funkcjach dla biegaczy powoduje, że najbliżej mu do Garmina FR35 – oba te urządzenia są przeznaczone dla początkujących i średnio zaawansowanych osób. Z wyglądu również niewiele się różnią: MiVia ma cztery przyciski sterujące, po dwa po każdej stronie obudowy, obłe kształty i czujnik tętna na dekielku. Całe urządzenie zrobiono z plastiku dobrej jakości, odpornego na zarysowania, poprawy wymagają jedynie przyciski. Ich skok jest bardzo nieregularny, działają dość miękko, bez wyraźnego kliknięcia, czasem jednak sprawiają wrażenie, jakby utykały w obudowie i mocno przeskakiwały. Szeroki (jak na mój gust nieproporcjonalnie względem koperty) gumowy pasek ma zapięcie na klasyczną sprzączkę i jest wymienny, w komplecie mamy zarówno pomarańczowy, jak i czarny egzemplarz. Producent nie pokusił się o żaden specjalny mechanizm wymiany, by go wymienić, należy odkręcić śrubę dołączonymi do zestawu kluczami. Guma robi dobre wrażenie, nie grzeje nadgarstka ani go nie obciera, ale dość łatwo przyciąga brud (co widać szczególnie na czarnym pasku). Zastosowane materiały powodują, że MiVia jest bardzo lekka – waży nieco ponad 50 gramów, zupełnie więc jej nie czuć na nadgarstku. Wymiary są kompaktowe, choć zegarek mógłby być odrobinę bardziej płaski, ma bowiem ponad 1,5 cm grubości.

Po zmianie paska na czarny MiVia zastąpiła na moim nadgarstku Apple Watcha w roli codziennego zegarka. Urządzenie ma kilka smartwatchowych funkcji, takich jak pokazywanie powiadomień z kilku aplikacji i informowanie o połączeniach wibracją, na tym jednak jego możliwości się kończą. Nie uznaję tego jednak za wadę – to przede wszystkim zegarek sportowy, nawet producent nieszczególnie chwali się tymi dodatkami. Owszem, mamy liczenie kroków, spalonych kalorii i pomiar snu (uruchamiany ręcznie), ale nie są one wyeksponowane, a ich analiza ogranicza się do zestawienia ze sobą ostatniego tygodnia, miesiąca lub roku. Wychodzą tu pewne słabości przeznaczonej do zegarka aplikacji – jest poprawna, ale nudna. Brak w niej osiągnięć, możliwości integracji z innymi serwisami czy nawet rywalizacji ze znajomymi (dostępny jest tylko globalny ranking). Funkcje treningowe są natomiast bardzo rozbudowane, dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to standardowy trening biegowy z ustawionym celem (czas, dystans czy tempo) bądź swobodny, w którym włączamy pomiar ręcznie. Wyświetla się wtedy ekran z maksymalnie trzema polami danych, a po zakończeniu widzimy podsumowanie, które szczegółowo można podejrzeć w aplikacji na smartfonie. Konfiguracja pól danych pozwala na dodanie informacji o tempie średnim lub bieżącym, tętnie, czasie, dystansie, kaloriach, kadencji czy efektywności treningu. Wygląda to bardzo poprawnie, podgląd danych jest wygodny, podobnie jak przełączanie się pomiędzy ekranami (choć można to robić tylko w jedną stronę, mamy bowiem tylko jeden przycisk przewijania). Dokładność GPS jest przyzwoita, trasa jest zazwyczaj prawidłowo odwzorowana, mam natomiast spore zastrzeżenia co do czasu łapania sygnału. Przy pierwszym treningu trwało to ponad pięć minut, i to w bezchmurny dzień, na przestrzeni z niską zabudową. Każde następne uruchomienie GPS pozwalało złapać sygnał poniżej minuty, a zazwyczaj nawet w ciągu kilkunastu sekund. Nieprzewidywalne działanie jest do wybaczenia podczas codziennych treningów, natomiast przy starcie w zawodach wolałbym nie trafić na moment, w którym na rozpoczęcie lokalizowania musiałbym czekać te kilka minut.

Drugi tryb jest o wiele bardziej złożony i to na nim chciałbym się skupić. Początkowo w ogóle go nie rozumiałem – ani zegarek, ani nawet aplikacja nie tłumaczą go krok po kroku, po informacje trzeba było więc sięgnąć na stronę producenta i do materiałów prasowych, a reszty nauczyć się samemu, już korzystając z MiVia. Urządzenie wymaga odbycia pierwszego, przynajmniej 20-minutowego treningu, by ocenić naszą sprawność. Tętno zestawione z tempem i dystansem pozwala oszacować naszą kondycję, a na jej podstawie dobierana jest intensywność i rodzaj kolejnych aktywności. Oznacza to, że osoby o dużej wydolności już na starcie dostaną wycisk, natomiast początkujący będą mogli stopniowo poprawiać osiągi. Proponowany trening jest opisany nie tylko czasem i dystansem, ale też wskaźnikiem TE, czyli Training Efficiency. W skali od 1 do 5 określa on intensywność aktywności, im wyższa wartość, tym jest ciężej. Będąc w przeciętnej formie, jesteśmy w stanie trenować z intensywnością około 3 TE codziennie – zegarek generuje bowiem nową propozycję każdego dnia, dobierając obciążenie tak, aby organizm nadążał się regenerować. Przywykłem do trenowania z przynajmniej dziennymi przerwami, stosując się jednak do wskazówek zegarka, byłem w stanie biegać codziennie (aczkolwiek z mniejszym wysiłkiem). Sam trening również nie wygląda standardowo, na ekranie pojawia się bowiem tylko jedna informacja jednocześnie. W zależności od tego, co robimy, może być to sugestia, by przyspieszyć lub zwolnić i w ten sposób osiągnąć odpowiednie tętno. Na początku to bardzo trudne i wymaga dobrego poznania swojego organizmu przy jednoczesnym kontrolowaniu tempa treningu. Stosowanie się do wskazówek sprawia jednak, że dość szybko, bo już po dwóch tygodniach, czuć znaczną różnicę w tym, jak wygląda bieg, oddech się uspokaja, a utrzymywanie tempa przychodzi naturalniej. Zegarek ocenia naszą formę za pomocą kolejnego wskaźnika, nazwanego po prostu FIT. Wyświetla się on na widżecie podsumowującym dzienną aktywność, nie zapisuje się natomiast w aplikacji.

Mio podjęło odważną próbę wejścia na rynek zegarków sportowych, nie postawiło bowiem na sprawdzone rozwiązania, powielane przez wielu producentów. Zamiast tego postanowiło stworzyć urządzenie, które na bazie pomiarów pomoże osiągnąć lepszą formę. Co więcej, trener zaimplementowany w MiVia faktycznie działa. Proponowane treningi są wyzwaniem, ale nie przeciążają organizmu na tyle, by początkujący biegacz nie był im w stanie podołać. MiVia Run 350 nie jest jednak urządzeniem idealnym – polskie tłumaczenie interfejsu jest bardzo koślawe, menu mogłoby być bardziej intuicyjne, a aplikacja nieszczególnie zachęca do korzystania z niej. To błędy początkującego, które z czasem najprawdopodobniej zostaną wyeliminowane. Już teraz jest naprawdę solidnym narzędziem treningowym, które początkującego biegacza zachęci, a bardziej zaawansowanemu pozwoli trenować w taki sposób, do jakiego się przyzwyczaił.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .