Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Allocacoc PowerCube zamiast zwykłej złodziejki

Allocacoc PowerCube zamiast zwykłej złodziejki

6
Dodane: 6 lat temu

Niedawno zabrakło mi gniazdek w ścianie w sypialni i w pierwszym momencie pomyślałem o kupnie zwykłej złodziejki. Po chwili dopiero przypomniałem sobie, jak tandetnie są one zazwyczaj wykonane. Listwy nie chciałem, zacząłem więc szukać czegoś Apple’owego, czyli dobrze zaprojektowanego. Znalazłem jedynie PowerCube’a.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2018


Co to jest?

To po prostu dobrze zaprojektowana złodziejka, dostępna w wielu różnych wersjach, oferujących różne możliwości i praktycznie wszystkie wtyczki dostępne na świecie.

PowerCube, jak sama nazwa wskazuje, jest w kształcie sześcianu. Na jednym boku ma wtyczkę, którą wspinamy w gniazdo ścienne, na którym złodziejka trzyma się stabilnie. Zależnie od wersji, którą wybierzemy, wtyczka może być stała lub wymienna (może się dobrze sprawdzać w podróży). Na pozostałych bokach znajdziemy albo gniazda wybranego przez nas typu, albo porty USB. Firma w ofercie ma m.in. modele:

  • z 5 gniazdami zasilającymi,
  • z 4 gniazdami zasilającymi i dwoma portami USB-A,
  • z kablem przedłużającym,
  • z pilotem, którym możemy sterować PowerCubem.

Ostatni model wraz z odpowiednimi mocowaniami umożliwia zamocowania go (przykładowo) na lub pod biurkiem. Można je też łączyć ze sobą, jeśli zabraknie nam gniazdek, budując ciekawe konstrukcje. Możliwości są ogromne i wystarczy dobrze przemyśleć, gdzie i jak chcemy PowerCube’a wykorzystać.

Jakość

Patrząc na cenę i zdjęcia, spodziewałem się dobrej jakości plastiku, który będzie nie tylko świetnie wyglądał, ale będzie również miły w dotyku. To pierwsze jest prawdą, pomimo że PowerCube zaskoczył mnie wielkością – spodziewałem się, że będzie ciut mniejszy, choć przecież wtyczki nie są małe – ale mam trochę zastrzeżeń do użytego plastiku. Jest twardy i wydaje nieciekawy dźwięk, gdy stukamy w niego paznokciem. Nie staram się tutaj czepiać, ale po prostu opisać produkt, żebyście się nie zdziwili, tak jak ja. Finalnie nie ma to jednak większego znaczenia, bo po włożeniu go w gniazdo ścienne nie będziemy go przecież co chwilę wyjmować.

W sumie nabyłem trzy sztuki i dwie z nich mają delikatny „coil whine”, czyli cewka „świszczy” w określonych sytuacjach – na szczęście słychać to tylko z bliska i tylko przy idealnej ciszy. Nie mam pojęcia, czy na tej podstawie można prosić o wymianę na inny egzemplarz, ale jeśli Wam się uda, to dajcie znać – ja nie planuję tego robić, bo mi to nie przeszkadza.

Wykorzystanie PowerCube’a

Przy łóżku mam dwa gniazda w ścianie. Jak projektowałem rozmieszczenie gniazdek w domu wiele lat temu, to nie przewidziałem, że 10 lat później będę musiał też ładować swój zegarek, ciągle mi więc jednego brakowało. Niedawno też umieściłem w sypialni nawilżacz powietrza, w sumie brakowało mi zatem dwóch gniazdek. Jako że zdecydowałem się na model PowerCube’a z portami USB, to mogłem zrezygnować z ładowarek do iPhone’a i Apple Watcha – ich kable podłączyłem bezpośrednio do złodziejki – a dwa gniazda wykorzystałem do iPada i nawilżacza. Dzięki temu zabiegowi mam jeszcze dwa wolne, w razie potrzeby.

Warto?

Po miesiącu korzystania z PowerCuba żałuję tylko, że nie udało im się w środku kostki upchnąć więcej elektroniki, aby były cztery porty USB zamiast dwóch. Chciałbym też w przyszłości zobaczyć model z USB-C.

Jeśli zdecydujecie się na PowerCube’a, to nie zapomnijcie jeszcze wybrać odpowiedniego koloru wnętrza gniazd zasilających – oczywiście wziąłem czerwone.

Gdzie kupić?

Swoje zamówiłem na Amazonie, bo wyszło mi taniej, tym bardziej, że płaciłem Revolutem. Przesyłka doszła po dwóch dniach, z których jednym była niedziela, ale jeśli wolicie kupić je w Polsce, to możecie to zrobić u ich polskiego dystrybutora przez internet.

Firma ma też kilka innych ciekawych produktów, w tym PowerBar, który dodaje do naszego biurka dodatkowe cztery gniazda zasilające typu C (pod wtyczkę zastosowaną w europejskiej ładowarce iPhone’a) i modularny PowerStrip, którego można rozszerzać zgodnie z potrzebą.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Po 4 miesiącach używania padło mi jedno gniazdo. Sprzęt został wymieniony na nowy i wszystko było dobrze przez kolejne 5 miesięcy. Teraz nie stykają mi już dwa gniazda z których korzystam dość często. Ten sprzęt mam wrażenie, że jest stworzony do wpięcia kabla i zapomnieniu o nim. Zbyt częste wpięcia i wypięcia powodują spore problemy. Osobiście nie polecam.

Podobnie jak RED miałem problemy z czterema różnymi kostkami PowerCube. Nie nadają się do częstego wypinania. Bardzo ciężko wpiąć wtyczkę. Ładowarka USB uszkodziła się przez niedbale przylutowany przewód. Tylko przedłużacz pod biurko na wąskie wtyki działa bezproblemowo. Na plus uniwersalne gniazdka, również pod Schuko. Kostka z wpiętymi na stałe wtyczkami – działa bezproblemowo

Proponuje zamiast tego szajsu wyrzucić wszystkie ładowarki USB i kupić huba Ankera. Wielkość paczki fajek, 6 portów USB na dowolne kable, 60W. Posiadam dwa, jeden stoi na biurku, drugi wrzucam w torbę. W hotelu czy na delegacjach potrzebuje jedynie jednego gniazdka i odpowiednich kabli.

Złodziejką nazywano kiedyś urządzenie, które umożliwiało podłączenie do instalacji elektrycznej w pomieszczeniu, w którym nie było gniazda elektrycznego, a jedynie źródło światła. Złodziejkę wkręcało się w miejsce żarówki, a żarówkę w tę złodziejkę, która po bokach miała dwa gniazdka. Do dzisiaj taka złodziejka z lat 60. ubiegłego wieku leży gdzieś w mojej piwnicy :-)