Jaguar I-Pace – szach i mat panie Elon
Przez długie lata szczytem technologii w samochodach był 4-calowy ekran nawigacji, a czymś futurystycznym kamera cofania. To dość osobliwe, ponieważ w tym samym czasie mieliśmy już w kieszeniach telefony potrafiące znacznie więcej. To był czas kiedy, w iMagazine, nie pisaliśmy o samochodach. Potem pojawiła się Tesla, a cały motoryzacyjny świat mógł marzyć o tym, aby powąchać jej wydech [Przyp. korekty: Sic! Ten tekst zmierza w złym kierunku.] znaczy schować się w polu uwalnianych elektronów.
Tesla stała się napędem dla całej branży, zmieniła ją i dodała jej rozpępu. Przez kilka lat inne elektryczne samochody wydawały się przy niej jedynie zabawkami. Tesla potrafiła przejechać na ładowaniu 400 km, konkurencja w postaci adaptowanych na elektryczne samochodów spalinowych niewiele ponad 100 km.
Na szczęście te czasy mamy za sobą i na rynek wchodzą samochody, które od początku były projektowane jako elektryczne. Nie chcę tu wróżyć Tesli upadku, ale jak światowe koncerny samochodowe, istniejące od lat biorą się za samochody elektryczne, to startup Elona może mieć problemy. O tych finansowych, z którymi już się zmaga, nie wspomnę.
Pierwszy poważny problem nazywa się Jaguar I-Pace. Miałem przyjemność być ostatnio na jazdach testowych tym samochodem i zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Oczywiście nie jest pozbawiony wad, ale pokazuje, że nie tylko Tesla potrafi robić samochody elektryczne, jakimi aż chce się jeździć.
Producent I-Pace’a pozycjonuje go na równi z Teslą X. Trochę to naciągane, bo X jest sporo większym samochodem i wbrew materiałom promocyjnym potrafi przyśpieszać lepiej niż Jaguar. Niemniej I-Pace to też SUV. Więc wobec braku innych elektrycznych SUVów, jest to niewątpliwie konkurencja Tesli X.
Takie porównanie bardzo mi się podoba, bo kilka tygodniu temu miałem okazję testować Tesle X. Stwierdziłem wtedy, że to samochód w wersji beta. Teraz miłem okazję pojeździć Jaguarem, który był faktycznie w wersji beta, bo wszystkie wersje którymi jeździłem były prototypami. Więc musze zmienić zdanie, jeśli Jaguar, którym jeździłem był wersją beta, to produkcyjna wersja Tesli jest najwyżej wczesną alfą.
I-Pace jest subiektywnie ładny, jest świetnie wykonany, ma rewelacyjne wnętrze, jest pełnoprawnym Jagiem. Jakość wykonania prototypu – powtórzę to jeszcze raz – jest na niebotycznie lepszym poziomie niż produkcyjnej wersji Tesli. Materiały, panoramiczny dach, jakość wykończenia, o tym samochodzie można spokojnie mówić, że jest samochodem premium. Tesla jeśli chodzi o wykonanie to totalny średniak.
Jaguary kojarzą nam się z samochodami sportowymi i w sumie to bardzo trafne to skojarzenie. Ale zabrać dziennikarzy do testów elektrycznego SUVa na tor, to przyznam odważne posunięcie. W końcu I-Pace waży prawie 2,5 tony. Jednak został skonstruowany od początku jako samochód elektryczny. I mimo podniesionego prześwitu ma środek ciężkości tak nisko, jak usportowione sedany. Do tego mamy idealny rozkład masy, 50% z przodu i 50% z tylu. To dlatego, ze ma dwa silniki, jeden na osi przedniej, jeden na tylnej, a po środku baterie. Czyli w teorii powinien prowadzić się jak Ferrari z centralnie umieszczonym silnikiem.
Na torze pod Radomiem miałem okazję to sprawdzić. Na papierze wygląda to bardzo ciekawie. Ponad 400 koni mechanicznych mocy i dostępny od samego początku moment obrotowy 350Nm. Nawet 480 km przebiegu na jednym ładowaniu, dzięki baterii o pojemności 90 kWh. Brzmi pięknie, czyli pewnie gdzieś jest jakiś koń pogrzebany. I-Pace testowałem na ciasnych slalomach, na płycie poślizgowej, na szarpaku, który wprowadzał go w poślizg przy 90 km/h, aż wreszcie na szybkim przejeździe po technicznym torze. Na koniec przejechałem nim kilkadziesiąt kilometrów po różnych drogach, od szutru po autostradę. I wierzcie mi, wszędzie prowadzi się znakomicie. Nie mamy ani przez chwilę wrażenia, że jedziemy dużym i ciężkim SUVem.
Oczywiście elektryczny Jag naszpikowany jest elektroniką, mamy systemy utrzymania pasa, które działają dłużej niż u konkurencji, mamy systemy zapobiegania kolizji, kamery 360 stopni itp. Słowem wszystko co współczesny samochód może mieć. Ma też dość skomplikowane menu, trzy wyświetlacze, w tym dwa dotykowe i […] chyba cieżko to, na początku ogarnąć. Ale to prototyp. Elektronika pozwala nam nawet na symulowanie dźwięku spalinowego silnika w czasie przyśpieszania. To w sumie trochę śmieszne w elektryczny samochodzie.
Starałem się poszukać jakiś wad tego samochodu, pewnie jakąś może wydawać się cena, ponad 340 tysięcy złotych. Ale Tesla X jest jeszcze droższa, a i spalinowi konkurenci z tej klasy kosztują też ponad 300 tysięcy. Więc cena wielką wadą nie jest. Na pewno nie dla polskich klientów, którzy całe 55 sztuk skierowane na nasz rynek wykupili przed pojawieniem się samochodu w salonach.
Dużą wadą jest natomiast wolne ładowanie prądem AC, czyli w uproszczeniu tym który mamy w gniazdku w domu. Maksymalna moc ładowania w tym trybie to 7kW, a to bardzo mało. I to jest chyba największa wada, bo ładowanie do pełna w domu zajmuje nam minimum 13 godzin. Oczywiście na szybkich ładowarkach DC może być to nawet około godziny, ale takich ładowarek jest mało, a prąd w nich jest drogi.
Jaguar I-Pace to zupełnie nowa jakość wśród elekryków z półki premium. Jest genialnie wykonany, ma świetne wnętrze, rewelacyjnie się prowadzi. To prawdziwy samochód, a nie wersja beta samochodu. Jednak ma swoje wady oraz jest właśnie samochodem, a nie jeżdżącym gadżetem. Ja bardzo lubię gadżety, ale chyba na drodze wolę prawdziwe samochody.
Komentarze: 11
Minimum 13h w domu a max 40h… to niestety nadal nie auto dla Polaka. Nie ma gdzie tych aut ładować „normalnie” i tyle.
Facet, jak kogoś stać na auto za 340 tys pln, to kupi sobie ładowarkę DC za 20 tys pln do garażu, którą wykorzysta rówież do następnego modelu i jeszcze następnego.
Może i Jaguar zrobił lepszy samochód. Mogę tylko przyjąć, że tak jest z powyższego tekstu. Co by jednak nie mówić, to dzięki Elonowi mamy I-Pace, i3 i inne elektryczne. Myślę też, że dzięki niemu mamy też tyle hybryd. Do momentu jak Elon pokazał, że można wyprodukować auto na baterię jeżdżące tyle co spalinowe, duże koncerny samochodowe wcale się nie kwapiły, żeby to zmienić. Dopiero Elon dzięki swojemu uporowi i wizji dał radę. Dzięki Elon za rozwój w tej dziedzinie, bo stare dziadki (mowa o koncernach samochodowych z brodą) tylko spoglądały na siebie.
Jeżdżące tyle co spalinowe? Coś mnie ominęło? Tesla w porywach ma połowę zasięgu auta spalinowego.
Może coś Cię ominęło. Nie wiem. Mój samochód w jeździe miejskiej na pełnym baku przejeżdża jakieś 360km-380km. Po trasiebędzie to jakieś 500, może 550. Tesla podobnie co? Inna sprawa to ładowanie samochodu elektrycznego, kontra tankowanie spalinowego.
Poza tym będzie z tym tylko lepiej. Jestem pewien, że to nie koniec możliwości samochodowych baterii. A najważniejsze w tym jest to, że jednak się dało.
Przy standardowym baku 50-60 litrów to daje twojemu samochodowi spalanie w okolicach 15 litrów na 100km. Jak to możliwe, czym jeździsz? Hummerem?
Moje BMW ma niby bak 80l, ale w mieście czyli tam gdzie Tesla ma największe zasięgi przejeżdzam 600km na baku
Zaraz. Jak to? W mieście ma większy zasięg? Spodziewałem się tak samo jak w przypadku spalinowych samochodów, że w mieście będzie mniejszy zasięg.
Odzyskuje energię z hamowania, a w mieście jest dużo więcej hamowania
No tak. Oczywiste to jest ale nie pomyślałem o tym.
Małym samochodem z małym bakiem.