Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Audeze – Sine DX

Audeze – Sine DX

0
Dodane: 6 lat temu

Zapomnijcie o bezprzewodowym najnowszym module Bluetooth, nie pozbędziecie się też szumów w samolocie, a na pewno nie będziecie nimi sterować za pomocą dotykowego panelu na nauszniku. Nie musicie martwić się o wolne miejsce na waszym zapchanym telefonie, bo do obsługi nie potrzeba żadnej aplikacji, dzięki której zmienialibyście jakiekolwiek ustawienia. Nic takiego nie jest potrzebne! Wystarczy nacisnąć magiczny przycisk Play.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 05/2018

Słysząc nazwę firmy Audeze, czuję delikatne mrowienie na plecach. Wszystko za sprawą mojego poprzedniego testu i jedynego dotychczas kontaktu z ich urządzeniami. Bardzo się cieszę, że pośród wszechobecnej, bardzo zaawansowanej technologii, która ma na celu ułatwianie nam życia, w dalszym ciągu mogę testować słuchawki w ich najczystszym wydaniu. W przypadku produktów Audeze rozwój technologiczny polega na rozwiązaniach dotyczących samych przetworników. Zapomnijcie o bezprzewodowym najnowszym module Bluetooth, nie pozbędziecie się też szumów w samolocie, a na pewno nie będziecie nimi sterować za pomocą dotykowego panelu na nauszniku. Nie musicie martwić się o wolne miejsce na waszym zapchanym telefonie, bo do obsługi nie potrzeba żadnej aplikacji, dzięki której zmienialibyście jakiekolwiek ustawienia. Nic takiego nie jest potrzebne! Wystarczy nacisnąć magiczny przycisk Play. Wtedy wszystko staje się jasne, a wszelkie niewygody schodzą na dalszy plan, by po chwili całkowicie o nich zapomnieć. Produkty amerykańskiej marki zdecydowanie nie są dla wszystkich i nie chodzi mi o samą cenę, która często sięga powyżej dziesięciu tysięcy złotych, ale również o przeznaczenie i poświęcenie. Czasami trzeba po prostu zadać sobie to najważniejsze pytanie, czego oczekujemy od słuchawek? Jedyną bronią Audeze jest jakość dźwięku, a w tych czasach to jednak mało. Czarna nie najlżejsza i nierzucająca się w oczy konstrukcja przewodowa na pierwszy rzut oka wygląda blado przy tych kuszących technologicznymi rozwiązaniami oraz różnokolorową skórą konkurentach. Szybko jednak nadrabia straty, gdy tylko bliżej przyjrzymy się materiałom, wykonaniu i podejściu do tematu. Dokładnie tak samo miałem z poprzednim modelem, jak z tym, który leży przede mną. Odkrywanie i poznawanie modelu Sine DX sprawiło mi wiele frajdy i dało kilka cudownych muzycznych momentów, bo właśnie muzyka jest w tym wszystkim najważniejsza.

Przy wypakowywaniu niezwykle miłym akcentem, świadczącym o szacunku dla klienta, jest certyfikat, który znajdziemy w pudełku. Niby zwykła karteczka, ale, umówmy się, niecodziennie w sprzęcie elektronicznym spotykamy ręcznie wypisany długopisem model, numer seryjny, datę i przede wszystkim podpis osoby, która przeprowadziła inspekcję słuchawek przed wydaniem do sprzedaży. Oprócz certyfikatu w pudełku znajdziemy prosty, ale praktyczny pokrowiec z magnetycznym zamkiem, bardzo cenioną przejściówkę na większego Jacka, która ułatwi sprawę wszystkim analogowym świrom, i przewód. W tym miejscu należy się rozwinięcie, ponieważ przewód zasilający słuchawki w przypadku Audeze jest ciekawym zjawiskiem. Płaski i sztywny, rozchodzi się do każdego nausznika oddzielnie, gdzie wpina się go za pomocą złącza Jack. Dodatkowo w niezwykle oryginalnej pozycji, pod ostrym kątem, co daje ciekawy efekt. Dzięki temu samo „uzbrajanie” słuchawek przed odsłuchem nadaje tej dotychczas błahej czynności nowy wymiar. Czułem się trochę jak żołnierz szykujący broń przed misją. Pewnie teraz macie mnie za czubka, ale, serio, czułem coś specyficznego, coś w rodzaju kultu przedmiotu. Drugim ciekawym elementem w konstrukcji Sine DX jest budowa nauszników, które kształtem przypominają literę „A”.

Niby zwykła karteczka, ale, umówmy się, niecodziennie w sprzęcie elektronicznym spotykamy ręcznie wypisany długopisem model, numer seryjny, datę i przede wszystkim podpis osoby, która przeprowadziła inspekcję słuchawek przed wydaniem do sprzedaży.

Siatkowata obudowa budzi we mnie wspomnienia lat dziewięćdziesiątych i to miłe skojarzenie. Wszystkie mechanizmy to kawał świetnie działającego i solidnego anodyzowanego aluminium, które na szczycie jest pokryte wygodną i miękką skórą. W rękach wydają się ciężkie, ale po założeniu na głowę leżą bardzo precyzyjnie i pewnie, a to przekłada się na wygodę.

Gdy już trafią na naszą głowę, liczy się tylko muzyka i korzystanie z jej walorów. Jak wspominałem, Audeze nie daje nam możliwości konfiguracji i ustawień. Szybko okazuje się, że to słuszna decyzja, a model Sine DX brzmi doskonale w każdym gatunku i nie potrzebuje naszego wsparcia. Słuchawki odzwierciedlają muzykę w taki sposób, w jaki nagrał ją artysta.

Wyjątkowość tych słuchawek kryje się w nausznikach, w których ukryto planarne przetworniki magnetyczne, gwarantujące niesamowitą dynamikę i szerokie pasmo przenoszenia. Głośniki wykorzystują neodymowe magnesy N50 i są wyposażone w autorskie rozwiązania techniczne – elementy Fazor, strukturę magnetyczną Fluxor i membrany Uniforce. Takie rozwiązanie znacznie zwiększa przestrzeń i scenę, co słychać w każdym utworze. Najbardziej odczujemy to w wokalach, które brzmią niespotykanie żywo i czysto, jakby artysta śpiewał, stojąc przed nami.

Wyjątkowość tych słuchawek kryje się w nausznikach, w których ukryto planarne przetworniki magnetyczne, gwarantujące niesamowitą dynamikę i szerokie pasmo przenoszenia.

Przy konstrukcji otwartej, bo o takiej mówimy w przypadku Sine DX, możecie zapomnieć o izolacji dźwięku na zewnątrz. Wszyscy w pomieszczeniu idealnie będą słyszeli, czego słuchacie, ale to właśnie jest poświęcenie, o którym pisałem. Szybko zapomnicie o tym szczególe w momencie, kiedy wasz ulubiony wokalista będzie popisywał się swoim vibrato. Pisałem, że Audeze nie daje nam możliwości zabawy w konfigurowanie, ale tak jest tylko z pozoru. Bardzo szybko przekonałem się, że na ten test poświęciłem niezwykle dużo czasu, ponieważ co chwila przypominałem sobie jakiś numer, który chciałbym na nich usłyszeć. Wszystko za sprawą szczegółów, których wcześniej nie wyłapałem na innym sprzęcie. Sine DX powodują, że starych albumów słuchamy na nowo i co chwilę znajdujemy w nich niesamowite smaczki dźwiękowe. Być może Audeze z takim produktem ciężko będzie się przebić wśród „barwnej” konkurencji, ale to cudowna propozycja dla ludzi oczekujących wiele od słuchawek, które możemy zabrać ze sobą na wakacje.

 

Ocena: 5/6

Cena (zł): 2 995zł

Dane techniczne:

Konstrukcja: Otwarta

Typ: Nauszne

Impedancja (Ω): 18

Pasmo przenoszenia (Hz): 10–50 000

Zniekształcenia (%): <0.2% @ 100 dB

Długość przewodu (m): 1,25

Waga (kg): 0,29

 

 

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .