Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Kingston Nucleum – „stare” złącza w nowym komputerze

Kingston Nucleum – „stare” złącza w nowym komputerze

1
Dodane: 5 lat temu

Komunikacja przewodowa staje się coraz mniej potrzebna – jedynym kablem, który większość użytkowników podłącza do komputera, jest ten do zasilania. Wciąż jednak nie sposób obejść się niekiedy bez różnego rodzaju złącz i tu z pomocą przychodzi Nucleum.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2018


Wprowadzenie portu USB-C na rynek nie poszło tak gładko, jak mogli zakładać producenci. O ile stał się popularny w smartfonach i komputerach – jako dodatkowe złącze – to tym głównym portem do wymiany danych wciąż pozostaje starsze USB-A. Większość sprzętu korzysta właśnie z takiego rozwiązania, przez co, by skorzystać z niego, użytkownicy MacBooków potrzebują adaptera. Mam wrażenie, że to najpopularniejsze akcesoria z USB-C, spotykam je zdecydowanie częściej niż jakiekolwiek pendrive’y (które to z kolei wydają się podstawowym dodatkiem do komputera). Kingston dołączył do grona producentów HUB-ów dzięki Nucleum, czyli adapterowi wyróżniającemu się liczbą złącz.

Nucleum wygląda standardowo, aczkolwiek jest trochę masywniejszy niż konkurencyjne urządzenia. Występuje tylko w srebrnej wersji kolorystycznej, z czarnymi bokami i okablowaniem. Ma obudowę z aluminium i plastiku, sprawiającą wrażenie całkiem solidnej. Krótki kabel USB-C jest podłączony na stałe. Niestety, nie jest zbyt elastyczny, na blacie się prostuje, nie pozwalając swobodnie ułożyć na nim HUB-a. Odległości pomiędzy portami są duże, podpięte akcesoria nie kolidują więc ze sobą. Cały adapter jest zresztą dość gruby i duży, ale jednocześnie lekki.

Standardowy zestaw portów każdego adaptera to wejście USB-C, by nie uniemożliwić ładowania komputera, a także USB-A (bo rynek nie nadąża za postępem). Nucleum wyposażono w dwa porty USB-C, ale tylko jeden pozwala na wymianę danych. Drugi służy wyłącznie do podłączenia zasilania – adapter nie pozwala więc na podpięcie na przykład dwóch dysków z takim złączem. Zarówno USB-C, jak i oba USB-A, są w standardzie 3.1 generacji 1., oferując transfer z prędkością do 5 Gb/s. Mamy też podwójny czytnik kart, z osobnymi wejściami na kartę SD oraz microSD. Obsługuje on karty SD, SDHC oraz SDXC UHS I-II, a także microSD, microSDHC i microSDXC UHS I. Rozdzielenie czytników to nietypowe rozwiązanie, bo kartę microSD można włożyć do adaptera, ale jest znacznie wygodniejsze (bo żadnego dodatkowego adaptera jednak mieć nie trzeba). Odczyt danych jest możliwy z obu kart równolegle, można więc kopiować dane bezpośrednio z jednej na drugą. Podobnie jest z pozostałymi złączami – użycie któregokolwiek z nich nie wyklucza jednoczesnego działania innego. Jest też port HDMI w standardzie 1.4 pozwalający na transmisję obrazu w jakości 4K przy 30 FPS. Do kompletu brakuje tylko portu Ethernet (a ten od czasu do czasu przydaje się choćby w hotelach).

Na co dzień nie korzystam zazwyczaj z adaptera, w razie czego zawsze noszę jednak ze sobą uniwersalny, by nie dać się zaskoczyć nagłą potrzebą podłączenia się do projektora bądź dysku twardego. Nucleum do takiego stosowania jest doskonały, bo oprócz mnogości złącz (z wyjątkiem Ethernetu), oferuje też niewielką wagę. Do gustu przypadł mi też czytnik kart, z rozdzielonym SD i microSD. Rozwiązanie z portami USB-C, pełniącymi różne funkcje, może być natomiast mylące, szczególnie dla kogoś, kto z adaptera nie korzysta codziennie.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 1

To ja bym napisal jakis Chinski no name z aluminiowa obudowa ktory ostatnio kupilem za durne £20 i poczatek i koniec testu zawiera sie w jednym wyrazie – DZIALA (w dodatku TANIEJ)