Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Oppo RX17 Pro – czy wszystkie smartfony już są tak dobrze wykonane?

Oppo RX17 Pro – czy wszystkie smartfony już są tak dobrze wykonane?

2
Dodane: 5 lat temu

Na rynku pojawia się coraz więcej, naprawdę znakomicie wykonanych, smartfonów w cenach często zaskakująco niskich, jak na to co otrzymujemy w zamian. Widzę przy okazji coraz mniejszy sens w wydawaniu niebotycznych pieniędzy na flagowce najbardziej znanych producentów, gdy za połowę ceny otrzymujemy coś, co wygląda w zasadzie identycznie. Gdzie zatem jest haczyk?

Specyfikacja techniczna

Oppo RX17 Pro to 6,4-calowy smartfon, napędzany Androidem 8.1 Oreo z nakładką ColorOS 5.2, w którego klatce piersiowej bije 8-rdzeniowy Snapdragon SDM710 i Adreno 616 (GPU). Ekran ma rozdzielczość 2340×1080 px, jest AMOLED-em, a jego gęstość wynosi ok. 402 PPI. Dodatkowo w środku znajduje się 6 lub 8 GB RAM-u i 128 GB pamięci flash, a aparaty są trzy – jeden do selfie i dwa „normalne”, czyli szeroki kąt i standard. Mógłbym kontynuować temat, ale suche liczby niewiele nam mówią o urządzeniu…

Co zatem otrzymujemy za 2600 PLN?

Tak, Oppo RX17 Pro kosztuje 2600 PLN, czyli dwukrotnie mniej niż iPhone XS Max. Czy to oznacza, że jest dwukrotnie gorszy od flagowca Apple? Zdecydowanie nie! Co więcej, już widzę przynajmniej jeden aspekt, w którym przewyższa najdroższego smartfona z Cupertino. Ale zacznijmy od początku…

Gdybyście mi zawiązali oczy i dali do ręki iPhone’a XS Max oraz Oppo RX17 Pro, to (pomijając cechy charakterystyczne, jak umiejscowienie aparatów) nie potrafiłbym ich rozróżnić samym dotykiem. Oba mają szklane plecy, oba mają metalowe ramki i oba są świetnie wykonane. Obejrzałem sobie RX17 Pro z naprawdę bliska i z zewnątrz nie widać niczego, co zdradzałoby, że jest gorzej wykonany, a do wnętrza nie zaglądałem, bo chciałem uniknąć niewygodnych pytań ze strony Oppo i ich przedstawicieli.

Ostatnio w rozmowie z naszą redakcją poruszaliśmy temat kolorów, w jakich telefony są dostępne, narzekając na małą różnorodność i możliwości wyboru przez użytkownika. Oppo tutaj nie króluje, bo RX17 Pro dostępny jest tylko w dwóch wariantach kolorystycznych, ale przynajmniej zaszaleli z nimi. Testowy egzemplarz dostarczono w wersji Emerald Green i jest to zdecydowanie wariant stonowany. Dopóki nie padnie na niego światło, najlepiej słoneczne, to sprawia wrażenie smartfona prawie czarnego. Zielone barwy, przechodzące w ekstremalnych sytuacjach w niebieskie, dopiero wydobywają jasne promienie światła, ale całość nadal zachowuje klasę. Dla wariatów przewidziano natomiast model Radiant Mist, który mieni się niczym kameleon lub te lakiery od święta spotykane na samochodach, które wyglądają skrajnie różnie, zależnie od tego skąd na nie pada światło.

Sam ColorOS, czyli nakładka Oppo na Androida, miejscami bardzo przypomina rozwiązania zastosowane w iOS-ie, więc osoba przesiadająca się z iPhone’a powinna w mig wszystko pojąć. Opcji personalizacji znajdzie się kilka, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zaskoczył mnie jednak fakt, że zdecydowana większość animacji jest płynna, nic nie skacze i nic się nie zacina. Przyznam, że nie robiłem też nic ciężkiego, więc nie bierzcie tego jako pewnik, ale fakt, że RX17 Pro nie jest wyposażony w topowy procesor nie powinien większości użytkowników zniechęcić, ponieważ w codziennym użytkowaniu będzie to w większości niezauważalne.

Pamiętam jeszcze lata, kiedy smartfona wybierało się na podstawie tego, jak dobre zdjęcia potrafi robić. Do dzisiaj są osoby, którym zależy na jak najlepszych zdjęciach i te będą ograniczone do zaledwie kilku najlepszych modeli, ale jeśli spojrzymy na temat trochę szerzej i z większym dystansem, to zdecydowana większość współczesnych smartfonów robi zdjęcia na tyle dobre, że przeciętny użytkownik nie zobaczy różnicy względem najlepszych przedstawicieli tej kategorii. Co więcej, gdy „bawiłem się” aparatem w Oppo RX17 Pro, zaskoczyła mnie automatycznie pojawiająca się informacja o tym, że telefon przełączył się w tryb makro, gdy zbliżyłem go do fotografowanego przedmiotu. Bardziej jednak zaskakujące jest to, że mogłem obiektyw przybliżyć do wybranej płaszczyzny przynajmniej dwukrotnie bliżej niż swojego XS-a. Zatem nawet jeśli iPhone XS ma lepszy aparat, to co mi po nim, skoro nie zrobię nim zdjęcia, które bym chciał… Nie zapominajmy też, że zdecydowana większość z nas ogląda wykonane smartfonami fotografie właśnie na małych ekranach smartfonów, a w takiej sytuacji, jak ostatni ślepy test MKBHD pokazał, najlepszy aparat może być tym, który zamontowano w telefonie za 1500 PLN.

USB-C i ładowanie

W 2016 roku zacząłem swoją przesiadkę na USB-C i dzisiaj gdyby nie iPhone, to już bym ją zakończył. Niestety, Apple uparcie montuje Lightning zamiast przesiąść się na standard, który samo pomogło stworzyć. RX17 Pro dla odmiany, jak większość współczesnej elektroniki, wyposażono w USB-C i nawet nie wiecie jak wygodny jest fakt, że nie musiałem nawet rozpakowywać ich ładowarki i podłączyłem się do ładowania do jednej z moich własnych, bez konieczności zmieniania kabli czy innego kombinowania.

Niestety, jednym z braków, który odczuje wiele użytkowników, jest brak opcji ładowania indukcyjnego, ale Oppo przygotowało ciekawą alternatywę w postaci SuperVOOC. Akumulator składa się z dwóch baterii, po 1850 mAh każda (łącznie 3700 mAh), i obsługuje ładowarki do 50W, co oznacza, że można go naładować od 0 do 40% w 10 minut. Powtórzę to. Dzie. Sięć. Mi. Nut. Pełne naładowanie akumulatora do 100% ponoć zajmuje nieco dłuższe 39 minut.

Czytnik linii papilarnych pod ekranem

RX17 Pro od Oppo to drugi po Galaxy S10 telefon, w którym mam okazję korzystać z czytnika linii papilarnych umieszczonego pod ekranem. Zaznaczę, że nadal uważam rozwiązania podobne do Face ID za lepsze, bo nie wymagają ode mnie niczego, czego bym już nie robił (patrzył się na ekran), ale jest coś w tych schowanych pod ekranami czytnikach. Nie dość, że są w miejscu, do którego przyzwyczailiśmy się kłaść kciuka, to nie zabierają cennego miejsca. Nigdy nie mogłem się przekonać do czytnika na boku czy plecach urządzenia i ta nowa technologia jest bardzo mile widziana. Od razu też podpowiem, że wiele osób mówi, że ich wadą jest to, że go widać pod ekranem, ale albo nie wiem czego szukać, albo jestem ślepy, bo nawet pod mocne światło nie byłem w stanie go dostrzec (ani w Oppo, ani w S10). Dla formalności jeszcze muszę jedynie napisać, że czytnik w nowych Samsungach jest wyraźnie szybszy od tego w RX17 Pro, w którym po położeniu palca trzeba odczekać około sekundy na reakcję i odblokowanie telefonu. Prędkość jego działania umieściłbym gdzieś pośrodku pomiędzy pierwszą a drugą generacją Touch ID. Tragedii w każdym razie nie ma.

Na koniec

Kolejne smartfony, tzw. „średniaki”, udowadniają, że dzisiaj granica pomiędzy nimi, a flagowcami dla większości z nas będzie niezauważalna. Czy jest więc sens płacić 5000-6000 PLN za smartfona, który oferuje niewiele więcej? Na to już będziecie musieli odpowiedzieć sobie sami.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 2