Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Bandersnatch – na granicy

Bandersnatch – na granicy

6
Dodane: 5 lat temu

Sposób konsumpcji mediów i tego, czego od nich oczekujemy, ewoluował wraz z urządzeniami, które do tego wykorzystujemy. Przy obecnej popularności streamingu powstanie „Bandersnatch” było jedynie kwestią czasu.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 2/2019


Netflix potrafi zaskakiwać, tworząc nieszablonowe i świetne seriale, a także, od czasu do czasu, całkiem niezłe filmy. „Bandersnatch” jest jednym z odcinków serialu „Black Mirror”, traktującego o różnych wariacjach na temat technologii i ich wpływie na rzeczywistość. Odcinki nie są ze sobą fabularnie powiązane, ponadto trudno nawet przyjmować, że ich akcja dzieje się w tym samym uniwersum. To jednak dobrze, bo każdy opowiada zamkniętą i za każdym razem inną historię. W przypadku „Bandersnatch” przenosimy się do roku 1984, by pokierować poczynaniami młodego programisty, tworzącego grę na podstawie paragrafówki (czyli książkowej gry z wieloma ścieżkami fabularnymi). „Black Mirror” jest serialem, „Bandersnatch” jednak tak bardzo odbiega od tradycyjnego oglądania kolejnego odcinka, że traktuję go właśnie jak grę, podobnie jak historię od nieistniejącego już Telltale Games. Żaden odcinek jakiegokolwiek serialu nie zmusił mnie zresztą do trzymania w ręku pilota, a także nie wymagał tak dużego skupienia. Mało który był też tak frustrujący, bo choć pomysł Netfliksa był oryginalny, to twórcy postanowili pokazać widzom zdecydowanie za dużo.

Jeśli oglądaliście którykolwiek z poprzednich odcinków „Black Mirror”, to tu od razu poczujecie się jak w domu. Klimat serialu jest nie do podrobienia: mamy ogólnie zarysowany świat, wyraźny, „technologiczny” motyw przewodni i zaledwie kilku bohaterów, aby wyraźnie przedstawić ich wzajemne relacje. Tu mamy dodatek w postaci pojawiających się od czasu do czasu wyborów, mających wpływ na fabułę. Nie każdy jest szczególnie ważny: to, jakie bohater zje płatki na śniadanie, wiele nie zmienia, ale już co odpowie ojcu czy współpracownikom może doprowadzić do tragedii (ale niekoniecznie popchnąć historię). Do wielu decyzji można wrócić, by poprowadzić fabułę inaczej, a tym samym dotrzeć do jednego z zakończeń. Powroty są uzasadnione historią, nie ma tu sytuacji, w której dostajemy suchą informację o tym, że wybraliśmy niewłaściwie i w związku z tym się cofamy. To działa, zwłaszcza w tych momentach, gdy „Bandersnatch” próbuje być zabawny i przebija czwartą ścianę, puszczając oko do widza. Ogólnie jednak klimat staje się coraz cięższy, zdarzają się momenty wręcz makabryczne i przerażające. To „Black Mirror”, spodziewałem się więc brutalnych scen, niemniej jednak te przedstawione w tym odcinku nie są dla osób wrażliwych.

Obejrzenie, a właściwie zagranie w „Bandersnatch” zajęło mi niespełna dwie godziny. Przez ten czas zobaczyłem wszystkie zakończenia i większość mniej ważnych ścieżek decyzyjnych. Tym, co odróżnia go od typowych gier, jest sposób przedstawienia alternatywnych dróg. Przyzwyczaiłem się, że nawet w historiach ze złożoną fabułą konsekwencje moich decyzji są nieodwracalne i jeśli wypracowałem jakieś zakończenie, to nie zobaczę innego, chyba że cofnę się do odpowiednio odległego punktu zapisu. Dzięki temu mój sposób ukończenia gry jest niepowtarzalny i zgodny z moimi wyborami. W „Bandersnatch” zakończeń jest kilka – po zobaczeniu pierwszego odcinek trwa, wracamy do pewnego punktu w historii i ją kontynuujemy. Do pewnego momentu to ma sens, pod sam koniec powtarzanie motywu powrotu staje się jednak męczące i zrobione wręcz na siłę. Twórcy wyraźnie chcieli pokazać każdy wariant zakończenia, a ze względu na ich odmienność burzy to jakąkolwiek iluzję wyboru – napisy końcowe i tak zobaczymy tylko po jednym z nich.

Jeśli lubicie „Black Mirror” bądź też chcecie spróbować alternatywnego podejścia do serialu i korzystacie z Netfliksa, „Bandersnatch” może Was wciągnąć. Historia jest interesująca, a motyw przewodni, związany z wielokrotnym podejmowaniem tych samych decyzji, wypada dobrze, nie licząc ostatnich piętnastu minut. Daleki jestem jednak od twierdzenia, by był to powód do wykupienia subskrypcji. Na Netfliksie znajdziecie dużo lepsze powody, by to zrobić.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

a już myślałem że na ATV i tylko na moim nie chce działać …

a już myślałem że na ATV i tylko na moim nie chce działać …