Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Tidal Masters na iOS – studyjna jakość muzyki na iPhonie

Tidal Masters na iOS – studyjna jakość muzyki na iPhonie

Paweł Okopień
paweloko
41
Dodane: 5 lat temu

Tidal zyskał właśnie jeden z argumentów, aby stać się ciekawszym wyborem niż Apple Music, czy Spotify. Aplikacja na iOS doczekała się aktualizacji, która dodaje jakość Master. Oznacza to, że wybrane albumy w aplikacji Tidal są dostępne w jakości studyjnej, porównywalnej z plikami FLAC.

Tidal oferowany jest w dwóch wersjach Premium oraz HiFI. W przypadku tej drugiej mamy do czynienia z wysoką jakością dźwięku, ale wciąż ograniczoną do 44.1 kHz/16 bit. W przypadku TIDAL Masters (Master Quality Authenticated) część utworów dostępna jest w wersji niemal najlepszej możliwej 96 kHz/ 24 bit. To jakość, której nie spotkamy na płytach CD, a jedynie na wybranych plikach FLAC. Mamy, więc w streamingu jakość referencyjną, którą możemy cieszyć się na dobrych słuchawkach i innym sprzęcie audio.

Do tej pory TIDAL Masters dostępny był przez aplikacje dla systemu Windows oraz MacOS, a także od stycznia także na urządzeniach z system Android. Teraz wreszcie została zakutalizowana aplikacja dla iOS. Aby cieszyć się taką jakością potrzebujemy oczywiście odpowiedniego sprzętu audio podłączonego do iPhone’a. Musimy też mieć wykupiony dostęp do Tidal HiFi. Pierwszy miesiąc testowy jest darmowy, później subskrypcja wynosi 39,99 zł/miesięcznie, czyli dwa razy tyle ile w przypadku Apple Music, czy Spotify. Wariant rodzinny to koszt 59,99 PLN. Natomiast studenci mogą cieszyć się ofertą za połowę ceny, czyli 19,99 zł.

Oferta Tidal jest kosztowna, choć wciąż to niewiele względem pojedynczego albumu w wysokiej jakości. Jeśli więc posiadamy odpowiedni sprzęt grający, warto ten abonament rozważyć. Nie spodziewałbym się podobnego ruchu po Apple. Tidal ewidentnie celuje w nisze, tymczasem Apple Music to serwis nastawiony na masowego klienta, który ma słuchać muzyki z AirPodsów i HomePoda.

Paweł Okopień

Pasjonat nowinek ułatwiających codzienne życie, obserwator szybko zmieniającego się rynku tech, nurek, maniak wysokiej rozdzielczości i telewizorów.

paweloko
Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 41

proponuje najpierw zrobic sobie “blind test” albo i kilka
najpierw naszego sluchu
potem naszego sprzetu
na koniec naszego sluchu na naszym sprzecie
warto…
oczywiscie Tidal i inni nie beda zachwyceni ;-)

proponuje najpierw zrobic sobie “blind test” albo i kilka
najpierw naszego sluchu
potem naszego sprzetu
na koniec naszego sluchu na naszym sprzecie
warto…
oczywiscie Tidal i inni nie beda zachwyceni ;-)

A po co komu takie próbkowanie przy odsłuchu muzyki?
44.1 kHz/16 bit jest zupełnie wystarczające bo człowiek i tak nie jest w stanie nić wiecej usłyszeć w max. zakresie 20-22kHz.
Mówi o tym twierdzenie Kotielnikowa-Shannona odnoszące się do częstotliwości Nyquista.
Niestety fizyki nie da się oszukać, ale klientów już tak.

Nie masz pojecia o czym mówisz, to milcz. Mylisz 24bit z 22khz 😁

Nic nie pomyliłem. Czytaj ze zrozumieniem. Najpierw zapoznaj się z twierdzeniem, o którym napisałem.
Proponuję też zapoznać się z cyfrowym przetwarzaniem sygnału i uświadomic sobie, że człowiek słyszy dźwięk analogowy, a nie cyfrowy.

Dalej nie rozumiesz, że czestotliwość nie jest bitami. Fala 20khz ma długość 17 mm. Dlatego sie uważa że to koniec ludzkich możliwości słuchu. 16 bit 24bit i 32bit to zupełnie coś innego i dla wszystkich niegłuchych słyszalnego. Sam sobie o tym poczytaj 😁

A czy ja gdzieś napisałem, że czestotliwość dźwięku to tosamo co rozdzieczość bitowa?
Widać, że naczytałeś się trochę fantastyki i wierzysz, że człowiek jest w stanie rozróżnić dźwięk nagrany w więcej niż 16bit-ach. Otóż nie, bo fizyczne włąściwości naszych uszu na to nie pozwalają o czym mówi wspomniane prze ze mnie twierdzenie. A jak myślisz, skąd powstał magiczny parametr płyt CD 44.1 kHz/16, a nie inny? Otóź właśnie wynika on z w/w twierdzenia Kotielnikowa-Shannona i częstotliwości Nyquista.
W takim razie pytanie po co nam 96 kHz/ 24 bit?
Otóż, przydaje się najbardziej przy przetwarzaniu sygnału analogowego na cyfrowy np. podczas nagrywania dowolnego źródła dźwięku. Wtedy łatwiej jest usunąć wszelkie niedoskonałości (np. szumy) z nagrania i poddać je dokładniejszej obróbce. Ostatecznie i tak cały miks jest eksportowany do formatu CD.

Pisałeś właśnie o czestotliwości
44.1 kHz/16 bit jest zupełnie wystarczające bo człowiek i tak nie jest w stanie nić wiecej usłyszeć w max. zakresie 20-22kHz.
Głebia bitowa to zupełnie coś innego. Pewnie nie masz na czym słuchać plików 24bit ale może masz byle jakie kino domowe ?
Możesz wtedy odpalić film z płyty na której jeste DTS i przełączać na DTS który ma 24bit i inne 16bitowe.
Jeśli nie słyszysz różnicy, to proponuje mp3 i tak bedzie ładnie dla Ciebie grało.
Ps. Na 32bitach jest jeszcze lepiej 😊

@Gałąż
Jest fachowy termin określający to o czym piszesz: “Audio voodoo”;)
Zrób sobie uczciwy blind test. Niezawodnie zdejmuje wszelkie uroki Audio Voodoo.

Nasza rozmowa nie ma sensu. Twoja wiedza i osłuchanie to voodoo 😁

Z Twojej wypowiedzi wynika, że zupełnie nie masz pojęcia czym jest częstotliwość, a czym bity. Nadal nie zapoznałeś się z twierdzeniem dla tego nie rozumiesz co ma wspólnego częstotliwość z próbkowaniem przy przetwarzaniu sygnału cyfrowego.
Nie mam kina domowego bo nie potrzebuję, ale za to zajmuje się muzyką od wielu lat i pracuje na sprzęcie 24-bit/96kHz. Sygnał z kina domowego jaki dociera do Twoich uszu – zmartwię Cię – jest już analogowy i żadne bity z niego „lecą”.
Jeżeli uważasz, że słyszysz różnicę między dźwiękiem 32, a 16-bitowym to nie będę wyprowadzał Cię z błędu, tak jak tych co twierdzą, że specjalny pisak poprawia jakość CD.

EOD

Tak jak sygnał z baznadziejnego mp3, też jest analogowy. Zamienia go przetwornik cyfrowo- analogowy ( DAC ) i trzeba być głuchym, żeby tego nie słyszeć, ale to już Twój problem.

Widać, że nie wiesz o czym mowa. Ja mówie o fizycznych właściwościach dźwieku, a Ty o sprzecie. A już przytaczanie skompresowanego formatu mp3 jako przykład jest śmieszne.

Szkoda gadać. Jak bedziesz miał jakiś lepszy sprzet w lepszym pokoju, to bedziesz słyszał i bedziesz mógł sie wypowiadać.
Żegnam

Można i nie słyszeć, ale tak naprawdę problemem jest sama karta dźwiękowa telefonów – one się po prostu nie nadają jako źródło dobrego systemu audio – co innego komputery.

Odpaliłem MASTER płytę Eda Sch. Iphone X i słuchawki Beyerdynamic T51. Potem to samo na Apple Music. Różnica ogromna na korzyść TIDAL !!!
Pomijam techniczne sprawy, po prostu słuchanie muzyki. Apple Music przy TIDAL MASTER brzmi jak kiepskie mp3. Różnica jest w dynamice i przestrzeni stereo.

Korzystam z Tidal od kilku lat. Niestety aplikacje i zakres funkcjonalności są uboższe, a najbardziej brakuje spersonalizowanej listy “odkryj w spotify”. Jednakże Tidal wynagradza to jakością dźwięku.

Wbrew pozorom nie mówię tu wcale o jakości Masters, ale o tych niższych propozycjach. Długo korzystałem ze Spotify, ale przy wielu utworach zdarzało mi się, że były one bardzo słabej jakości. Spotify chwalił się wtedy próbkowaniem 320 kbps, ale to była górna granica, do której wiele utworów nie docierało. Po dłuższym czasie stykania się z takimi słaby kawałkami, zdecydowałem się na Tidal. Nie po to, aby mieć jakość Masters. Uważam, że skoro Tidal reklamuje się tak wysoką jakością dźwięku to jest w stanie zapewnić jakość, którą obiecuje przy niższych poziomach (wysoka lub HiFi) i dotąd nie zawiódł mnie.

Jakość Masters jest ciekawostką i dodatkiem dla “audiofilów”, ale zamiast subskrypcji “Tidal HiFi” po 39,99 zł większości osób w zupełności wystarczy subskrypcja na poziomie “Tidal Premium” po 19,99 zł, które kosztuje tyle samo co Spotify, a i tak jakość dźwięku oferuje lepszą i wyrównaną.

A po co komu takie próbkowanie przy odsłuchu muzyki?
44.1 kHz/16 bit jest zupełnie wystarczające bo człowiek i tak nie jest w stanie nić wiecej usłyszeć w max. zakresie 20-22kHz.
Mówi o tym twierdzenie Kotielnikowa-Shannona odnoszące się do częstotliwości Nyquista.
Niestety fizyki nie da się oszukać, ale klientów już tak.

Nie masz pojecia o czym mówisz, to milcz. Mylisz 24bit z 22khz 😁

Nic nie pomyliłem. Czytaj ze zrozumieniem. Najpierw zapoznaj się z twierdzeniem, o którym napisałem.
Proponuję też zapoznać się z cyfrowym przetwarzaniem sygnału i uświadomic sobie, że człowiek słyszy dźwięk analogowy, a nie cyfrowy.

Dalej nie rozumiesz, że czestotliwość nie jest bitami. Fala 20khz ma długość 17 mm. Dlatego sie uważa że to koniec ludzkich możliwości słuchu. 16 bit 24bit i 32bit to zupełnie coś innego i dla wszystkich niegłuchych słyszalnego. Sam sobie o tym poczytaj 😁

A czy ja gdzieś napisałem, że czestotliwość dźwięku to tosamo co rozdzieczość bitowa?
Widać, że naczytałeś się trochę fantastyki i wierzysz, że człowiek jest w stanie rozróżnić dźwięk nagrany w więcej niż 16bit-ach. Otóż nie, bo fizyczne włąściwości naszych uszu na to nie pozwalają o czym mówi wspomniane prze ze mnie twierdzenie. A jak myślisz, skąd powstał magiczny parametr płyt CD 44.1 kHz/16, a nie inny? Otóź właśnie wynika on z w/w twierdzenia Kotielnikowa-Shannona i częstotliwości Nyquista.
W takim razie pytanie po co nam 96 kHz/ 24 bit?
Otóż, przydaje się najbardziej przy przetwarzaniu sygnału analogowego na cyfrowy np. podczas nagrywania dowolnego źródła dźwięku. Wtedy łatwiej jest usunąć wszelkie niedoskonałości (np. szumy) z nagrania i poddać je dokładniejszej obróbce. Ostatecznie i tak cały miks jest eksportowany do formatu CD.

Pisałeś właśnie o czestotliwości
44.1 kHz/16 bit jest zupełnie wystarczające bo człowiek i tak nie jest w stanie nić wiecej usłyszeć w max. zakresie 20-22kHz.
Głebia bitowa to zupełnie coś innego. Pewnie nie masz na czym słuchać plików 24bit ale może masz byle jakie kino domowe ?
Możesz wtedy odpalić film z płyty na której jeste DTS i przełączać na DTS który ma 24bit i inne 16bitowe.
Jeśli nie słyszysz różnicy, to proponuje mp3 i tak bedzie ładnie dla Ciebie grało.
Ps. Na 32bitach jest jeszcze lepiej 😊

Z Twojej wypowiedzi wynika, że zupełnie nie masz pojęcia czym jest częstotliwość, a czym bity. Nadal nie zapoznałeś się z twierdzeniem dla tego nie rozumiesz co ma wspólnego częstotliwość z próbkowaniem przy przetwarzaniu sygnału cyfrowego.
Nie mam kina domowego bo nie potrzebuję, ale za to zajmuje się muzyką od wielu lat i pracuje na sprzęcie 24-bit/96kHz. Sygnał z kina domowego jaki dociera do Twoich uszu – zmartwię Cię – jest już analogowy i żadne bity z niego “lecą”.
Jeżeli uważasz, że słyszysz różnicę między dźwiękiem 32, a 16-bitowym to nie będę wyprowadzał Cię z błędu, tak jak tych co twierdzą, że specjalny pisak poprawia jakość CD.

EOD

Tak jak sygnał z baznadziejnego mp3, też jest analogowy. Zamienia go przetwornik cyfrowo- analogowy ( DAC ) i trzeba być głuchym, żeby tego nie słyszeć, ale to już Twój problem.

Korzystam z Tidal od kilku lat. Niestety aplikacje i zakres funkcjonalności są uboższe, a najbardziej brakuje spersonalizowanej listy “odkryj w spotify”. Jednakże Tidal wynagradza to jakością dźwięku.

Wbrew pozorom nie mówię tu wcale o jakości Masters, ale o tych niższych propozycjach. Długo korzystałem ze Spotify, ale przy wielu utworach zdarzało mi się, że były one bardzo słabej jakości. Spotify chwalił się wtedy próbkowaniem 320 kbps, ale to była górna granica, do której wiele utworów nie docierało. Po dłuższym czasie stykania się z takimi słaby kawałkami, zdecydowałem się na Tidal. Nie po to, aby mieć jakość Masters. Uważam, że skoro Tidal reklamuje się tak wysoką jakością dźwięku to jest w stanie zapewnić jakość, którą obiecuje przy niższych poziomach (wysoka lub HiFi) i dotąd nie zawiódł mnie.

Jakość Masters jest ciekawostką i dodatkiem dla “audiofilów”, ale zamiast subskrypcji “Tidal HiFi” po 39,99 zł większości osób w zupełności wystarczy subskrypcja na poziomie “Tidal Premium” po 19,99 zł, które kosztuje tyle samo co Spotify, a i tak jakość dźwięku oferuje lepszą i wyrównaną.

Odpaliłem MASTER płytę Eda Sch. Iphone X i słuchawki Beyerdynamic T51. Potem to samo na Apple Music. Różnica ogromna na korzyść TIDAL !!!
Pomijam techniczne sprawy, po prostu słuchanie muzyki. Apple Music przy TIDAL MASTER brzmi jak kiepskie mp3. Różnica jest w dynamice i przestrzeni stereo.

Można i nie słyszeć, ale tak naprawdę problemem jest sama karta dźwiękowa telefonów – one się po prostu nie nadają jako źródło dobrego systemu audio – co innego komputery.