Mastodon
Zdjęcie okładkowe wpisu Baseus Digital LED Display Wireless Charger – niepotrzebne detale

Baseus Digital LED Display Wireless Charger – niepotrzebne detale

6
Dodane: 5 lat temu

Jeśli urządzenie może być ładowane indukcyjnie, to właściwie zawsze wybieram właśnie ten sposób. To po prostu wygodniejsze i bardziej uniwersalne niż podpinanie kabla, choć jest oczywiście wolniej. Ostatnio swojego smartfona zasilałem nową ładowarką Baseus, stworzoną dla najbardziej dociekliwych odbiorców.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 4/2019


Zasada działania ładowarki indukcyjnej jest zawsze taka sama, a tym, czym się między sobą różnią, jest przede wszystkim kształt (a tym samym sposób ustawienia w nim smartfona) oraz szybkość ładowania. Większość urządzeń na rynku jest kompatybilna ze standardem Qi, a coraz więcej ładowarek ma też Quick Charge, czyli szybkie (jak na technologię bezprzewodową) ładowanie. Na pierwszy rzut oka testowany Baseus nie odbiega od tego schematu: płaska, okrągła podstawka, zrobiona z plastiku, wspierająca (zgodnie z opisem producenta) Quick Charge, dostarczana w komplecie z kablem, ale już nie z zasilaczem. Co więcej, jakość wykonania jest jedynie dobra, urządzenie jest bardzo lekkie, plastik wydaje się przeciętnej jakości, a na jego matowej powierzchni łatwo pozostają odciski palców. Co prawda na spodzie są cztery gumowe nóżki, które utrzymują ładowarkę w miejscu, gdy jest dociążona smartfonem, bez niego jednak bardzo swobodnie przesuwa się po blacie. Testowany Baseus wyróżnia się dwoma detalami. Zastosowano złącze Lightning, zamiast micro USB czy USB-C. W komplecie dostajemy kabel o długości 1,2 m, choć nie ma on certyfikatu MFi (a przynajmniej na pudełku nie znalazła się taka informacja). Uważam to za zbędny zabieg, bo o ile w urządzeniu przenośnym, które w podróży łatwiej zasilać tym samym przewodem, co pozostałe, unifikacja gniazd się przydaje, to już w stacjonarnym sprzęcie lepszym rozwiązaniem jest niezawodny i tańszy kabel.

Kolejnym nietypowym elementem jest wskaźnik napięcia i mocy, jaką pobiera smartfon w momencie ładowania. Dla iPhone’a X jest to około 4 V i od 4,5 do 5 W. To o tyle zaskakujące, że iPhone X może ładować się bezprzewodowo, wykorzystując moc do 7,5 W – tu nie udało się jednak tyle osiągnąć. Wyświetlane wartości zmieniają się podczas ładowania, nie ma to natomiast większego znaczenia (pomiar nie jest zbyt dokładny). Przydatność owego wskaźnika jest dyskusyjna: parametry ładowania dla danego telefonu się przecież nie zmieniają, chyba że sprawdzamy różne zasilacze bądź często zmieniamy urządzenia. Do dokładnych pomiarów lepiej jednak zainwestować choćby w prosty miernik poboru energii, przez który podłączymy zasilacz do gniazdka. Ostatecznie wskaźnik służy mi jedynie do tego, by upewnić się, że prawidłowo odłożyłem telefon na ładowarkę.

Baseus Wireless Charger to solidna, aczkolwiek przekombinowana ładowarka. Działa bez zarzutu, choć dodany wyświetlacz na dłuższą metę się nie przydaje, a zastosowanie Lightning nie wnosi żadnej korzyści względem bardziej standardowych złącz. Ładowarka jest bardzo płaska i minimalistyczna – jeśli miałbym ją kupić, to właśnie z tego powodu.

Paweł Hać

Ten od Maków i światła. Na Twitterze @pawelhac

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 6

Kabel/złącze Lightning to dobra sprawa – ja mam w rodzinie kilka iphonów. I dzięki jednemu kablowi każdy może się doładować – nawet jak ma starszy model telefonu. A jak by było USB lub jego wariacja już by tak nie było łatwo

Aż się nie chce wierzyć, że akcesoria Baseus nie mają certyfikacji MFI. Choćby firma Hoco znana z chińskich sklepów oferuje certyfikowane kable. Certyfikacja MFI wiąże się z pewnym wydatkiem, ale akurat na tym producenci akcesoriów nie powinni oszczędzać

Kabel/złącze Lightning to dobra sprawa – ja mam w rodzinie kilka iphonów. I dzięki jednemu kablowi każdy może się doładować – nawet jak ma starszy model telefonu. A jak by było USB lub jego wariacja już by tak nie było łatwo

Aż się nie chce wierzyć, że akcesoria Baseus nie mają certyfikacji MFI. Choćby firma Hoco znana z chińskich sklepów oferuje certyfikowane kable. Certyfikacja MFI wiąże się z pewnym wydatkiem, ale akurat na tym producenci akcesoriów nie powinni oszczędzać