Ślepa pasja
Ci, którzy czytają rubrykę felietonów w iMagazine, kojarzą zapewne doskonale, że temat pasji, podążania za marzeniami i pozostałej części licznika w równaniu z mianownikiem „Rób to, co kochasz”, jest mi bliski. To fakt i właśnie dlatego dzisiaj chcę Was zachęcić do poświęcenia tych kilku chwil majówki, aby zastanowić się nad tym, za czym my w ogóle podążamy.
Wielkie słowa
Bo widzicie, gdyby nie to, że sam zaliczyłem kilka solidnych wywrotek na gruncie mówienia samemu sobie i o zgrozo – innym – jak mają żyć, to bym pewnie nie przytaknął stwierdzeniu, które usłyszałem podczas jednego z wystąpień Rafała Sonika. A brzmiało ono tak: „Ślepe podążanie za pasją – ślepe, czyli bezrefleksyjne – w 90% przyniesie bankructwo”. Od siebie dodałbym jeszcze dopowiedzenie: „[…] jeśli nie finansowe, to na pewno emocjonalne i społeczne”.
Ja i wielu moich rówieśników wpadamy w błędne koło albo raczej w kołowrotek, który niczego nie napędza, a którym kręcimy jak chomiki, bo ktoś nam powiedział, że kiedyś wypadnie marchewka. Nie powiedział tylko kiedy. Marchewka natomiast jest towarem ekskluzywnym, bo załóżmy, że wszyscy na świecie jedzą tylko buraki. Dobrze, dość obrazów, powiem wprost: podążanie pod prąd wbrew wszystkim i wszystkiemu stało się tak popularne, że zapomnieliśmy, o co w tym zdaniu w ogóle chodzi. Bardzo łatwo jest sobie znaleźć „pasję”, wiecie? Wystarczy spojrzeć na to, czego szczerze nienawidzisz i zacząć to robić, argumentując, że to podążanie za pasją. Gotowe!
Tylko te wielkie, tłuste słowa pozbawione są jednego, dość kluczowego elementu. Celu. I nie, nie chodzi mi tutaj znowu o zmieniające świat cele, jak popularne „Będę drugim Steve’em Jobsem”. Nie. Chodzi o cele w ogóle. O sens czynności, którą wykonuję, postawy, którą sobą prezentuję czy wiary, którą wyznaję. Tego czegoś, co każdy ma inne. O tę „inność” – położenia, miejsca, w którym aktualnie jestem w życiu, aspiracji, osób, które są dookoła mnie aż w końcu, faktycznych marzeń – rozbija się cała salwa zdań o robieniu tego, co się kocha.
Jest coś niesamowitego w tym, że zamiast skupiać się na byciu sobą, zaczynamy wstydzić się tego bycia, uznając, że jest ono zbyt zwyczajne, szare, ponure i wiadomo jakie. Szukamy więc wielkich słów, które przyklejamy do cudzych idei, wierząc w czyjeś marzenia. Gdzieś, w trakcie jednego z weekendów, zwrócimy uwagę na to, że ktoś się do nas uśmiechnął. Ucieszymy się, a zaraz potem stwierdzimy, że pewnie czegoś chciał.
Słówka
Zniszczyłem kilka relacji, przeszedłem kilka kompletnych metamorfoz i w maju 2019 roku mogę Ci śmiało powiedzieć, że każda z nich czegoś mnie nauczyła. To nie znaczy, że powtórzyłbym każdą z nich, bo tego nikt nie jest w stanie zrobić. Po raz pierwszy ten tekst przeczytasz tylko raz. Dzisiaj chcę Cię zachęcić do uważności. To trochę tak, jak z nauką czegokolwiek. To, że ktoś nas uczy, nie znaczy, że się nauczymy. W matematyce możemy nauczyć się wielu definicji, ale bez praktyki i sprawdzenia ich w boju, nigdy nie zrozumiemy ułamków, a do wyniku równania będziemy dochodzili tak długo, że w końcu nie będziemy wiedzieć co, tak naprawdę wyliczamy.
Tak sobie myślę, zwłaszcza tej wiosny 2019 roku, od którego początku wydarzyło się już tyle definiujących i otrzeźwiających momentów w moim życiu, że za całym tym patosem i wielkością, których pragniemy, kryje się proste, ludzkie:
Proszę. Dziękuję. Przepraszam. Małe, wielkie słowa.
Kryje się obecność drugiej osoby, która nie pyta, bo widzi. Niekiedy jest to patrzenie przez godzinę w ścianę, aby na końcu dojść ze sobą do wniosku, że wczorajsze słońce w parku coś w nas zmieniło. Nie, nie chodzi o bycie biernym i podążanie z prądem. Bierność to wg mnie brak tej właśnie chwili. Chwili mierzenia się ze swoją głową, ciałem i wybujałym ego. Małe, wielkie momenty, których nie da się zaplanować, wpisać na listę, nadać im priorytet. Bycie, które każdy ma inne. Pasjonująco inne.
Komentarze: 10
Jakieś konkrety?
To już sam spróbuj wydumać. Wtedy będzie z tego dobro.
Czyżby nowy trend na iMagazine: “Meaningless”, wow…
Krzysiek, tak bezsensownych, chaotycznych i pozbawionych sensu tekstów, które są publikowane trudno jest gdzieś przeczytać. Przepraszam, że to piszę, bo naprawdę nie jestem hejterem, ale może jednak to nie jest dla Ciebie. Piszesz zupełnie odjeżdżając od rzeczywistości. Stosujesz skróty myślowe, które są znane tylko Tobie, a nie czytelnikom. Być może jest to wynikiem emocji, które siedzą w Tobie, a które próbujesz przekazać w formie tekstu posługując się przenośniami, krągłymi zdaniami i porównaniami. Naprawdę przetłumacz mi proszę “(…) Marchewka natomiast jest towarem ekskluzywnym, bo załóżmy, że wszyscy na świecie jedzą tylko buraki. Dobrze, dość obrazów, powiem wprost: podążanie pod prąd wbrew wszystkim i wszystkiemu stało się tak popularne, że zapomnieliśmy, o co w tym zdaniu w ogóle chodzi. ”
O co Ci chodzi, o podążanie za kasą czy o to, że ludzie obłudnie mówią, że o nią nie walczą, ale jednak walczą? Nazwij rzeczy po imieniu. Naprawdę daleko Ci do Szekspira, aby próbować bawić się słowem. Żaden z czytelników, który przyjdzie po wartościowy tekst nie chce się doszukiwać poczwórnego sensu zdania, bo Szymborską też nie jesteś.
Kurde, naprawdę nie chcę być krytykiem, ale to jest do zdjęcia, przerobienia i opublikowania ponownie. Jesteś łebskim na pewno gościem, który chce przekazać coś wartościowego, ale robi to w taki sposób, że gdzieś myśl umyka i guzik z tego jest.
Dzięki Łukasz! Przede wszystkim za łebski komentarz, który skłania do dalszego ruszania tą moją łepetyną, aby szlifować sposób formułowania myśli.
Najlepszego!
Krzysiek, tak bezsensownych, chaotycznych i pozbawionych sensu tekstów, które są publikowane trudno jest gdzieś przeczytać. Przepraszam, że to piszę, bo naprawdę nie jestem hejterem, ale może jednak to nie jest dla Ciebie. Piszesz zupełnie odjeżdżając od rzeczywistości. Stosujesz skróty myślowe, które są znane tylko Tobie, a nie czytelnikom. Być może jest to wynikiem emocji, które siedzą w Tobie, a które próbujesz przekazać w formie tekstu posługując się przenośniami, krągłymi zdaniami i porównaniami. Naprawdę przetłumacz mi proszę “(…) Marchewka natomiast jest towarem ekskluzywnym, bo załóżmy, że wszyscy na świecie jedzą tylko buraki. Dobrze, dość obrazów, powiem wprost: podążanie pod prąd wbrew wszystkim i wszystkiemu stało się tak popularne, że zapomnieliśmy, o co w tym zdaniu w ogóle chodzi. ”
O co Ci chodzi, o podążanie za kasą czy o to, że ludzie obłudnie mówią, że o nią nie walczą, ale jednak walczą? Nazwij rzeczy po imieniu. Naprawdę daleko Ci do Szekspira, aby próbować bawić się słowem. Żaden z czytelników, który przyjdzie po wartościowy tekst nie chce się doszukiwać poczwórnego sensu zdania, bo Szymborską też nie jesteś.
Kurde, naprawdę nie chcę być krytykiem, ale to jest do zdjęcia, przerobienia i opublikowania ponownie. Jesteś łebskim na pewno gościem, który chce przekazać coś wartościowego, ale robi to w taki sposób, że gdzieś myśl umyka i guzik z tego jest.
Dzięki Łukasz! Przede wszystkim za łebski komentarz, który skłania do dalszego ruszania tą moją łepetyną, aby szlifować sposób formułowania myśli.
Najlepszego!
Jakieś konkrety?
To już sam spróbuj wydumać. Wtedy będzie z tego dobro.
Czyżby nowy trend na iMagazine: “Meaningless”, wow…