Życie z monitorem z Thunderboltem 3

Wojtek Pietrusiewicz

12

Dodane: 4 lata temu

W zeszłym miesiącu (iMagazine 4/2019) miałem przyjemność testowania monitora Samsung (34-calowy model CJ791 o rozdzielczości 3440×1440 px), wyposażonego w port Thunderbolt 3. To dało mi okazję na powrót do jednego z moich pierwszych setupów sprzed 10 lat – wykorzystanie MacBooka Pro jako desktopa.

Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 5/2019

Umówmy się, że wygodniej jest mieć jeden komputer niż dwa, szczególnie jeśli zależy nam na sensownej wymianie danych pomiędzy nimi. Nie trzeba martwić się o synchronizację, uaktualnienia i pokrewne tematy. Kiedyś tak żyłem, wyposażony jedynie w 17-calowego MacBooka Pro i zewnętrzny monitor. Codziennie, kilkakrotnie, podłączałem i odłączałem go od całego zestawu. Monitor, dysk na USB, tablet Wacom na USB, dysk na FireWire i zasilanie – to razem pięć kabli, które musiałem wetknąć do lub wyciągnąć z portów MacBooka. Ta czynność bardzo szybko mi się znudziła i kończyło się na tym, że jeśli musiałem odłączyć komputer, żeby coś zrobić, to wolałem tego po prostu nie robić. Niby tylko pięć kabli, a uciążliwość ogromna.

Samsung CJ791 umożliwił mi sprawdzenie podobnego setupu, ale dekadę później. 13-calowy MacBook Pro oczywiście nie nadaje się specjalnie do grania w wymagające tytuły, ale nadaje się do wszystkiego innego, co na nim robię. Monitor postawiłem na biurku, podłączyłem do niego mechaniczną klawiaturę (ostatnio mam nowe klawiaturowe hobby) i myszkę, a MacBooka Pro podpiąłem jednym kablem. Aby niepotrzebnie nie zabierał mi przestrzeni na biurku, stawiałem go w Twelve South BookArc, który służy mi dzielnie od prawie dwóch lat. Procedura zdecydowanie się uprościła, bo włożenie MacBooka Pro do BookArca to ułamek sekundy, a potem wystarczy podłączyć jeden kabel Thunderbolt 3, aby całość się spięła. Zapewnia on też ładowanie, ładowarkę możemy więc od razu wrzucić do torby, aby jej przypadkiem nie zapomnieć w podróży. Teraz nie korzystam z większej liczby akcesoriów, ale fakt, że do mojej dyspozycji pozostał drugi port Thunderbolt 3 (do którego teoretycznie mógłbym podłączyć huba, podobnie jak do portów USB zresztą), uspokajał mnie, bo jeśli w przyszłości miałbym większe wymagania, to nie musiałbym kombinować z podpinaniem akcesoriów bezpośrednio do komputera.

W swoim życiu korzystałem z laptopów wyposażonych w ekrany małe i duże. Od 11” do 17”. Monitory zewnętrzne miały z kolei od 13” do 42”. Tak, wiem. Na 13-calowym ekranie zrobię wszystko, co na monitorze 34-calowym, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Tak samo nad morze dojedziecie maluchem, jak klasą S, ale różnica w komforcie będzie diametralna. Analogicznie jest w przypadku pracy na małym i dużym ekranie – wykonam te sama zadania, ale ze skrajnie różnym poziomem komfortu. No i fakt, że komputer podpinam do wszystkich swoich podzespołów jednym kablem, który również go ładuje, jest nieoceniony. W przyszłości zakładam, że ta czynność stanie się bezprzewodowa, ale tymczasem nie znam lepszego rozwiązania niż monitor z portem Thunderbolt 3.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.