Smart Connector zamiast upragnionego USB-C? Apple może nas jeszcze zaskoczyć
Od dawna trwa debata na temat przyszłości portu Lightning w iPhonie. Czy Apple pozostanie przy nim? Czy zastąpi go USB-C? Ostatnio coraz mocniej do głosu dochodzi jeszcze jeden scenariusz. iPhone może stać się pierwszym, całkowicie pozbawionym portów, smartfonem.
Złącze Smart Connector miałoby pojawić się w iPhone’ach 13 Pro, czyli w 2021 roku. Gdyby iPhone miał zachować port przewodowy jeszcze przez kilka lat, firma miałaby duży dylemat. Oczekiwane przez wielu przejście na USB-C miałoby sens z równie wielu powodów.
Apple ma już znormalizowany standard USB-C dla przenośnych Maków i iPadów Pro, więc zrobienie tego samego dla iPhone’ów stanowiłoby pięknie domknięcie. Możliwość korzystania z jednej ładowarki na wszystkich trzech urządzeniach byłaby bardzo przydatna i dziś jest już raczej bardziej niż mniej dziwne, że jeszcze nie możemy tego robić. Nie wchodźmy jednak z tą dyskusją na tory prowadzące do wniosku, że Apple się kończy, ale trzymajmy się faktów.
Istnieje wiele akcesoriów, które korzystają z gniazda Lightning – od prostych podstawek ładujących, przewodowego (jakieś 95% rynku myślę) CarPlay, po wysokiej klasy urządzenia audio-wideo. Nawet w Apple Online Store możemy zamówić ogrom tego typu dodatków, do naszych nadgryzionych słuchawek. Zmiana typu złącza spowodowałaby dokładnie takie same kłopoty, krzyki i udręki, jak zmiana złącza 30-pinowego na Lightning. Perspektywa jest jednak trochę inna, bo w czasach 30-pinowego złącza, Lighting nie istniał. Pojawił się znikąd i całe rynki produkujące sprzęty, które miałby być jakkolwiek kompatybilne z iPhone’ami – musiały się dostosować. Teraz mamy 2020 rok, kiedy Apple jako de facto ostatnie z całej parady, nie oferuje złącza USB-C w najpopularniejszych smartfonach świata, ale oferuje go w swoich innych produktach. Nie można więc tych okresów porównywać 1:1.
Podczas gdy port Lightning jest sprytnym standardem, USB-C jest jeszcze mądrzejszy i bardziej wydajny. Zastosowanie jednego portu na urządzeniach Mac, iOS i iPadOS znacznie uprościłoby ekosystem kabli i złączy. A możliwości szybkiego przesyłania danych, które zapewnia USB-C, pozwoliłyby urządzeniom Apple współpracować lepiej niż kiedykolwiek.
Smart Connector
No dobra, to teraz o rzeczywiście odważnej wizji, czyli przeczekania okresu przejściowego i pominięcia USB-C w iPhoneie, kosztem pchnięcia całego rynku o kolejny krok. Czyli mamy rok 2021 i Apple mówi nam: „Smartfon to smartfon. Nie potrzebuje złącz. Ma być całkowicie wodoodporny, pyłoszczelny i piękny.” Bum. Ludzie wychodzą na ulicę, krzyczą, dokładnie tak, jak robiliśmy to w przypadku AirPods, Apple Watch, wymontowania napędów optycznych z Maków, itd.
Co potencjalnie zyskujemy? Estetyczną bryłę, większą niezawodność dzięki ulepszonej wodoodporności i pyłoszczelności. I możliwość komunikacji przez Smart Connector, który jest ponownie standardem Apple i wymaga zapewne dokupienia magnetycznego przewodu za jakiś worek dolarów. Nadal nie jest to jednak moment, w którym iPhone jest całkowicie bezprzewodowy. Jasne, jest to ładniejsze złącze niż Lightning lub USB-C. Nie wpuszcza pyłu ani wody, tak jak konwencjonalny port. Ale znowu nie ma sensu mieć etapu przejściowego, który podwaja ból. Na przykład zdecydowana większość jednostek CarPlay jest okablowana. Co z nimi? Adaptery? Dostępne są stosunkowo niedrogie karty bezprzewodowe, ale nie są to najfajniejsze rozwiązania. To samo dotyczy głośników Lightning, w których adapter psuje estetykę.
Jak to często bywa w przypadku zmian wprowadzanych przez Apple, profesjonaliści prawdopodobnie zostaną szczególnie mocno dotknięci przełączeniem się na w pełni bezprzewodowego iPhone’a. Sprzęt audiowizualny musiałby stawić czoła podwójnym wyzwaniom: utrzymaniu zasilania iPhone’a oraz radzeniu sobie z problemami związanymi z niezawodnością i opóźnieniami, które można wprowadzić, przełączając się na łączność bezprzewodową (nawet uwzględniając magiczne chipy od Apple, zaszyte po obu stronach).
Idźmy dalej. Programiści wiedzą, że bezprzewodowe debugowanie za pomocą Xcode może być niewiarygodnie frustrującym doświadczeniem. Apple może potencjalnie rozwiązać ten problem; stosując ukryty port, podobnie jak w Apple Watch. Może on być na przykład ukryty w gnieździe SIM (o ile pozostanie we flagowcu). Jednak Apple wydawało się całkowicie niezainteresowane takim podejściem w przypadku Apple Watcha. Programiści wyrazili wówczas zdziwienie, że firma nie weźmie pieniędzy za przewód do zegarka Apple Watch, który byliby w stanie wpinać w złącze serwisowe smartwatcha. Apple nie będzie zatem zainteresowane oferowaniem podobnego rozwiązania dla iPhone’a.
Dla konsumentów masowych, pozbawienie iPhone’a złącza, jest to o wiele mniejszym problemem. Spora część właścicieli iPhone’ów, które wspierają ładowanie indukcyjne, korzysta z tego typu ładowarek na co dzień. Podkładki ładujące są coraz bardziej popularne w kawiarniach, na lotniskach i w innych miejscach publicznych. Ale wciąż są chwile, gdy przewodowe ładowanie może być wygodniejsze, podróż jest oczywistym przykładem. Podobnie podróż samochodem i korzystanie z nawigacji (już nawet pomijając CarPlay), raczej odbywamy, gdy nasz iPhone jest na stałe podpięty do źródła zasilania.
Apple znane jest z tego, że wyznacza trendy i nadaje rynkowi odpowiednie kierunki na długie lata. W tym jednak przypadku, sprawa jest skomplikowana i jestem przekonany, że Apple podejmie ostatecznie decyzj, która będzie musiała pogodzić wiele interesów, różnorakich stron. Innej drogi nie ma. Z jakiegoś powodu (być może konstrukcyjnego, biznesowego, itd.) do tej pory nie mamy zmiany złącza Lighting na cokolwiek innego. Parametr czasu i presji rynku jest oczywiście ważny, ale w tym konkretnym przypadku, Apple widać z decyzją spieszyć się nie chce.
Komentarze: 1
Ale czy smartconnector nie może być portem do przesyłu danych? Ładować na pewno ładuje co już dziś Apple wykorzystuje. Może to więc być iPhone bez portów ale który przez smartconnect nadal podłączymy