Sennheiser CX 400BT – recenzja
Sennheiser niedawno zaprezentował nowy model słuchawek, o łatwo zapadającej w pamięć nazwie – CX 400BT. Ten model dołącza do oferty obok modelu Momentum True Wireless 2, którego recenzję mieliście już okazję czytać na łamach iMagazine, ale jest tańszy. Tak, ma mniej funkcji, ale gra równie dobrze, a tego się nie spodziewałem.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 10/2020
Podsumowując
W zasadzie powinienem napisać, że CX 400BT są, przepraszam za kolokwializm, zajebiste i na tym zakończyć recenzję, ale jest kilka rzeczy, na które chciałbym zwrócić uwagę.
Technicznie
Konstrukcyjnie, CX 400BT są prawie identyczne z Momentum True Wireless 2. Wyjęto z nich ANC, zostawiono 7 mm przetworniki oraz kodeki (aptX, SBC i AAC), zrezygnowano z ochrony przed zachlapaniem i wymieniono pudełko ładujące na plastikowe. To wszystko oznacza o mniej więcej 33% niższą cenę, przy zachowaniu najważniejszej cechy każdych słuchawek – jakości audio.
Audio
Zanim spojrzałem do specyfikacji CX 400BT, to spędziłem dobrą godzinę na słuchaniu swoich standardowych utworów z Apple Music. Za żadne skarby nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego brzmią praktycznie tak samo, jak wspomniane Momentum True Wireless 2. Napisałem wtedy:
Wiem, że w tej kwestii leją moje AirPods Pro, jak Lennox Lewis Gołotę, i są to jeden z moich ulubionych słuchawek pod tym względem. Testy jak zwykle przeprowadzałem na różnego rodzaju utworach, w tym na „Jim” w wykonaniu Swans i nie zlewa fragmentu z gitarą, jak to robią niektóre inne słuchawki. Co ciekawe, w neutralnym ustawieniu EQ rock i muzyka klasyczna brzmią tak, jak powinny.
Nie mam nic do dodania, poza przypomnieniem o braku ANC oczywiście.
Ergonomia
Jeśli czytaliście moje wcześniejsze recenzje, to wiecie, że mam problem z tolerancją słuchawek dokanałowych – skóra w uszach i czasami głowa zaczynają mnie dość szybko boleć. Z Momentum True Wireless 2 było zdecydowanie lepiej, ale w przypadku CX 400BT jest wręcz idealnie – nie wiem, co Sennheiser w tej kwestii zmienił, ale dla mnie jest to ogromny pozytyw. To oczywiście bardzo indywidualna kwestia, bo każdy z nas ma inne uszy, ale to moje utrapienie, na które w końcu mam więcej niż sensowne rozwiązanie.
Software
Sennheiser za pomocą swojej aplikacji dla Androida i iOS pozwala na kontrolę EQ i dostosowanie go do swoich potrzeb. Tutaj też spędziłem dobrą chwilę, zanim wróciłem do ustawienia neutralnego, które jednak najlepiej pasuje do moich preferencji odsłuchowych. Macie jednak możliwość poszaleć, zależnie od potrzeb i upodobań.
Ciekawostką jest też możliwość zmiany zachowania gestów obu słuchawek, na takie, które są dla nas bardziej naturalne. Ponownie pozostałem przy ustawieniach domyślnych, bo wydają mi się logiczne, ale to miły gest – czasami trafia się jakaś opcja, która zupełnie nie współpracuje z naszym mózgiem i możliwość zmiany zachowania przycisków i tym samym zlikwidowania irytującego elementu układanki to świetna rzecz.
Pudełko i bateria
Moje największe wizualno-jakościowe zastrzeżenie do CX 400BT mam do pudełka, do którego wkłada się słuchawki celem ich przechowania i doładowania, gdy nie są używane. Wygląd jest nawet akceptowalny, ale jego rozmiar jest niepraktyczny i nie mieści mi się w kieszeniach jeansów. Tak, zapewnia dodatkowo 20 godzin pracy, doładowując słuchawki w razie potrzeby (same słuchawki pracują do 7 godzin na jednym ładowaniu), ale wolałbym mieć mniejsze pudełko, które mogę zabrać ze sobą, gdy nie mam torby. To bzdura – wiem – ale przecież muszę się do czegoś przyczepić, bo w pozostałych najważniejszych kwestiach nic takiego nie znalazłem.
W komplecie
Razem z etui ładującym oraz samymi słuchawkami otrzymujemy też kabel USB-C, który służy do ładowania tego pierwszego oraz gumki do słuchawek, aby dopasować je do kształtu naszego ucha.
Podsumowując pod raz drugi
Są zajebiste. Przepraszam, ponownie, za kolokwializm. Cena też nie przyprawia o mdłości, więc jeśli szukacie alternatywy dla tych dosyć drogich białych słuchawek, na których punkcie świat, zdaje się, oszalał, to gorąco polecam zainteresować się ofertą Sennheisera.