Metoda czarnej skrzynki – Matthew Syed. Nowe wydanie
W księgarniach pojawiło się nowe wydanie świetnej książki “Metoda czatnej skrzynki” Matthew Syed’a. Nowe wydanie, poprawione, zostało wzbogacone o przedmowę dr Macieja Laska, przewodniczącego Państwowej Komisji
Badania Wypadków Lotniczych w latach 2012–2016.
Stara mądrość ludowa mówi, że człowiek uczy się na błędach. Najlepiej na cudzych, ale swoje lepiej wchodzą do głowy.
Niezbyt często mam problem z wyrażeniem swojej opinii o jakiejś publikacji. Albo mi się podoba, albo nie, albo znajduję w niej wartościową treść, albo nie. Kiedy myślę o „Metodzie czarnej skrzynki”, pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy, to: mocne! Mocne, szokujące, świdrujące dziurę w brzuchu. Tak bardzo, że już na początku zapominamy, że mamy do czynienia z książką, która traktuje o sukcesie. Nieco banalne w tym kontekście jest stwierdzenie, że sukces wyrasta z porażki, ale tak właśnie jest. Matthew Syed podchodzi do problematyki sukcesu od drugiej strony – od błędów, porażek, pomyłek, często kończących się tragicznie. Gdyby ktoś rzucił mi hasło: „sukces”, ostatnią rzeczą, która przyszłaby mi do głowy, byłyby błędy w sztuce lekarskiej, samoloty, sekty, kara śmierci czy gwałty. Czytając ten zbiór opowieści przetykany badaniami i opiniami specjalistów w wielu dziedzinach, nie można jednak temu zaprzeczyć – tak, to książka o sukcesie. Opierająca się nie na ikonach, ludziach ze świecznika (chociaż i tacy się w niej znajdą), ale przede wszystkim na najbliższych nam dziedzinach – takich, które codziennie dotykają naszego życia. Dlaczego bez wahania wsiadamy na pokład samolotu, a w przypadku opinii lekarskiej zasięgamy drugiej, trzeciej, a nawet czwartej opinii? Dlaczego niektórzy potrafią uczyć się na błędach, a inni udają, że wcale nie zaistniały?
Szczególnie przypadł mi do serca fragment, który pozwolę sobie zacytować:
Kiedy się pomylimy, mamy dwa wyjścia. Przede wszystkim możemy przyjąć do wiadomości, że pierwotnie źle oceniliśmy sytuację.
Wszystko to zagraża jednak naszej samoocenie, w związku z czym jest trudne. Wymaga pogodzenia się z myślą, że jesteśmy mniej genialni, niż zakładaliśmy. Zmusza do zaakceptowania faktu, że niekiedy nasze wybory okazują się błędne, nawet w sprawach, którym wiele poświęciliśmy.
Z pomocą przychodzi nam więc druga opcja, którą jest wyparcie. Reinterpretujemy fakty. Odsiewamy niewygodne szczegóły, odwracamy kota ogonem, czasami zupełnie ignorujemy nowe przesłanki. Chronimy w ten sposób wygodne założenie, że od początku mieliśmy rację, że nie daliśmy się oszukać, że brakuje dowodów na odmienny punkt widzenia.
Jak dla mnie, jest to kwintesencja błędu w błędzie. Czy to w człowieku, jako pojedynczej jednostce, czy w sektorach biznesu, dziedzinach gospodarki oraz służbach użyteczności publicznej. Nieumiejętność przyznania się do błędu. Przekonanie, że popełnianie błędów ujmuje nam wiarygodności. A najwyższą wiarygodnością cieszą się właśnie ci, którzy się do nich przyznają. Ale samo przyznanie się to dopiero pierwszy krok. Kolejne to wyciągnięcie właściwych wniosków, analiza oraz wdrożenie postępowania, które zapobiegnie podobnym sytuacjom w przyszłości.
Dla przykładu – jedną ze sfer, w której unika się przyznawania się do porażki, jest wymiar sprawiedliwości. Trudno bowiem przyznać, że skazaliśmy na kilkanaście lat więzienia niewinnego człowieka. To już wystarczająco straszne. A co powiedzieć, jeśli skazaliśmy go na śmierć?
I tak, nadal rozmawiamy o sukcesie.
Nie wiem, jak zachęcić Was do przeczytania tej książki. Jeśli lubicie miękkie, ciepłe opowiastki o karierach od pucybuta do milionera, to ta książka nie jest dla Was. To książka niemal brutalna, nieprzebierająca w historiach, którymi się posługuje. Znajdziecie w niej śmierć na stole operacyjnym, opowieści o gwałtach oraz morderstwach ze szczególnym okrucieństwem. I kiedy zapomnicie już, że nie czytacie kroniki kryminalnej, pojawia się czysta teoria psychologii w postaci dysonansu poznawczego. I znowu wracamy do służby zdrowia, przemysłu lotniczego, wymiaru sprawiedliwości, a nawet wojny w Iraku. A co najdziwniejsze, ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że z książką jest coś nie tak lub że autor odbiega od tematu. Nawet wtedy, gdy od Busha, Blaira i broni masowego rażenia przechodzi do dysz w fabryce proszku do prania. „Metoda czarnej skrzynki” to z pewnością publikacja absolutnie unikalna, napisana przez człowieka o szerokim umyśle i umiejętności interdyscyplinarnego kojarzenia faktów. Z historii, opinii i badań wyłania się powoli systemowa konstrukcja, która pozwala nam spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na metodologię sukcesu.
Książkę czyta się jak dobrą beletrystykę, a właściwie pochłania jednym tchem.
Serdecznie polecam, chociaż może okazać się, że dla części czytelników mnogość wątków będzie czynnikiem zaciemniającym główne przesłanie i nieco rozpraszającym uwagę.
★ Fragment „Metody czarnej skrzynki” →