Mastodon

iPad Pro 11” (2021) z iPadOS 14 – pełna recenzja, niepełny komputer

3
Dodane: 3 lata temu

Nowy iPad Pro, niezależnie od rozmiaru, ma nowe serce, znane z Maców, z 8 lub 16 GB RAM-u. Pytanie jednak, czy montaż tak mocnego SoC miał jakikolwiek sens? Jak tą moc wykorzystać? A RAM? Czy w ogóle się da? No właśnie… Wracam do słów, które powtarzam od 2010 roku, kiedy debiutował pierwszy iPad.


Treść wideo różni się nieznacznie od treści artykułu i zawiera kilka nowych informacji.


iPadOS 14

Od razu na wstępie powiem, że iOS/iPadOS 14, w wydaniu na iPada, jest zdecydowanie bardziej ograniczony, niż macOS. Wielu rzeczy tutaj albo nie można zrobić, ale trzeba stosować dziwne obejścia, albo trzeba liczyć na pomoc jakiejś aplikacji. Są oczywiście zastosowania, kiedy iPad jest lepszą alternatywą od Maca dla danego zadania, szczególnie jeśli ma to cokolwiek wspólnego z Pencilem. Jednocześnie może też stanowić ciekawe uzupełnienie dla Maca, poprzez wchodzenie w nim z interakcje, często dzięki technologii Handoff.

Przykładowym ograniczeniem, którego nie przeskoczymy, jest brak możliwości istnienia (nie mylić z brakiem istnienia) menedżerów schowka. Kto raz z tego korzystał rozumie, jakie to ogromne ułatwienie. iPadOS fizycznie uniemożliwia, aby jakaś aplikacja siedziała sobie w tle i monitorowała nasz schowek, dając nam dostęp do jego historii. Nie ma też żadnej mechaniki do tworzenia skrótów klawiszowych, aby takiego menedżera wywołać. Na macOS od lat korzystam z PasteBota i jego brak jest dotkliwy.

To oczywiście tylko jeden przykład, ale tego typu sytuacji jest mnóstwo. Nawet obsługa klawiatur zewnętrznych, pomimo istnienia Magic Keyboard dla iPada Pro, Logitech Combo Touch czy wielu innych alternatyw, nadal nie jest idealna. Wsparcie dla klawiatur mechanicznych istnieje od… sekunda, idę to sprawdzić… ponad 50 lat.

Słownie: pięćdziesięciu.

Pięć! Dzie! Się! Ciu!

A tymczasem, iPadOS nadal nie potrafi ich w 100% prawidłowo obsługiwać. Do tego dochodzą takie bugi, jak brak prawidłowego buforowania tego, co piszemy. Jeśli na Macu otworzymy Spotlighta (Cmd + Spacja) i zaczniemy pisać, to nawet jeśli on się jeszcze nie załaduje, to to, co zaczęliśmy pisać zanim skończyła się animacja, pojawi się w nim. Na iPadzie, od czasu do czasu, tak nie jest. Czasami trzeba, po jego otworzeniu, odczekać nawet sekundę, zanim zacznie rejestrować tekst. To wszystko pomimo, że ten komputer ma M1, który jest wielokrotnie szybszy od mojego MacBooka Pro.

Tego typu problemów, które są rozwiązane od dekad w świecie tradycyjnych systemów operacyjnych, jak Linux, macOS, czy Windows, jest mnóstwo i codziennie napotykam kilka różnych, niekoniecznie tych samych.

Przypomnę, że iPadOS ma już 11 lat.

Słownie: jedenaście!

Je. De…

Za tydzień rusza WWDC 2021. Na nim zobaczymy nowego iOS-a, nowego iPadOS-a, nowego macOS-a i wszystkie pozostałe systemy Apple. Jeśli w tym roku, mają w portfolio tak potężny komputer, nie zrobią z iPadOS-em czegoś znaczącego, to wyśmieję ich, bo granice absurdu zostały przekroczone już dawno temu.

Mówiłem podobne słowa po debiucie iPadów Pro w 2018 roku, a minęły już 3 lata, więc realnie nie spodziewam się niczego wielkiego po największej firmie technologicznej na świecie.

Czemu się tak złoszczę?

Motyla noga (!), aplikacja Pliki / Files nie ma nawet paska postępu podczas kopiowania plików! Dodatkowo, w Ustawieniach mam informację, że mam ponad 70 GB wolnej przestrzeni na iPadzie, a tymczasem Pliki pokazują wolne 24 GB. To co się stało z tymi 46 GB? Wsiąkły?

RAM

iPad Pro na 2021 rok otrzymał 8 (w modelach z pamięcią flash 128, 256 i 512 GB) lub 16 GB RAM (1 i 2 TB). Tylko co z tego, skoro system operacyjny ogranicza użytkownikowi RAM do 5 GB. Tak, również w modelu z 16 GB.

Ponoć ma się to zmienić za tydzień, czyli oficjalnie na jesieni, z iPadOS 15.

M1 i ekran

Tak, ten SoC jest piekielnie szybki. Tak, rozgrzewa dosyć mocno plecy iPada. Ale nawet jak dosłownie nic nie robi, jeśli ekran świeci maksymalną jasnością, bo jestem akurat na słońcu. Kompromis. Realnie nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie, chociaż wolałbym, aby ekran był jeszcze jaśniejszy. Lato idzie, a w pełnym słońcu, jeśli mamy ciemną kolorystycznie aplikację, ciężko dostrzec szczegóły.

Zaznaczę tutaj bardzo istotną kwestią, bo praktycznie każdy ten fakt pomija. iPad Pro 12,9” z jego ekranem mini-LED nie rozwiąże powyższego problemu, jeśli nie oglądamy treści HDR. Osiąga on 1000 nitów (1600 szczytowe) tylko przy treściach HDR. Jeśli piszę akurat tekst, jak robię teraz, to świeci tak samo jasno, jak każdy 11-calowy iPad Pro. Chociaż ma lepszy kontrast, przez czarniejsze czernie.

Część z Was powie, że iPad Air z A14 jest więcej niż wystarczający dla większości. Owszem, to świetny sprzęt, ale ma ciut mniejszy ekran (10,9”) i ciut mniejszą rozdzielczość, nie ma czterech głośników, brakuje mu Face ID i co najważniejsze, nie ma 120 Hz ekranu ProMotion. Naprawdę dziwię się, że Apple jeszcze nie ma 120 Hz w Macach – większość producentów oferuje ekrany z wysoką częstotliwością odświeżania.

Rozmiar i Magic Keyboard

Starsi stażem czytelnicy jeszcze pamiętają, że miałem model 12,9-calowy przed paroma laty. Niestety, nie dogadałem się z nim i wróciłem do mniejszego rozmiaru, ponieważ bardziej odpowiada mi w czynnościach, w których z niego korzystam. Długo zastanawiałem się, czy znowu nie skoczyć na większego, ale oprzytomniałem.

Po pierwsze, bardzo dużo korzystam z iPada w ręce, „w biegu”, często zmieniając miejsce, w którym przebywam. Balkon, kanapa, fotel, biurko, łóżko… To niby przecież zaraz obok, ale duży iPad jest na tyle nieporęczny, że niewygodnie nosi się go gdziekolwiek, podczas gdy 11-tkę mogę włożyć pod pachę.

Po drugie, dodatkowa waga modelu 12,9” również daje się we znaki i w zasadzie (w moim przypadku) uniemożliwia wygodne korzystanie z niego jedną ręką, np. do czytania. Już dawno odkryłem, że bez podparcia go na nodze, np. siedzą na kanapie, nie jestem w stanie go komfortowo trzymać. 11-tka nie ma tego problemu, chociaż wolałbym, aby była jeszcze lżejsza – tutaj iPad Mini nie ma sobie równych.

Po trzecie, co jest dla mnie również ważne, co powyższe, klawiatura ekranowa na większym bracie jest praktycznie nieużywalna. Piszę sporo kciukami, trzymając iPada Pro w pionie i na 11-tce jest to szalenie praktyczne. Jednocześnie, jak się okazuje po raz drugi (bo drugi raz mam Magic Keyboard), układ tej fizycznej klawiatury jest na tyle dobry, a klawisze na tyle duże, że nie mam żadnych problemów podczas korzystania z niej – osiągam 90 WPM bez rozgrzewki, co jest tylko kilka słów na minutę wolniej od mojej klawiatury mechanicznej.

Czwartą rzeczą, która jest dla mnie całkowitym zaskoczeniem, jest fakt, że używam białej Magic Keyboard od ponad dwóch tygodni, a ta jest nadal czysta. Fakt, że myję ręce, zanim biorę iPada, żeby nie zostawiać tłustych paluchów na ekranie, ale nadal jest to zaskoczenie.

Podsumowując

To znakomite, bardzo drogie narzędzie, świetnie nadające się do określonych zadań, ale jednocześnie szokująco ograniczone w innych.

Nie mogę, nadal, nikomu polecić jego kupna zamiast notebooka, np. nowego MacBooka Air z M1, który potrafi tak wiele więcej. Tak, nie ma ekranu dotykowego ani wsparcia dla Apple Pencil, ale za mniej pieniędzy otrzymujemy zdecydowanie bardziej wszechstronny komputer z lepszym systemem operacyjnym.

Jeśli jednak precyzyjnie wiecie, do czego chcecie go wykorzystać, a ograniczenia iPada i iPadOS-a są dla Was znane i zrozumiałe, to śmiało – lepszego tabletu na rynku nie znajdziecie. Do pracy bardziej biurkowej lub do rysowania polecę 12,9”, a do bardziej mobilnej tylko 11-tkę.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania, to tradycyjnie zapraszam do komentarzy.

Wojtek Pietrusiewicz

Wydawca, fotograf, podróżnik, podcaster – niekoniecznie w tej kolejności. Lubię espresso, mechaniczne zegarki, mechaniczne klawiatury i zwinne samochody.

Zapraszamy do dalszej dyskusji na Mastodonie lub Twitterze .

Komentarze: 3